Im dłużej tutaj żyłam, tym łatwiej było mi dopasowywać kroki do ich właściciela. Również działało to w przypadku nierównych oddechów, jakie towarzyszyły mi w samym środku nocy. Nie dałam rady zasnąć, przez co jako jedyna z sześciu pozostałych dziewcząt w tej komnacie siedziałam na swoim łóżku. Podkuliłam pod siebie nogi, przyciskając kolana do brody.
Z ledwością powstrzymywałam drżenie całego ciała, które towarzyszyło mi nieprzerwanie od mojej wizyty u Ojca Nestora. Minęło od niej parę godzin, jednak ona wciąż odtwarzała się w mojej głowie i nie chciała przestać. Musiałam mocno zacisnąć zęby, żeby nie zdradzić się u Sióstr, które spały nieświadome targającej mną złości wobec tego mężczyzny, a także obrzydzenia w stosunku do siebie.
Nigdy nie pozwoliłam mu na całkowite oddanie się nieczystości ze mną. Nigdy również nie posunął się dalej, niż dotykanie mnie po nogach, talli czy tam twarzy, choć próbował posunąć się jeszcze dalej. Mimo to nadal czułam się brudna i żadna woda nie była w stanie zmyć z mojego ciała tego grzechu, którego on się dopuszczał.
Byłam jego narkotykiem, który kiedyś doprowadzi go do grobu, i ja już miałam o to zadbać.
Zaczęłam nieświadomie przygryzać swoje paznokcie, gdy w uszach ciągle brzęczały mi jego słowa, którymi postanowił mnie torturować nawet po moim wyjściu z tamtego gabinetu.
- Nie byłaś dziś niestety wystarczająco dobra, ptaszyno. Następnym razem postaraj się okazać więcej wdzięczności, jeśli pragniesz kontynuować wasz grzeszny zwyczaj korespondowania.
Nie udało mi się spojrzeć choć drugi raz na list, który czekał na mnie zamknięty pod kluczem. Mamił mnie ciągłymi obietnicami, które nie miały żadnego poparcia, a jedynie żerowały na mej desperacji. Byłabym w stanie wytrzymać jeszcze trochę, aby go w końcu przeczytać, jednak musiałam się natychmiast dowiedzieć, co u pani Mulberine, gdyż z ostatniej wiadomości wynikało, że jej stan się pogarsza.
A koperta z tą informacją dotarła do mnie prawie dwa miesiące temu.
Każdy moment zwłoki sprawiał, że traciłam nerwy z powodu tej rozpaczliwej niewiedzy. Dlatego nie potrafiłam się skupić już do końca dnia na niczym innym, niż myśleniu o czynie, którego zamierzałam się dopuścić.
Planowałam wykorzystać swoją wiedzę o nieużywanych i zapomnianych podziemiach, których tunele rozciągały się niemalże pod całym miastem, a ich początek miał miejsce zaraz pod fundamentami Zakonu. Zakazane, niebezpieczne, jednak uczyniłabym wszystko, byleby tylko przytulić swoje siostry i braci wraz z naszą opiekunką.
Zasady Zakonu były bezlitosne. Każdy, kto przekroczył choć raz próg tej starej budowli, nie mógł jej opuścić. Dotyczyło to przede wszystkim nas, akolitów, gdyż wyżsi statusem Zakonnicy stanowili ustępstwa od tej reguły w specjalnych sytuacjach. Z tego powodu Ojciec Nestor miał środki, żeby mnie szantażować i mną manipulować, kiedy tylko dowiedział się o mojej sytuacji.
Jednak moim największym grzechem, który ze sobą ciągle nosiłam, była miłość do mojej rodziny większa niż miłość do Bogini.
I z tego właśnie powodu postanowiłam złamać najważniejszy punkt w regulaminie, który mógł mnie kosztować życiem.
Po cichu obróciłam się na łóżku tak, by stopami dotknąć ziemi. Od razu uderzył w nie chłód surowego marmuru, który zdobił całe podłoże w Zakonie. Nigdy nie byłam wdzięczna za tę podłogę, jak w tym momencie, ponieważ cały mój plan zostałby zniweczony już na samym początku, gdy tylko drewno skrzypiałoby pode mną.
Pomyślałam przez chwilę i ułożyłam pod zawiniętym kocem poduszkę tak, aby sprawiała wrażenie leżącej tu osoby. Stanowiło to środek ostrożności, gdyby któraś z sióstr się obudziła i zauważyła moją nieobecność.
CZYTASZ
Casus Belli
FantasyCZĘŚĆ PIERWSZA TRYLOGII CZARNEGO KRUKA Po wojnie rozgrywającej się ponad tysiąc lat temu na ziemi nareszcie zapanował spokój, a o jego utrzymanie dba do teraz Zakon, który powołany został przez samą Boginię Życia. Powszechnie wiadomo, że dołączenie...