Prolog

242 6 3
                                    

POV. AGNES
*23 września, 12:10

Na dworze było pochmurno, zimno i padał deszcz. Pogoda nie dopisywała tak jak wtedy, gdy moja mama zmarła. Nikt nie znał konkretnej przyczyny, która wskazywałaby na tak nagłą śmierć. Była cudowną mamą. Zawsze miałam w niej oparcie, mogłam przyjść i jej się wygadać. Moje koleżanki i koledzy ją uwielbiali, była taka pomocna. Często, gdy w moim życiu działo się największe gówno, ona zawsze wiedziała jak mi pomóc. Niestety, dziś ja, wraz z moim bratem Nathanem i ojcem rozpoczynamy nowe życie, bez niej. Bardzo się od siebie oddaliliśmy po jej odejściu, przykro mi się na to patrzy, ponieważ zawsze byliśmy zgraną i tą idealną rodziną niczym rodem z seriali amerykańskich. Patrzyłam przez okno, podziwiając krajobrazy zaćmione przez spływające po szybie auta krople deszczu. Słuchałam muzyki na słuchawkach, które dostałam od mamy na 17 urodziny.

"But these voices, these strange noises, the followed me in here..."

Powoli dojeżdżaliśmy do celu. Cudowne bogate osiedle, zamożne rodziny. Gdy pierwszy raz ujrzałam nasz dom, zastanawiałam się skad ojciec miał tyle pieniędzy aby kupić taką chatę, ale zapomniałam o pozostawionym nam majątku naszej matki. Jakie to żałosne, że aby być szczęśliwym w tych czasach potrzebujemy kupy kasy, żeby zaspokoić nasze potrzeby materialne. W szkole, do której chodziłam również liczyły się tylko pieniądze. Jeżeli nie miałaś markowych ciuchów, modnej fryzury czy plecaka byłaś poniżana i dręczona. Jedna dziewczyna z naszej klasy, której nie przelewało się zbytnio, ponieważ mama wychowywała ją i jej 3 rodzeństwa samotnie popełniła samobójstwo z powodu hejtu. Nigdy nie zrozumiem jaką ludzką ścierą trzeba być aby dopuścić się szykania kogoś tylko że względu na to, że chodzi w innych ubraniach niż reszta dzieci. Nigdy też nie zrozumiem dlaczego nastolatkowie w tych czasach są tak bezduszni. Mam nadzieję, że kiedyś pojmą wszyscy, co robią.

- Agnes, ziemia do Agnes!- usłyszałam gruby, męski głos mojego ojca przez muzykę, którą słuchałam na fulla. - Słyszysz mnie? Jesteśmy na miejscu, wypakowujcie rzeczy z auta.

Nie odpowiedziałam na to nic. Bez namiętnie przeciągnęłam kończyny, zmęczone wielogodzinną podróżą. Wyłączyłam słuchawki i nałożyłam na głowę kaptur, bo przecież padało. Odpieram pas bezpieczeństwa i wyszłam z auta. Tata otworzył nam bagażnik i sam wziął część rzeczy, następnie udając się do mieszkania. Przekraczając próg domu dało się zauważyć, że jest już w pełni umeblowane, jest bardzo przestronnie i pięknie. Bez jakiegoś większego namysłu ruszyłam po ogromnych, białych schodach prowadzących na poddasze do mojego pokoju. Był średniej wielkości, ale wszystko na spokojnie się zmieściło. Było tutaj nawet dosyć przytulnie. Urządzanie się i rozpakowywanie ubrań, zastawy, kosmetyków i całej reszty zajęło nam około sześć godzin. Nie dużo jak na tak wielką przeprowadzkę. Byłam strasznie padnięta, a jutro pietwszy dzień w nowej szkole. Bardzo się stresuję, w końcu wszyscy w klasie się już znają, a tu nagle wpieprza się z butami jakaś nowa. Nie chcę zepsuć atmosfery w klasie. Położyłam się na łóżku, swoją drogą bardzo wygodnym i popatrzyłam w sufit. Rozmyślałam o szkole, starych znajomych i o mamie. Byłam tak zmęczona, że nawet nie zdołałam ogarnąć kiedy zasnęłam.

*24 września, 6.00

- AGNES WSTAWAJ!!! - obudził mnie krzykiem mój młodszy brat. Szybko poderwałam się z miejsca nie wiedząc, co się stało. Cholera no tak, szkoła! Energicznie wstałam z łóżka i pobiegłam do łazienki aby się ogarnąć. Szkoła zaczynałam się o 8.15, ale i tak bałam się, że się spóźnię. Umyłam zęby, wlosy, pomalowałam się i szybko wróciłam do pokoju, aby wybrać ubrania. Zazwyczaj chodziłam w za dużych ubraniach, ponieważ nie lubiłam swojego ciała. Tym razem jednak postawiłam na odwalenie się, jak szczur na otwarcie kanału. Wyciągnęłam z szafy białą, jeansową spódniczkę, a do tego beżową, oversize bluzę. Dobrałam do tego biżuterię, a konkretnie perły mojej mamy, kolczyki z Vivienne Westwood, pojedyncze pierścionki, a calosc dopełniłam białymi zakolanówkami z kokardką i białymi butami. Spakowałam plecak i zbiegłam na dół. Złapałam jeszcze moje kluczyki leżące na szafce w przedpokoju i gotową ruszyłam do szkoły. Miałam do niej 15 minut na piechotę, więc póki dzisiaj Pogoda dopisywała nie angażowałam ojca, aby mnie podwoził. Gdy doszłam do celu ukazał mi się ogromny budynek, z bordowym dachem i wielką przestrzenią, ławkami, mini parkiem, basenem, a także boiskami. Naprawdę ogromna szkoła. Przekraczając próg zmieszana, od razu udałam się na poszukiwania sali 203a. Moją pierwszą lekcją była godzina wychowawcza, na korytarzach było pusto, ponieważ poprzednia lekcja się jeszcze nie skończyła. Zaczęłam chodzić bez celu, szukając na spokojnie mojej klasy, gdy na zakręcie z całej pety wpadłam na wysokiego bruneta o niebieskich oczach.

- Uważaj kurwa jak chodzisz. - prychnęłam do niego, nie wzruszona moim językiem. Zdenerowal mnie, to on na mnie wpadł, więc nie zamierzam go przepraszać.

- Przepraszam Cię bardzo... - wydał z siebie po cichu brunet. Teraz nawet zrobiło mi się głupio, że aż tak na niego naskoczylam. Wydawał się być bardzo przejęty sytuacją. - Nie widziałem Cię tu wcześniej, pewnie jesteś nowa. Zgubiłaś się? - oparł się o szafki i spojrzał na mnie zawiadiacko tak, jakby w sekundę zdobył pewności siebie.

- Szukam sali 203a. - poprawiłam moje średniej długości włosy, wbijając wzrok w podłogę. Odpowiedział mi jedynie śmiech wyższego. - No co?

- Obróć się dziewczyno. - powiedział roześmiany pokazując mi kierunek za mną. Kurwa. Ta sala była dosłownie za mną, jaki wstyd...

- Dzięki, uhm... Jak masz na imię?

-Matthew, ludzie mówią mi po prostu Matt. Miło mi Cię poznać. Zakładam, że chodzisz do 2ibe? - skąd on to wiedział? No tak. Przecież na drzwiach sali widniał ogromny napis "II IBE". Odpowiedziałam mu tylko twierdzącym mruknięciem i obróciłam się na pięcie w kierunku mojej sali. Ten chłopak miał coś w sobie, wydawał się być bardzo cieply i empatyczny. Było mi głupio, że byłam dla niego tak wredna. Zanim zdążyłam się  do niego odwrócić, aby go przeprosić, chłopak zniknął a w moich uszach wdał się brzęk dzwonka szkolnego. Cóż, teraz przerwa, a potem moja pierwsza lekcja. Mam nadzieję, że będę miała okazję jeszcze przeprosić Matta.

 𝐿𝑜𝑣𝑒 𝑎𝑡 𝑓𝑖𝑟𝑠𝑡 𝑘𝑖𝑑𝑛𝑎𝑝𝑝𝑖𝑛𝑔 || MATTHEW STURNIOLO Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz