ROZDZIAŁ 11

190 14 1
                                    

SATORU


To nie tak, że ją polubił.

Czuł się za nią po prostu w jakiś sposób odpowiedzialny. To on uratował jej przecież życie i przyprowadził do liceum, dzięki czemu podjęła się nauki korzystania ze swojej przeklętej energii, a potem co jakiś czas musiał organizować jej treningi w zastępstwie Nanamiego. Tylko jego poczucie obowiązku sprawiało, że od czasu do czasu jego myśli uciekały w jej stronę.

Odchylił się do tyłu na krześle, splatając dłonie za głową i opierając nogi na biurku w swoim pokoju, przy którym siedział wypełniając raporty z kilku ostatnich misji. Po raz drugi w ciągu kilkunastu minut zaczął znów myśleć o tej męczącej dziewczynie i zaczynało już powoli działać mu to na nerwy.

No dobrze, pomyślał, zastanówmy się nad tym chwilę. Bywała znośna, nie dało się temu zaprzeczyć. Pomimo szoku, jaki wywołało w niej pojawienie się nagle klątw, magii Jujutsu i całej reszty szybko przeszła nad tym do porządku dziennego i nie emocjonowała się tak, jak pewnie miałaby w tej sytuacji prawo. Pamiętał, jak pocieszył ją niepewnie tamtego dnia, kiedy odkryła możliwości swoich oczu i wydawała się być całkowicie zagubiona, a mimo wszystko z tego, co słyszał potem od Shoko, szybko rzuciła się w wir nauki i pracy nad szlifowaniem swojego talentu. Doceniał w niej te cechy, choć przecież nie były jakoś wybitnie imponujące.

Bywała też... miła. Wiedział, że Shoko ceni sobie jej towarzystwo i że Nanami zdaje się dobrze z nią dogadywać a żadne z nich nie było przecież jakoś szczególnie otwarte na nowe znajomości. Widział zresztą, jak się przy nich zachowywała, jak nie szczędziła im pochwał i pocieszała, kiedy byli nie w sosie. To sprawiało, że Satoru chcąc nie chcąc musiał przyznać, że Akira musiała być przynajmniej... Cóż, w porządku.

Ale było coś jeszcze. Jej poczucie humoru. Jej cięty język. Jej uśmiech. Sposób, w jaki się poruszała. Milcząca determinacja, z którą nieporadnie usiłowała nadążyć za nim podczas ich treningów. W jakiś sposób zaczął zwracać uwagę na wszystkie te drobne, związane z nią rzeczy.

Może to właśnie dlatego bywał dla niej tak uszczypliwy na co dzień i bezwzględny podczas treningów. Może po prostu nie mógł jej pozwolić, żeby go polubiła i żeby okazała mu sympatię w obawie przed tym, co mogłoby się później wydarzyć. Uspokajał swoje sumienie tłumacząc sobie, że to ona miała problematyczny charakter i musiał zachowywać się wobec niej w ten sposób, ale wiedział, że to nie do końca prawda.

Krzesło, na którym siedział opadło z głośnym stuknieciem na wszystkie cztery nogi i Satoru z głośnym westchnieniem zmusił się do skupienia na raporcie.

Nikt nie każe mi się przecież z nią przyjaźnić, pomyślał. Mogę trzymać ją na stosowny dystans i spotykać się z nią tylko wtedy, kiedy będzie to absolutnie konieczne.

Tak, tak właśnie zrobi. Tak będzie najlepiej dla wszystkich.


AKIRA


Drzwi od gabinetu medycznego otworzyły się gwałtownie i do środka wszedł dziarskim krokiem Satoru, trzymając w rękach coś, co wyglądało na papierową torbę.

Akira podniosła na niego wzrok znad studiowanej właśnie książki o anatomii.

- Satoru? - rzuciła, unosząc brwi. - Co ty wyprawiasz? Nie zapomniałeś przypadkiem o pukaniu?

T I M E L E S S (Satoru Gojo x OC)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz