Vivian
Czułam zdziwienie. A czym ono tak w ogóle było?
Tego to ja sama nawet nie wiem.
Serce biło mi jak powalone i co najgorsze to nie chciało przestać. Ktoś widział co robię. Już tym bardziej nie chciałam zasnąć. Pierwsze co przychodziło mi na głupią myśl, to jest to, że możliwe coś jest z tym pluszowym aniołkiem, lecz może przez niezasłonięte okno?
Dochodziły mnie powalone myśli, ale ja i tak prędko je zignorowałam, co mu się spodobało.
***
Jak zwykle podjechałam swoim czarnym mustangiem GT pod jasny budynek szkoły. Wyszłam cała z samochodu i zamknęłam go swoimi ciemnymi kluczykami, a następnie skierowałam się do budynku.
Błagam tylko, żeby nie spotkać tej zadziornej szui.
No i kurwa wiedziałam.
Jest i stoi.
Przed drzwiami wejściowymi czekała na mnie Madison, z którą nie rozmawiałam od piątku. Pewnie czekała na mnie, bo chciała wszystko wyjaśnić, lecz ja tego jakoś za bardzo nie chciałam. Szczerze? Dobrze mi się żyje samej bez tej wrednej dwulicowej pizdy. Jeżeli ma dalej tak kłamać to podziękuje.
Okłamywałam samą siebie mówiąc, że nie jest mi wcale potrzebna. Była i to cholernie w kilku przypadkach. Płakałam przez to, że nie ma jej obok mnie. Nie ma tej starej Maddy, której mówiłam dosłownie wszystko...
Niestety zgodziłam się i podeszłam do niej zobaczyć, co tak na prawdę chciała. Miałam swoje sposoby dostrzegania, że dziewczyna kłamie. Było ich dużo, bo Madison mówiła mi, kiedy kłamie i mam jej o tym przypominać, żeby tego nie robiła. I tak robiłam.
-O hej! - Przywitała się z wielkim bananem na twarzy, a ja to prędko odwzajemniłam.
-Hej. - Odparłam.
-Przepraszam, że akurat tak wyszło... Ja na prawdę nie chciałam, ale no wiesz, jak jest z dziewczynami, przecież nawet sama ją jesteś. - Kłamała.
Widziałam ukradkiem jak to Maddy drapię się po skórze i jak gryzie swoje usta. Była cała spocona. Dobrze było się śmiać w duszy, że widzę jak to wreszcie jest być okłamywaną przez całe swoje życie.
-Mhm, coś jeszcze? - Zapytałam końcowo.
-Chyba nie, ale wybaczysz mi, co nie? - Odrzekła.
Chyba sobie kpisz dziewczyno. Jak ty możesz tak prędko o tym myśleć. Teraz gramy na moich zasadach.
Nie
Na
Twoich.
-Hmm, pożyjemy, zobaczymy. - Zaczęłam. - Nie żeby coś, ale to co było kiedyś Madison, jest ewidentnie skończone. Nie chcę być co krok okłamywana. - Wykrztusiłam z siebie.
Następnie spojrzałam w oczy dziewczynie. Widziałam, jak pojedyncze krople opadają na jej poliki.
Nie chciałam jej tego zrobić, lecz musiałam. To była niestety prawda Madison. Z nami koniec.
Zrobiłam właśnie tak samo jak Maddy mi. Zostawiłam ją samą bez, żadnego znaku życia. I dobrze niech się jej to należy.
Odeszłam od dziewczyny, a następnie weszłam drzwiami do wielkiego pomieszczenia. Znajdowałam się na korytarzu, który był całkiem spory tak samo, jak i długi. Zazwyczaj trzeba było przeciskać się przez te wszystkie osoby, które szperały coś w swoich telefonach lub chabrowych szafkach.
CZYTASZ
Justice of Lies
Teen FictionSiedemnastoletnia Vivian Roy jest dobrą uczennicą, pupilkiem nauczycieli i wyzywaną od innych też kujonką. Dziewczyna jest jednak zniszczona psychicznie przez swoich niedobrych rodziców, którzy muszą pokazać światu publicznemu jacy oni mają dobrą i...