II. will ma dość, więc maluje paznokcie

153 18 82
                                    

Will naprawdę nie wyobrażał sobie, jakby to było budzić się we własnym domu z takim spokojem. Dlatego chyba tak bardzo kochał spać u Rachel, w porównaniu do tego gdy budził się u siebie, nie było tu żadnych pisków ani kłótni o łazienkę.

Budził się w pokoju swojej najlepszej przyjaciółki i nie czuł żadnego zapachu przypalonych tostów. Zazwyczaj po prostu spoglądając na drugi koniec pokoju, widział burzę rudych loków pod prześcieradłami i nie musiał czekać nawet kilku minut, aby jego przyjaciółka otworzyła oczy, jak gdyby wyczuwała kiedy wstaje.

Następnie schodzili razem do kuchni, aby przyrządzić razem śniadanie (czytaj: aby Rachel przyrządziła śniadanie, a Will usiadł na blacie i się przyglądał), a następnie zjedli w spokoju i przygotowali się do szkoły.

Podobnie było i tym razem, siedzieli w za dużej kuchni Dare'ów, jedząc naleśniki z czekoladą.

Mieszkanie rodziców Rachel było, aż za duże. Ogromy salon z skórzaną kanapą, wartą pewnie miliony, jeszcze większa kuchnia, nie mówiąc już o licznych pokojach gościnnych i łazienkach. Czasami czuł się, jakby przyjeżdżał do prestiżowego hotelu, a nie do swojej najlepszej przyjaciółki. Ale oprócz tego, że wielkość domu była luksusowa, to każde pomieszczenie było natchnięte jej artystycznym duchem

Rachel przeglądała coś w swoim telefonie, a on po prostu popijał herbatę w ciszy. Dom jak zwykle był pusty, tylko oni dwoje i pies dziewczyny, który miał ich w sumie gdzieś. Rodzice dziewczyny ponownie byli na jakiejś arcy ważnej delegacji zostawiając ich jedyną córkę samą w ogromnym domu, więc Will, będąc wspaniałym przyjacielem, oczywiście musiał jej dotrzymać towarzystwa, tym bardziej że była sobota, co oznaczało, że całe jego rodzeństwo było dziś w domu.

Nie zrozumcie go źle, naprawdę kochał swoją rodzinę, Kaylę, Asklepiosa, Mike'a, Yan'a, Victorię, Austina, Gracie, naprawdę każdego z nich, ale czasami to było po prostu za dużo.

— O czym myślisz? — zapytała Rachel, nakładając trochę czekolady na swojego naleśnika.

— O niczym.

— Trzymasz kubek przy ustach od kilku dobrych minut, dodatkowo cały czas marszczysz brwi, więc coś jest nie tak — zauważyła, wskazując na kubek w jego dłoniach z napisem "sunshineboy". Dostał go od Leo, razem z kubkiem "obsessed with star wars" oraz "roszpunka real life", ten pierwszy zawsze trzymał w mieszkaniu Dare'ów, skoro i tak praktycznie tu mieszkał. Valdez wszystkie te kubki robił własnoręcznie, Will dziwił się, że znajduję czas i chęć, aby je robić, bo on zapewne poddałby się po pierwszych trzech, ale nie Leo. Każdy z ich paczki, i poza nią, miał przynamniej trzy kubki jego autorstwa. 

— Po prostu myśle o rodzeństwie, nic takiego.

— No tak — westchnęła, jakby przerabiali ten temat już tysiące razy, może i tak było, po czym wstała, dezorientując go trochę, ale chwilę później wróciła do kuchni z żółtym i różowym lakierem do paznokci. To była taka ich mała tradycja, za każdym razem gdy Will zaczynał narzekać Rachel na swoją rodzinę, ona mu malowała paznokcie, nawet nie pamiętał, skąd to się wzięło, ale kto by to kwestionował, ważne, że tradycja jest.

Dziewczyna odłożyła talerze ze śniadaniem na bok, zostawiając na stole tylko ich kubki z herbatą.

— Więc? — wzięła jedną dłoń Willa, aby zacząć starannie malować jego paznokcie. W jakiś sposób to go zawsze relaksowało, nie miał pojęcia czy to był sam fakt, że nie było tu tych wszystkich piszczących dzieciaków, czy po prostu sama obecność Rachel była relaksująca.

Will przewrócił oczami (ostatnio robił to naprawdę często), delikatnie się uśmiechając, ale przez chwilę nic nie mówił.

— Hazel ostatnio trochę narzeka na Nico — zaczęła, widząc, że chłopak nie ma zamiaru się odezwać w najbliższym czasie. — Zaproponowałam jej, że mogę ją przenocować, jeżeli chce trochę odpocząć.

state of grace || pjo mortal auOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz