Rada

13 4 2
                                    

- Tak nie może być!- ciężka pięść króla z hukiem opadła na stół. – Chcecie mi wmówić, że to przypadek? Myślicie, że wam uwierzę?! Nie będziecie robić ze mnie durnia! – wychrypiał ze złości, czerwieniąc się na twarzy niczym przepompowany balon.

- Nasza królewska mość uważa, że powinniście się temu przyjrzeć i znaleźć wytłumaczenie. Zaradzić niepokojącej sytuacji – w stronę delegatów ukłonił się starszy doradca króla, próbując złagodzić ostre słowa władcy.

- Nie tylko Posset cierpi - odpowiedziała spokojnie siedząca naprzeciw kobieta w jasnych włosach – lud Skove również jest dręczony przez demony. Od zeszłego lata napadały na nas czterokrotnie...

- Czterokrotnie?! Chyba sobie żartujesz Pernille! Wasze słowa to kpiny! – wydyszał rozwścieczony Richard. – W tym miesiącu odnotowaliśmy pięć przypadków, rozumiesz?! Pięć w jednym miesiącu! – swoją wielką dłonią chwycił stojący przed nim kielich i jednym tchem pochłonął jego całą zawartość, a resztki niedbale wypitego wina osiadły na gęstej brodzie i wąsach monarchy. Król odstawił kielich, kiwnął na pazia, po czym wytarł rękawem pozostałości trunku. Widząc to Pernille skrzywiła się nieznacznie, próbując ukryć niesmak.

- Może ty mu wytłumaczysz – skapitulowała podnosząc do góry dłonie i spojrzała na milczącego mężczyznę siedzącego po jej lewej stronie.

- Czy król sugeruje, że Sojusz napuszcza biesy na jego poddanych? – spytał ciemnowłosy mężczyzna o hebanowej cerze, a jego słowa kierowane były do zgarbionego doradcy monarchy.

- Król... – zaczął stary Consylio, ale nie dane było mu dokończyć, gdyż w słowo wpadł mu rozwścieczony Richard.

- Król jest tu! Tu! Widzisz?! Czy mam się przybliżyć żebyś mnie zobaczył?! Siedzę na tym jebanym tronie i czekam, aż powiecie coś sensownego!

- Sir Consylio, myślę, że król chce przemyśleć swoją odpowiedź na moje pytanie.

Stary doradca pośpiesznie położył dłoń na ramieniu króla i wyszeptał mu coś do ucha. Władca choć sapał ze wściekłości, to nic nie odpowiedział. Spojrzał na skute mrozem okno i wziął głęboki oddech.

- Nie chciałem was urazić, Najwyższy - mimo przeprosin jego ton nie wyrażał skruchy – rok to już trwa, rok! Wasze ziemie są bliżej, a jednak to nas spada ta plaga! Żadne z was nie znalazło odpowiedzi! Callus mówił... a właściwie to gdzie on jest? Czy nie powinien być tu obecny?!

- Callus, mój panie, został wysłany po przedstawiciela z ludu Squamae. Powinien był wrócić dwa dni temu. Mogę wysłać paru zbrojnych żeby sprawdzić...

- Nie bądź śmieszny! – przerwał mu lekceważąco król - ta młoda jaszczurka da sobie radę. Jeżeli coś go zatrzymało, to cóż, współczuje - na myśl o krwawej rzeźni, którą był w stanie urządzić uzdolniony królewski pieśniarz, Richard uśmiechnął się z nieukrywaną przyjemność. Miecz i przeciwnik - tak, to było coś, co rozumiał, gdyż całą młodość spędził na pojedynkach, polowaniach oraz przede wszystkim karczemnych burdach. Drugi z rodu, nie od początku przeznaczony był dla tronu, który obecnie bezlitośnie uwierał go w zadek. Z zamyślenia wyrwało go hałaśliwe wejście gnoma ubranego w pstre szaty, mocno kontrastujące z jego bladą cerą.

- Nie posyłałem po ciebie – rzucił naburmuszony król spoglądając na idącego na rękach trefnisia.

- Panie, mój królu i władco! Jak możesz odbywać naradę błaznów bez jej honorowego członka! – gnom wydął usta w udawanej urazie i wykonał salto do tyłu, zwinnie lądując na miękkim dywanie wyłożonym przed kominkiem. Z głębokiej kieszeni swojej szaty wyjął ostry, krótki nóż oraz kawałek drewna i nie poświęcając nikomu więcej uwagi zaczął z zapałem coś strugać. Król uniósł w zamyśleniu jedną brew, a następnie powrócił znużonym wzrokiem do siedzących w komnacie gości.

MAOMEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz