VIII

239 11 15
                                    

Charlotte

O poranku zwymiotowałam ze względu przeszywający moje ciało ból. Wzięłam trzy tabletki, lecz nie przyniosło to rezultatów. Nie miałam ochoty na uczestniczenie w zajęciach, jednak nie zamierzałam pogarszać już i tak krytycznej sytuacji. Mimo ciepłego dnia ubrałam czarne, garniturowe spodnie oraz tego samego koloru bluzkę z długim rękawem. Zrobiłam również mocny makijaż, aby ukryć zmęczenie. Rodziców nie było w domu, a to oznaczało, że mogłam pozwolić sobie na bordową szminkę.
Pierwsze dwie trzy lekcje jakimi była matematyka, angielski i biologia minęły w miarę stabilnie. Ashley była zajęta uganianiem się za kolejnym, nowym chłopakiem, a Megan po zarwanej nocy praktycznie zasypiała, więc nie musiałam prowadzić dyskusji.
W przerwie na lunch poszłam na murek niedaleko szkoły i zapaliłam papierosa, którego dał mi chłopak z ostatniej klasy. Nie byłam w stanie nic przełknąć, wewnętrzne rozdarcie wciąż mi towarzyszyło i nie byłam gotowa, aby zobaczyć profesora. Mocno się zaciągnęłam, a nikotyna stopniowo zaczęła mnie uspokajać. Ostatni epizod z tak złym samopoczuciem miał miejsce w wakacje, zdążyłam zapomnieć jak reagował mój organizm. Kolejny raz zaczerpnęłam dym, jednak nagle drgnęłam, ponieważ usłyszałam znajomy głos.
    – Wzorowa i grzeczna uczennica jak widzę.– Profesorek przemówił. Rzuciłam niedopałek na ziemię, nic nie odpowiedziałam, ani się nie odwróciłam.– Na terenie szkoły nie można palić.– Usiadał obok na co automatycznie się odsunęłam.– Mówię do Ciebie Panno Grant.– Milczałam. Patrzyłam przed siebie i walczyłam z napływającymi do moich oczu łzami.– Dobrze, rozumiem. W takim razie posiedzimy bez prowadzenia konwersacji.– I faktycznie, siedzieliśmy przez kilka dobrych minut w ciszy. Zdążyłam minimalnie ochłonąć.
    – Teren szkoły tutaj już się najprawdopodobniej kończy.– Odchrząknęłam, ze względu na lekką chrypę.– A Pan jak zwykle interesuje się tym czym nie powinien.
    – A Ty Charlotte jak zwykle musisz być zgryźliwa. Przy ojcu przynajmniej sobie tego oszczędzałaś.– Gdybym się go nie bała to również byłabym zgryźliwa, lecz realia były inne. Ponownie nic nie odpowiedziałam i skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej.– Nie jesteś coś w humorze co?
    – Nic nowego.
    – To przez wczorajszą sytuację? Przecież doskonale wiem, że nie popierasz tych wszystkich ustaw i chcesz być dobrą córką. Rozumiem to.
    – Niczego Pan nie rozumie. Popieram te ustawy i to co mówiłam było prawdą.– Warknęłam.
    – Czyli, że gdybyś nie daj Boże została zgwałcona i zaszła w ciążę to chciałabyś tego dziecka?
    – To zupełnie inna sytuacja.
    – Nie Charlotte, do tego dąży twój tata. Bezwzględny zakaz aborcji...
    – Nie chcę o tym rozmawiać.– Przerwałam mu.– Pragnę chwili spokoju przed ostatnią lekcją, nie czuję się najlepiej.
    – Papieros z pewnością nie pomoże. Co Ci jest?– Przez chwilę zastanawiałam się nad odpowiedzią i spojrzałam mężczyźnie w oczy.
    – Kobiece dni.– Zauważyłam jak lustruje moją twarz i minimalnie marszczy brwi.
    – Rozumiem. Nie powinnaś w takim wypadku siedzieć na zimnym murze, aby nie doprowadzić do...
    – Niech Pan da spokój.– Skrzywiłam się.– To tak nie działa.
    – Owszem, to tak działa. Możesz dostać jeszcze większych bóli i skurczy.
    – Już i tak mnie boli wystarczająco, nie zmienię tego.– Przewróciłam oczami. Czułam pewien dyskomfort wynikający z tematu rozmowy, lecz mężczyzna był bardzo poważny.
    – Tak więc wstań i co najwyżej się oprzyj. Brałaś jakieś tabletki?– Po jaką cholerę ten facet zadawał tyle pytań?
    – Brałam, ale nie pomogło. Przyzwyczaiłam się.– Przez cały czas rozmawialiśmy o zupełnie dwóch różnych rzeczach.
    – Byłaś z tym u lekarza?
    – U lekarza?– Uniosłam brew.
    – Tak, u lekarza, konkretnie u ginekologa.– Poczułam jak moje policzka stają się czerwone, dlatego odwróciłam wzrok.
    – Jestem za młoda na takich lekarzy.
    – Do ginekologa należy pójść zaraz po pierwszej miesiączce.
    – Nie rozwijajmy tematu.– Wstałam i zarzuciłam torbę na ramię.
    – W takim razie miej przynajmniej na uwadze to co powiedziałem.
    – Umiem o siebie zadbać.– Zaczęłam kierować się do szkoły.
    – Charlotte zaczekaj.– Mężczyzna dorównał mi kroku.– To prawda, że interesujesz się polityką?
    – Tak, jasne, a do tego chcę iść w ślady ojca.– Sarkastycznie odpowiedziałam.
    – Mhm, tak myślałem.– Westchnął ciężko.– Już Cię nie męczę. Nie zgłoszę dyrektorowi tego, że paliłaś, ale nie chcę już tego widzieć, rozumiesz?
    – W takim razie będę paliła w ukryciu.– Rzuciłam i przyspieszyłam.
    – Do zobaczenia na zajęciach.– Zignorowałam go, a po wejściu do budynku usiadłam na ławce mieszczącej się obok sali i poprawiłam szminkę na ustach. Było mi minimalnie miło, bo faktycznie usłyszałam w jego głosie zmartwienie, jednak to nie zmieniało faktu mojego nastawienia. Upiłam łyk wody. Poczułam wibracje telefonu, dlatego sprawdziłam powiadomienia, pierwszą myślą był kolejny mail od nauczyciela, jednak tym razem był to Timothy. Zignorowałam go. Dlaczego ani jeden mężczyzna nie umiał uszanować moich słów i próśb? Zamknęłam oczy i oparłam głowę o ścianę.
    – Zapraszam do środka.– Znowu on.
    – Odpoczywam.
    – Odpoczywa się w nocy, wstań i chodź do sali.
    – Mam jeszcze czas, czekam na koleżankę.– Spojrzałam na mężczyznę.
    – Jesteś bardzo blada.
    – Dziękuję za komplement Panie Profesorze.– Przewróciłam oczami.
    – To nie jest zabawne. Masz podkrążone oczy, zdążyłem to zauważyć już wcześniej. Spałaś w ogóle?
    – Dlaczego Pan się mną interesuje?
    – Już kiedyś o to pytałaś, moja odpowiedź się nie zmieniła. Jestem Twoim nauczycielem i się martwię.
    – Nie wierzę w to.– Nie miałam siły na drążenie tematu. Powoli wstałam, jednak niekontrolowanie jęknęłam przez doskwierający ból. Zachwiałam się i miałam zamiar oprzeć się o ścianę, lecz mężczyzna był szybszy. Objął mnie w talii.
    – Co się dzieje Charlotte?
    – Proszę mnie puścić i przestać dotykać.– Na miarę sił starałam się go odepchnąć, ale bezskutecznie.
    – Idziemy do szkolnej pielęgniarki, nie wierzę w to, że Twój stan spowodowany jest tylko przez okres.
    – Nigdzie nie idę, chce usiąść.– Nauczyciel niechętnie mnie puścił, zajęłam poprzednie miejsce.
    – Powiedz mi w tym momencie co się dzieje.
    – Nie powiem.– Zauważyłam grymas na jego twarzy, usiadł obok mnie, a następnie stanowczo podciągnął rękawy mojej bluzki.– Co Pan wyczynia?
    – Sprawdzam jak Twoje siniaki oraz czy nie masz kolejnych.
    – Znowu mnie Pan dotyka, nie wyraziłam na to zgody.– Sięgnęłam po wodę i upiłam kilka łyków.
    – Nie odbiegaj od tematu. Jeśli nie dowiem się o co chodzi to...
    – Jestem obolała.– Przerwałam mu.– I nie chcę mówić nic więcej.
    – Nie wiem co się dzieje w Twoim życiu, ale niepokoi mnie to. Chcesz wrócić do domu?
    – Muszę być na lekcji, nie mogę mieć nieobecności.
    – Nie pozwolę Ci być na lekcji w takim stanie. Zadzwoń do tego swojego kierowcy i powiedz mu, aby był po Ciebie już teraz.
    – Nie, nie nie.– Zaczęłam nerwowo kiwać głową na boki. Powoli zaczynały puszczać mi nerwy i emocje. Sama myśl dotycząca reakcji ojca na mój wcześniejszy powrót mnie przerażała, a żołądek podchodził do gardła.
    – Spokojnie, nie stresuj się. Przecież opuszczenie jednej lekcji to nic złego.
    – Pan nic nie rozumie.– Wzięłam głęboki oddech.– Muszę iść do łazienki i będzie mi lepiej, naprawdę.
    – Nie rozumiem, ale nie dopuszczę do jakiejś tragedii. Jedziesz do domu, albo sam Cię do niego zawiozę.
    – Nie może Pan. Zaraz odbywa się lekcja.
    – Tak więc ją dowołam, nie dostaniesz nieobecności i doprowadzisz się do porządku.
    – Nawet Pan nie wie co mi jest, to jest jakiś cyrk. Poza tym odwołanie lekcji piętnaście minut przed jej rozpoczęciem byłoby nie w porządku w stosunku do reszty uczniów.
    – Od kiedy interesują Cię inni co?– Uniósł kącik ust. Moje postępowanie było tak samo bezsensowne jak dyskusja, którą z nim prowadziłam, jednak najzwyczajniej w świecie nie miałam siły na kontynuację codziennego zachowania.
    – Mam gdzieś innych.– Mruknęłam
    – Tak więc sprawa jasna, jedziemy.– Wstał i wziął moją torbę.
    – Jest Pan chory i niestabilny psychicznie. Ciekawe czy dla każdego ucznia zostałaby odwołana lekcja.– Powoli się podniosłam i automatycznie odepchnęłam jego dłoń, którą chciał mnie objąć.
    – Nie dla każdego. Masz szczęście, że jestem dziś samochodem.
    – To Pan ma szczęście.– Po wyjściu ze szkoły skierowaliśmy się na parking. Nie miałam pojęcia dlaczego akurat na sam koniec zajęć zaczęłam czuć się gorzej. Mimo braku jedzenia, w przeciągu kilku godzin zażyłam conajmniej sześć tabletek przeciwbólowych.
    – Zaraz napiszę informację o odwołanych zajęciach.– Otworzył mi samochód na co przewróciłam oczami.
    – Mam ręce.– Wsiadłam, a następnie trzasnęłam drzwiami.
    – A ja mam kulturę osobistą.– Mężczyzna również zajął swoje miejsce, a następnie ruszyliśmy.
    – Pan na prawdę ma coś w głowie poprzestawiane.
    – Uważaj na słowa.– Odpowiedział, a w międzyczasie robił coś na telefonie.
    – Jesteśmy już poza szkołą i nie czuję się jak uczennica, bo jedziemy Pańskim samochodem.
    – Odwołałem już zajęcia, ale planowo jesteś na lekcji. Skoro nie czujesz się jak moja uczennica to powiedz dlaczego źle się czujesz.
    – Nie jestem Pana uczennicą, tylko uczennicą liceum. To Pan jest moim nauczycielem, pseudo Profesorkiem.– Zauważyłam lekki uśmiech na jego twarzy.– Co jest takie zabawne?
    – Skoro ja jestem Twój to ty jesteś moja, proste. Odpowiedz na pytanie.
    – Ta rozmowa jest poniżej jakiegokolwiek poziomu. Źle się czuję.
    – Co konkretnie Ci jest?– Pojechał dłuższą drogą, podejrzewałam, że tak to się skończy, jednak powstrzymałam się od komentowania.
    – Nikt nie umie uszanować moich słów. Nikt. Nie chcę mówić co mi jest.– Miałam już naprawdę dość, oparłam głowę o szybę i zamknęłam oczy.
    – Dlaczego? Charlotte chcę Ci pomóc nie rozumiesz tego? Nie jestem ślepy i widzę, że Twoje zachowanie to tarcza obronna, długo tak nie pociągniesz.
    – Ponownie bawimy się w psychologa? Nie będę płacić za wizytę.
    – W takim razie jestem darmowym psychologiem.
    – To ja przyjmuję rolę niewspółpracującej pacjentki.– Zrobiło mi się niedobrze, upiłam kolejny łyk wody.– Muszę wysiąść.
    – Zaraz będziemy na miejscu.
    – Na prawdę muszę wysiąść.– Wypowiedziane przeze mnie słowa najprawdopodobniej zabrzmiały bardzo poważnie, ponieważ mężczyzna zatrzymał samochód na poboczu. Otworzyłam drzwi i wzięłam głęboki oddech. Nie mogłam zwymiotować, nie przy nim.
    – Bierz równomierne oddechy.– Jego słowa jeszcze bardziej wpływały na mój zły stan.– Proszę.– Podał mi gumę, bez zastanowienia wzięłam ją do ust.
    – Nie lubię Pana.– Wysapałam i odwróciłam głowę w stronę ulicy.
    – Wiem o tym, dlatego jeszcze bardziej chcę Cię do siebie przekonać.
    – To się nie uda.– Byłam zażenowana własnym stanem. Widział, że jestem słaba. W głowie pojawiły się wspomnienia z poprzedniego dnia, jak byłam domu nauczyciela, a następnie przypomniałam sobie gniew ojca. Czułam się okropnie, nikt nie był w stanie mi pomóc, nie mogłam nikomu powiedzieć. Bezradność dała o sobie znać pod postacią nabierających łez.
    – Popatrz na mnie Charlotte.– Pokiwałam przecząco głową, moja broda zaczęła drżeć.– Widzę Twoją twarz w lusterku.
    – Tylko pogratulować.– Odpowiedziałam nerwowo ocierając oczy. Nie wytrzymałam, naiwnie zapłakałam i schowałam twarz w dłoniach.– Tak bardzo źle się czuję.
    – Nie będę w stanie Ci pomóc jeśli nie dowiem się o szczegółach.– Czułam na sobie jego wzrok.– Powiesz mi chociaż co się dzieje, ale bez podawania przyczyny.– Już i tak się upokorzyłam, nie miałam nic do stracenia.
    – Boli mnie dolna część kręgosłupa i nogi, jest mi słabo, niedobrze i nie mam siły.– Wzięłam głęboki wdech. Popełniłam olbrzymi błąd.– Znowu się potłukłam.
    – Ty się potłukłaś? Rozumiem. Mówiłaś o tym rodzicom?
    – Nie chcę ich martwić, mają dużo pracy.– Upiłam kilka łyków płynu. Od miętowej gumy zrobiło mi się minimalnie lepiej, jednak łzy mimowolnie płynęły.
    – Mogliby Ci pomóc jeszcze bardziej niż ja. Jeśli ktoś Cię bije to pamiętaj o tym, że to nie jest Twoja wina i nie masz się czego wstydzić. Na wszystko można znaleść rozwiązanie.
    – Już Pan skończył? Nikt mnie nie bije, bardzo niefortunnie spadłam za schodów. Możemy już jechać.– Zamknęłam drzwi.
    – Nie wierzę w to.– Nauczyciel ruszył i zerkał na mnie co jakiś czas w lusterku, zauważyłam to, ponieważ robiłam dokładnie to samo.
    – Nie prosiłam o wyrażanie Pańskiego zdania na ten temat.
    – Wiem o tym, jednak widzę, że jesteś bezradna.
    – To mylne stwierdzenie.
    – Łzy, które widzę nie są spowodowane smutkiem. Już trochę przeżyłem, także umiem takie coś stwierdzać.
    – To nie są łzy.
    – Nie? W takim razie co to?
    – Rozpacz spowodowana zbyt długim przebywaniem w tak tragicznym towarzystwie.– Przewróciłam oczami, a następnie je otarłam. Marzyłam o czterech ścianach pokoju, gdzie miałabym spokój od wszystkich i wszystkiego.
    – Zaraz będziemy na miejscu. Zadbaj o siebie.
    – Dbam o siebie. Od kiedy Pan wie, że mieszkamy praktycznie naprzeciwko?
    – Chyba od dwóch tygodni.
    – Rozumiem. Ta dzielnica jest okropna.
    – Dla Ciebie wszystko jest okropne, dobrze mi się tu mieszka.– Zaparkowaliśmy przed moim domem, tak więc odpięłam pas.
    – Zobaczy Pan, że ta dzielnica nie jest tak miła i spokojna jak się wydaje.– Otworzyłam drzwi, a następnie wyszłam i nimi trzasnęłam. Nie usłyszałam jego odpowiedzi. Po wejściu do domu przebrałam się w krótkie spodenki oraz szeroką koszulkę, siniaki wyglądały wręcz okropnie, lecz całe szczęście nie zauważyłam żadnych stanów zapalnych. Położyłam się i przykryłam kocem. To był okropny dzień, a im dłużej myślałam o jego szczegółach, tym większe zażenowanie czułam. Praktycznie nigdy nie zdażyło mi się płakać w obecności ludzi, nie licząc ojca. Wciąż byłam zła na nauczyciela, jednak bez jego pomocy najprawdopodobniej bym zemdlała. Głęboko westchnęłam i zamknęłam oczy.

Laurence

Po wejściu do domu odłożyłem torbę i usiadłem na kanapie. Zdawałem sobie sprawę, że odwołanie lekcji nie było na miejscu, jednak uważałem to za rozsądne. Charlotte z niewiadomego powodu była w cholernej rozsypce, widziałem to. Jej łzy szczególnie mnie zdziwiły, ponieważ zdążyłem ją nieco poznać, a tym samym wywnioskować, że nie okazywała słabości. Coś musiało wydarzyć się wczorajszego dnia, zakładałem wieczorne spotkanie ze znajomymi, bo jak była u mnie to czuła się dobrze. Pozornie poznawałem dziewczynę bardziej, jednak wciąż wiedziałem tyle co nic, niesamowicie mnie to męczyło.
Niepokojącym faktem stało się również podświadome uzależnienie od jej osoby. Po wczorajszej wizycie myślałem o niej praktycznie cały czas.
Wstałem i dałem do szklanki kilka kostek lodu, a następnie nalałem whiskey. Środek dnia nie był odpowiednim momentem na takie działania, lecz potrzebowałem się odstresować. Upiłem płyn. Oczami wyobraźni widziałem nagie ciało nastolatki. Za każdym razem, gdy była obok mnie przypominałem sobie o tym. Mimo dzisiejszego, zakrywającego stroju zauważyłem subtelnie odznaczający się biustonosz, którego zazwyczaj unikała. Doskonale wiedziałem do czego mogły doprowadzić obsesyjne spekulacje, jednak nad wszystkim panowałem. Wsiadając samochodu zaufała mi, tak więc w kolejnych tygodniach nasz kontakt miał szansę na diametralną, pozytywną zmianę. Jednocześnie martwiłem się o nią i satysfakcjonowała mnie jej bezradność, nie było to zdrowe, ale nikomu nie spowiadałem się z własnych myśli. Dolałem więcej alkoholu i sięgnąłem po telefon. Przypomniało mi się o anonimowym rozmówcy, lecz skrzynka mailowa była pusta. Praktycznie momentalnie opróżniłem nową porcję trunku. Zbyt dużo działo się w przeciągu kilkunastu dni. Bezmyślnie przyglądałem się ostatnio wysłanej wiadomości i zacząłem pisać nową.

12:32
„ Jeśli nie dostanę odpowiedzi zwrotnej do wieczora, to blokuję kontakt."

Nie miałem pojęcia po jaką cholerę angażowałem się w tą dziecinadę, jedynym powodem mogły być czarne scenariusze, ponieważ w dalszym ciągu nikogo nie podejrzewałem. Za kilka godzin sprawa powinna była stać się jasna.
Sięgnąłem po książkę i wraz z towarzystwem ulubionego alkoholu oddałem się lekturze.

***

Około godziny dziewiętnastej rzuciłem przeczytaną lekturę na podłogę. Ponownie przesadziłem z procentami, lecz również i tym razem posiadałem racjonalne wytłumaczenie. Wstałem. Powolnym krokiem podszedłem do okna, byłem ciekaw jak czuła się moja Charlotte. Czy wciąż ją wszystko bolało? Co do kurwy nędzy jej dziś dolegało? Uderzyłem dłonią w kuchenny blat i ciężko westchnąłem. Nie wiedziałem nic. Z całego serca chciałem znaleść się w jej pokoju, a następnie obejrzeć każdy jebany milimetr ciała nastolatki w poszukiwaniu nowych obrażeń. Kto był skurwielem, który ją bezkarnie krzywdził?
Następne tygodnie zamierzałem poświęcić na rozwiązanie wszelkich wątpliwości, moja duma nie powinna była ucierpieć, a dodatkowo rozpocząłbym solidną pokutę za grzechy.


*******

dzień dobry!! bardzo mi miło, że sporo osób przeczytało moje małe dzieło. jak wam się podoba?
chętnie poczytam wszelkie uwagi (te miłe oraz nie).
cieszyłabym się z gwiazdeczek, no bo przecież-
"I just wanna see you shine cause i know you are a stargirl."

buziaki,

💋💋

cyanidelly

Arcane Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz