Tak się złożyło, że jadła jajka i tosty, kiedy zauważyła coś, czego wcześniej nie dostrzegła. Smutek odczuwalny w zmarszczkach na jego czole.
Z taką samą rutyną, jak każdego ranka w środku tygodnia, siedziała pomiędzy innymi mieszkańcami internatu, a aromaty świeżo parzonej kawy wypełniały stołówkę.
— Masz zamiar to żreć? — zapytał Jacob, wskazując na kiełbasę na jej talerzu. Skierowała wzrok na całą misę parówek w drugiej połowie sali.
— Nie wolałbyś świeżej? — zachichotała, przekładając widelcem boczek i kiełbasę na jego talerz.
— Nie... lubię... marnotrawstwa — powiedział, przeżuwając i ciężko przełykając. — Czy kiedykolwiek zaczniesz z nami wychodzić jak normalny człowiek? — Położyła kciuk na stronie i zamknęła książkę, żeby nie zgubić miejsca na którym skończyła, wpatrując się w Jacoba.
— Ale ja tylko czytam, mówicie więcej o sporcie, niż jestem w stanie znieść — mimo że miał rację... krzywiąc się, wyjęła kciuk i włożyła książkę do torby. — Zadowoleni? — zażartowała, obserwując, jak Oliver i Jacob żartobliwie kiwają głowami.
— To jak, jutro wszyscy pójdziemy na miasto? — zapytała, przypominając sobie, że dzisiaj jest piątek i na jutro zaplanowali długo oczekiwaną wycieczkę do miasta.
Jacob spojrzał na Olivera kiwając entuzjastycznie głową, ale natychmiast przestał, gdy zdał sobie sprawę, że Oliver nie przyłącza się do jego skinień.
— Co się dzieje, Ollie? — zapytała, w końcu zdejmując zaniedbany tost z talerza wbijając go w smażone jajko.
— A jak myślisz? Coraz więcej zadań domowych z historii... Postaram się dokończyć je dzisiaj wieczorem, ale znowu dał mi do zrobienia dodatkowe dwie strony referatu. — Oliver wskazał głową w stronę stołu po drugiej stronie sali.
Odwróciła się, by odzwierciedlić jego spojrzenie i wkrótce zobaczyła winowajcę... Mikaelson'a.
Miał paskudną opinię tego, który dawał najdłuższe projekty pozaszkolne. W połowie następnego kęsa tostu nagle przerwała, przenosząc jedzenie z powrotem na talerz.
Nie miała zwyczaju patrzeć, jak nauczyciele jedzą, ale tak naprawdę nigdy nie obserwowała profesora poza klasą.
Siedział z innymi nauczycielami, ale najwyraźniej do nich nie pasował. Większość jego kolegów z pracy szczęśliwie jadła śniadanie, rozmawiając o uprzejmościach. Wszyscy oprócz Mikaelson'a. Nie mogła winić jego rówieśników. Miał w sobie coś okrutnego; nawet na jej lekcjach do sali często wpadał zimny dreszcz, gdy wchodził. Więc nie, nie emanował zbyt przyjacielską atmosferą. Przyglądała mu się uważnie, gdy popijał kawę, a na jego talerzu znajdowało się kilka kawałków tostów i jedno jajko, zupełnie jak jej własne śniadanie.
Jadł automatycznie: kęs tostu, łyk kawy, serwetka do ust i powtarzanie. Jej brwi lekko się zmarszczyły. Nie mogła powstrzymać uczucia smutku, gdy patrzyła, jak złącza palce, co było znakiem, że skończył swój przeciętny posiłek. Podniósł się z wdziękiem i ponownie odwrócił, aby odchylić krzesło. Zauważyła, że żaden z nauczycieli stojących obok niego nie zauważył, że przygotowywał się do wyjścia. Dlaczego był takim odludkiem? Była tak zajęta myśleniem o tym mężczyźnie, że nie zdawała sobie sprawy, że patrzył prosto na nią, spotykając ją swoimi przenikliwymi czarnymi oczami.
Natychmiast odrzuciła głowę i ciało do tyłu z taką siłą, że prawie spadła z drewnianej ławki, co wywołało szok i zawstydzenie faktem, że ją przyłapał. Czy nadal na nią patrzył? Czy odważy się spojrzeć tam z powrotem? Poruszając nogami, wróciła do rozmowy, którą toczyli chłopcy, która na szczęście przeszła od profesora i wróciła do starego, niezawodnego sportu. Udając skupienie i uśmiechając się do rozmówców, przebiegle skierowała wzrok na stół nauczyciela, zaczynając od drugiego końca sali i przesuwając się dalej, aż dotarła do... nikogo? Wyszedł.
CZYTASZ
Teaching More Than History [18+]
RomanceDwie osoby o różnych charakterach odkrywają w sobie nieoczekiwane pocieszenie. Czuły punkt. Panna Borchett jest w trzeciej klasie szkoły średniej. Mimo że ma godną podziwu liczbę przyjaciół, często odczuwa samotność. Szybko znajduje pocieszenie tam...