Po wizycie u dyrektorka wszystko zaczynało nabierać sens. Musiałam podsumować czy znam ludzi z 4 grup magicznych. Nawet kupiłam tablice i na niej sobie wszystko rozpisałam.
Ja- smok
Michel - wróżka
James - elf
Sarah - syrenąWszystko jest dobrze. Tylko czy każdy się na to zgodzi. Postanowilam ich wezwać i się ich zapytać. Wyciągnęłam ręce do przodu zamknęłam oczy.
- appareant ad meam vocationem Michel Tasher, Sarah Jill et James Tasher.- wypowiedziałam i po chwili znaleźli się w moim pokoju.
- Soph? O co chodzi. Po co mnie wezwalas- zapytała Sarah
- słuchajcie jest sprawa. Jak niektórzy z was mogą wiedzieć jest przepowiednia, że z krwi największego wroga, Lucy powstanie. Ale jak powstanie to żeby ją pokonać to potrzeba 4 osób z różnych grup. Z syren, smoków, elfów i wróżek by pokonać Lucy. Mich ty jesteś wróżką, ty James jesteś elfem za to ty Sarah jesteś syreną. I mimo, że nie znamy się najlepiej chciałabym was prosić o pomoc w pokonaniu Lucy.
- Na mnie możesz liczyć Soph.- powiedział Mich
- na mnie tak samo- odpowiedział James
- jak wszyscy to i ja.- powiedziała Sarah.
- dziękuję wam bardzo. A więc Słuchajcie plan jest taki. Jakiś pomocnik niedługo przyjdzie tu po mnie. Więc my wtedy idziemy Za nim. On dzięki mnie sprawi, że Lucy powró...
Nie dokończyłam bo przerwał na mężczyzna wchodząc nagle do pokoju wywarzając drzwi.
- Witaj Scott. - powiedział mężczyzna w kapturze a ja od razu wiedziałam kto to był.
- Profesor Benny!
- No widzisz jak my się już dobrze znamy. Po samym głosie mnie rozpoznajesz.
- No pewnie, że tak Pedofilu.
- Dzisiaj Scott już mi nie pokrzyzujesz planów. Więc albo idziesz za mną grzecznie albo siłą.
- wybieram odpowiedź "b" definitywnie.
Profesor słysząc te słowa od razu do mnie podszedł a ja potraktowałam go zaklęciem rażącym.
- Uwierz, że jeżeli chcesz mnie zdobyć to będziesz musiał się bardziej postarać.- powiedziałam
- Na własne życzenie.
Rzucił we mnie czar oszałamiający a na Stępniem zamrażający. Jednakże dzięki moim zajebistym unikom nie dał rady. Teraz spojrzałam się na przyjaciół stali beż czynnie. Ale zauważył to Profesor bo od razu rzucił na mnie czar teleportacji i po chwili znalazłam sie na jakimś cmentarzu. To był cmentarzu z mojego znu tylko, że z tym wyjątkiem, że byłam przywiązana do jakiegoś posągu. Na cmentarzy znajdował się grób z napisem Lucy Carpenter dokładnie tak jak w moim śnie. A przy grobie był krąg z świec i narysowany trójkąt. Ale jedna świeca była czarna. Wyglądał jak świeca przydzielenia tylko, że z tym wyjątkiem, że była czarna. Znalazł się tam też Benny. I po chwili moi przyjaciele. Tylko byli oni zamknięci w jakiejś klatce żelaznej. Nie mogli z niej wyjść. Benny podszedł do kręgu że świec i wymówił chyba zaklęcie.
Ale nie rozumiałam co powiedział i po chwili podszedł do mnie. Rozpiął marynarkę a z niej wyciągnął nóż. Duży nóż. Przyłożył mi go do ręki po czym przejechał mi po niej ostrzem.
Momentalnie poczułam ból i kilka kropel krwi poleciało do probówki która miał w rękach.- Niech z krwi największego wroga, Luciya Carpenter powróci w więzienia bez wyjścia. Niech ta krew jej to umożliwi. Niech wróci całą przepełniona mocą.- wykrzyczałam Benny i po chwili wlał tą krew do czarnej świecy. Dzięki temu świeca się zapaliła i z każdą minutą kolejna świeca się zapalała.
- Nie Sophia!!!- wykrzyczałam Mich
- Zostaw ją kurwo jedna!!!- wykrzyczał James.
- Spierdalaj stąd w podskokach morderco- wykrzyczałam Sarah.
Ale to go nie zraziło bo patrzył ciągle na świece. Jak zapaliła się trzecia świeca nagle coś w ziemi zaczęło się robić. Tak jakby portal. Był to pewnie portal do Twinu. Czwarta świeca się zapaliła i portal coraz bardziej się powiększał. Zapaliła się piąta świeca a portal dostał swoich normalnych rozmiarów. Przyszedł czas na świece szóstą i wtedy z portalu zaczęła wychodzić postać. Następnie siódma świeca się zapaliła a z ortalu wyszła już całą głową postaci. Była to Lucy jak można było już wiedzieć. Przyszedł czas na ósmął pojawił się już cały tłów. Następnie zapaliła się dziewiąt już przedostatnia świeca i postać lewitowała już w pełni na ziemi. I zakończyć musiała dziesiąta świeca zamykając za sobą portal. Postać momentalnie stanęła na ziemi w kręgu że świec I w narysowanym trójkącie. Lecz miała zamknięte oczy. Minęło kilka minut zanim je otworzyła. Tak dokładnie minelo już chyba piec minut a ona dalej ich nie otworzyła. Moi przyjaciele za wszelką cenę chcieli się wydostać lecz nie mogli. Próbowali nawet się teleportować ale nie mogli. Klatka była naznakowana siglem, który oznaczał, że można się tam teleportować ale już wyjść nie. Mijało kilka kolejnych minut i dalej Lucy nie otworzyła oczu. Może zdechla. Pomyślałam ale momentalnie wtedy je otworzyła.
Lucy ro była brunetka z bodajże piwnymi oczyma.- Tak. TAK!! Nareszcie wolność!! Dobrze się spisałeś Benny.
Chyba mnie nie zauważyła.
- och Scott
No i chuj.
- nie zauważyłam cie.
- no pewnie, że tak. Nie zauważyłaś bo przecież ja sobie tu tylko dyndam w powierzu po co miałabyś wysilać swoje oczka patrząc na mnie.
- och Sophie jak zawsze jesteś śmieszna. Szkoda, że to długo nie potrwa. Niezły teatrzyk sobie urządziłaś śniąc o mnie.- powiedziała
- o i Vice Versa.
Spojrzałam na mnie i od razu zmienił jej się kolor oczy z piwnych na zielone. Chyba chciała mi pokazać, że jest smokiem.
- Ameryki nie odkryłaś ci powiem. Ja od dawna wiem, że jesteś smokiem. Wiem nawet, że jako jedyna opanowałaś moc ognia Windy
- o brawo. Czyli masz jednak słabość do mnie.
- Tak jak Baran do koziej dupy.
Lucy zaśmiała się pod nosem po czym zaczęła mówić.
- co ty na to... by urządzić pojedynek?
- zajebisty pomysł tylko wiesz zdejmij że mnie ten sznur.
Podeszła i mnie odwiązałem i ja momentalnie spadłam na kolana.
Wstałam I podbiegłam do klatki by uwolnić przyjaciół lecz Lucy szybko mnie wyprzedziła bo poraziła moje ręce prądem bym nie mogła ich otworzyć. I od razu rzuciła czar który przywołuje ogień Windy. Widzę, że się nie patyczkowala. Wić postanowilam zaatakować pierwsza. Przywołałam czar z najwyższej półki czar iluzji. Dzięki niemu zrobi się mnie kilka kopi. I nie pozbędziesz się tych kopii pierwszym lepszym zaklęciem. Jedna z kopii podbiegła uratować moich przyjaciół i odziwo udało jej się to w mniej niż 5 sekund. Oni natomiast wyszli i od razu dostali od Lucy. Ona była nimi zajęta i do nich podeszła więc ja wykorzystałam ten moment i wskoczyłam jej na kark szarpiąc ja za włosy. Uznałam, że to dziecinne i skupiłam się na duszeniu jej. Jednakże i to nie pomogło. Więc teleportowalam siebie i przyjaciół na drugi koniec cmentarza i kazałam im zostać. Ja za to rzuciłam zaklęcie wiąrzace które jest nie zniszczalne. Nawet ogień Windy jej nie pomoże.- Coniuro me ut adiuvet captionem Lucii Carpentarii in hoc coemeterio.- wypowiedziałam po czym rzuciłam zaklęciem w stronę Lucy i Benny'ego.
Super dwie pieczenie na jednym ogniu.Oberwali zaklęciem i odrazu gdy to zobaczyłam podbiegłam do przyjaciół teleportuje nas do mojego domu.
1119 słów!!
Zaczyna się dziać. Coraz bliżej jesteśmy do zakończenia historii. Mam nadzieję że dobrze się przy tym rozdziale bawiliście.
CZYTASZ
A może jednak
FantasyDziewczyna, która była smokiem i chłopak, który był wróżką. W spokojnej mieścinie mieszka dziewczyna Sophia Scott, która w swoje 17 urodziny musi przejść pasowanie, po czym wybiera sie do Liceum Magii. Lecz Sophia jeszcze nie wie że zostanie postawi...