Rozdział I - Unik

1K 45 5
                                    

Niecierpliwie dmuchnęła na wrzącą zupę, desperacko próbując ją ochłodzić. Dziesięć minut do jej strasznej wizyty u nauczyciela, który, co dziwne, nie był dziś na kolacji. Tak naprawdę nie miała apetytu na żadne jedzenie, ale wiedziała, że kilka gryzów będzie rozsądne.

Koza, nie mogła w to uwierzyć. Trzy lata w liceum z czystą kartoteką, wszystko zrujnowane, bo popełniła błąd, nawet nie błąd, tak naprawdę... po prostu nie miała serca stać i patrzeć, jak jej przyjaciel zostaje ukarany za to, że był tak podatny na wypadki (Jacob już ją porządnie przeprosił). Plując sobie w brodę za współczucie dla Mikaelson'a, kontynuowała jedzenie.

. . . . . . .

Czy spacer po korytarzach zwykle trwał tak długo? Samotnie wlokąc stopy po kafelkowej ścieżce, rozmyślała, czego może się dziś spodziewać. Nie musiała się zbyt długo zastanawiać, dotarła do dużych drewnianych drzwi prowadzących do klasy historycznej. Czy powinna zapukać? Czy po prostu wejść? Już zdenerwowana zdecydowała się na to pierwsze i wykonała trzy delikatne stuknięcia.

Czekając dość długo, szybko zdała sobie sprawę, że nie otrzyma odpowiedzi. Być może był w pokoju nauczycielskim i po prostu zostawił jej notatkę z instrukcjami.

Naciskając klamkę, z głośnym piskiem otworzyła drzwi, zaglądając do środka, ale nikogo tam nie zauważyła. Wchodząc powoli, nadal rozglądała się po klasie. Gdzie on był? Kiedy dotarła do biurka, nie znalazła niczego, co przypominałoby notatkę. Może najlepszym rozwiązaniem będzie siedzenie i czekanie. Usiadła w ławce najbliższej jego i skrzyżowała nogi cierpliwie czekając.

Minęło kilka minut i nadal nie było tam śladu profesora. Nagle uświadomiła sobie, że w tle brzęczało światło. Wydawało się, że dochodziło z kantorka po jej lewej stronie... O nie.

Boże, boże.

Wstając ostrożnie, poszła w stronę małego pomieszczenia, pukając i od razu wchodząc. Był tam, lekko zgarbiony, majstrując przy jakichś kartonach, które wyglądały na pełne papierów.

— Profesorze? — odchrząknęła.

— W końcu panna Borchett zdecydowała się przyjść — powiedział ostro, kontynuując porządkowanie papierów.

— Przepraszam, proszę pana. Myślałam, że spotkamy się na zajęciach...

— Nie mówiłem, że masz zająć się porządkowaniem klasy? — przerwał.

— No tak, proszę pana, ale ja...

— Nie będę słuchać twoich wymówek, panno Borchett. Już musiałem zacząć pod twoją nieobecność.

— Przepraszam, proszę pana.

W końcu odwrócił się do niej twarzą, wyprostował się i opuścił rękawy, aby sięgały do nadgarstków.

— Sprawdź kartony po prawej stronie kantorka, zanotuj wszystko, co wymaga uzupełnienia typu atlasy i tym podobne, a następnie udaj się do szafki z tyłu kantorka i zacznij uzupełniać zapasy. Będziesz tego potrzebowała. — Podchodząc do niej, wręczył jej bardzo zużytą parę rękawiczek wyglądających na skórę, notatnik i mały ołówek.

Spojrzała na niego ze zdezorientowanym wyrazem twarzy. Jego prawa brew uniosła się... — Niektóre rzeczy mogą być zakurzone lub spleśniałe.

Oh, bajecznie. Odwrócił się i kontynuował tam, gdzie skończył. Miał zamiar z nią rozmawiać? Zakładała, że będzie to zadanie solowe, z pewnością nauczyciel miał lepsze rzeczy do roboty..? Potrząsając lekko głową, oszołomiona myślą o profesorze pomagającym uczennicy w kozie, ruszyła w prawą stronę sali. Gdzie zacząć...

Teaching More Than History [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz