IX

40 4 2
                                    

Dzień przed sylwestrem, a dokładniej mówiąc w sobotę, niemalże od samego rana Remus siedział u Lily, pomagając jej w przygotowaniu listy rzeczy do kupienia oraz zrobienia, aby następnie wybrać się z nią na zakupy, w celu załatwienia tego co potrzeba.
Nie widzieli się oni praktycznie przez całe święta, ponieważ szatyn spędzał je u rodziców i wrócił do domu dopiero wczoraj późnym wieczorem, więc jak można było się spodziewać, ciężko im to szło, ze względu na to, iż zamiast skupić się na tym, co mieli do zrobienia, rozmawiali na przeróżne tematy, co chwila znajdując jakiś nowy, warty opowiedzenia i skomentowania.
Jakimś cudem uwinęli się jednak z tym przed godziną dwunastą, dzięki czemu zdążyli wrócić do domu z tym co kupili jeszcze zanim na zegarze wybiła piętnasta. Uznając, że nie ma co się zbytnio ociągać, rozpakowali przywiezione przez nich torby, zabierając się następnie za przygotowywanie sałatek oraz kilku innych potraw, które na spokojnie mogą stać sobie do jutra, żeby nie zostawiać wszystkiego na ostatnią chwilę.

- Ej ale przecież w razie czego w tych domkach też będą jakieś kuchnie. - odezwała się rudowłosa, krojąc w międzyczasie ogórka. - Więc możemy zostawić sobie część w którejś lodówce i w razie czego po to pójść.

- Tyle tego raczej nam nie wyjdzie, no chyba, że każdy coś przyniesie, to na pewno nie zmieścimy tego wszystkiego na stół, tym bardziej, że jeszcze James zamawiał nie wiadomo co i wtedy jednak będzie trzeba tak zrobić. - odpowiedział jej Lupin, wylewając ciasto na blachę. - Coś za dużo mi tego wyszło. - zmarszczył brwi, widząc, że ledwo się zmieściło.

- Ta blacha jest niższa niż te standardowe i zawsze mi też wychodzi na styk, więc się nie przejmuj.

- Jak tego nie wyleje to będzie dobrze. - powiedział zielonooki, bardzo powoli wstawiając ciasto do rozgrzanego piekarnika. - Dobra. - ściągnął rękawice, kładąc je na blat. - To teraz babeczki. Gdzie mówiłaś, że są foremki?

- Pierwsza szafka, na lewo od wejścia, na samej górze. - odpowiedziała, niezaprzestając krojenia. - I jak możesz to wyciągnij mi z niej od razu te dwie większe kryształowe miski.

Mężczyzna przeszedł przez kuchnię, w pierwszej kolejności wykonując prośbę przyjaciółki, a dopiero później biorąc to, czego sam potrzebował.
Wrócił na poprzednie miejsce, zabierając się od razu za zrobienie babeczek, przygotowując sobie na początku wszystko co potrzebne, aby nie musieć później niczego szukać.
I kiedy zaczynał już mieszać ze sobą wszystkie składniki, a kobieta przekładała zrobione przez nią sałatki do wcześniej podanych jej misek, z korytarza dobiegł odgłos otwieranych drzwi.

- Ten facet jest tak gadatliwy, że masakra. - po chwili w wejściu pojawił się James, ściągając z nosa zaparowane okulary, aby je przetrzeć. - Myślałem, że godzinę będzie mi te klucze dawał. - założył je z powrotem na nos, dopiero teraz zauważając szatyna, stojącego niemal przy samym oknie. - Remus? Co ty tu robisz?

- No.. Pomagam Lily w kuchni. Tak jak się umawialiśmy. - Lupin spojrzał na niego trochę zdezorientowany.

- A to nie miało być jutro? Myślałem, że wracasz dopiero dzisiaj wieczorem.

- Przecież przedwczoraj mówiłam ci, że część ogarniemy w sobotę skoro Remus będzie już w domu, żeby mieć później mniej pracy. - rudowłosa spojrzała męża. - Jak mnie słuchałeś?

- Właśnie nie wiem, bo sobie tego nie przypominam. - zerknął na nią przepraszająco. - Pewnie mówiłaś to jak pisałem pismo dla Clearwater.

- Zdecydowanie powinieneś brać na siebie mniej spraw, bo jak dalej będziesz pracował całymi dniami to mi się zamęczysz. Od teraz będę zabierała ci laptopa po dziewiętnastej i oddawała rano zanim wyjdziesz do pracy.

Shut up Black \\ WolfstarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz