VIVIAN
Śmierć według mojej cioci wikipedii to inaczej ,,stan charakteryzujący się brakiem oznak życiowych, który jest spowodowany zachwianiem równowagi funkcjonalnej organizmu. Utrata oddechu i zatrzymanie pracy serca są pierwszym etapem śmierci, nazywanym też interetalnym. Śmierć to nic innego jak stopniowe obumierania narządów i komórek w ciele człowieka''.
Jednak ja w to cholernie, nie wierzyłam.
Miałam ufność zauważyć, jak jakiś człowiek ginie. Widziałam to tak bardzo dobrze, lecz nie miałam ogromnie dobrej psychiki, żeby dalej to oglądać swoim zmarnowanym wzrokiem.
Śmierć była moim małym przydomkiem, który chciałam w niedalekiej przyszłości wykonać.
Spowodowałam tylko naiwną przykrość moim bliskim, a najbardziej to mojej byłej przyjaciółce, Madison Europe, która bardzo angażowała się w moje dawne życie i tak bardzo nie chciała mnie stracić.
Jeszcze wtedy nie wiedziałam jak bardzo się myliłam zmieniając Madison na Evelyn...
Przy pierwszej próbie samobójczej, prawie mi to wyszło. Miałam powoli upadać jak kartka papieru z okna, lecz ja miałam ewidentnie upaść z wielkiego mostu, którym często przechodziłam jak czułam się strasznie, aż za bardzo, psychicznie.
Byłam cała zapłakana.
Pamiętałam to do dziś, jak szłam zmarnowana do domu o pierwszej w nocy.
Nie mogłam sobie niczym pomóc, a nawet szczególnie to nikt nie zdołał mi pomóc, bo po prostu tego tak bardzo nie chciałam.
To był istny koniec.
Chciałam skoczyć i zostawić w niewiedzy swoich bliskich. A tak na prawdę to w szczególnym i wielkim spokoju. Dałabym wreszcie to czego tak bardzo pragnęli. Byłam strasznie przez nich nie znoszona. Moje ciocie mnie strasznie nie znosili, a o wujkach się nawet nie wypowiem.
Dzwoniłam do swych rodziców, którzy mieli na mnie srogo wyjebane, lecz ci jak zwykle odbierali to jako żart i kazali nie wygadywać jakichś głupot.
A ja byłam w zachwianej sytuacji życiowej. Mogłam w każdej chwili się poddać i skończyć swój ostateczny żywot.
Na szczęście, tego nie zrobiłam.
Poddałam się, lecz byłam już trochę od wykonania.
Przy drugiej próbie miałam podciąć sobie żyły. Nie mogłam tego zrobić. A przede wszystkim tego nie chciałam. Myślałam wtedy, gdy byłam o krok od tej wielkiej tragedii, o tym, że mam dla kogo dalej żyć.
***
Chciałam wreszcie żyć spokojnie z wiedzą, która odganiała moje myśli samobójcze. Z myślą, która tak samo podpowiadała mi, że mam wreszcie Ojca, który uwolnił się z tych durnych manipulacji Matki. Z myślą, która uświadomiła mi, że mam kogoś kto uszczęśliwia mnie co krok, Evelyn Brown.
Kierowałam się powoli drogą, która prowadziła na cmentarz, na którym leżała moja babcia od strony mamy. Ona zawsze wierzyła, że będzie lepiej. Pochwalała mnie i gdy tylko Julie gadała na mnie złe wyzwiska to Babcia zawsze mnie przed tym chroniła.
Teraz tak nie było.
Leżała w grobie obok swojego kochanego męża, który nieszczęśliwie podczas drugiej wojny światowej nie wrócił spokojnie do domu.
Do dzisiaj nie wiedziałam, jak wyglądał i jaki miał głos...
W słuchawkach zawsze czułam się spokojnie, dlatego też dziś je założyłam. Włączyłam Spotify i kliknęłam w pierwszą lepszą piosenkę od Billie Eilish. Była moją ulubioną twórczynią piosenek więc było to jednak do przewidzenia, że właśnie wybiorę ją. Wylosowało mi się na everything i wanted. Idealnie wpasowało się to w mój dzisiejszy nastrój, dlatego spokojniej przemierzałam dystans dzielący mnie kilka kilometrów od mojego domu.
CZYTASZ
Justice of Lies
TienerfictieSiedemnastoletnia Vivian Roy jest dobrą uczennicą, pupilkiem nauczycieli i wyzywaną od innych też kujonką. Dziewczyna jest jednak zniszczona psychicznie przez swoich niedobrych rodziców, którzy muszą pokazać światu publicznemu jacy oni mają dobrą i...