Pełznący cień

2 1 0
                                    

W pomieszczeniu panował półmrok. Blade światło nielicznych świec rzucało długi cień na podniszczone ściany. Stara karczma, w której się umówili, znajdowała się na obrzeżach Solei i od paru lat była już opuszczona. Na ziemi walały się kawałki szkła i poczerniałego tynku. Przez okna pozbawione szkieł wpadał nocny wiatr i wył w kominie. Poprzewracane, zbutwiałe ławy leżały na ziemi śmierdząc zgnilizną i robactwem. W rogu pomieszczenia stała postać w ciemnej pelerynie z kapturem głęboko naciągniętym na twarz, którą przezornie zasłaniała czarna maska. Na dłoniach splecionych na plecach miała skórzane rękawiczki o zwyczajnym kroju, z którego nie sposób wywnioskować ich pochodzenie. Cała postać była nijaka i z powodzeniem ukrywała wszelkie szczegóły mogące zdradzić jej tożsamość.

Nagle zimny podmuch powietrza przygasił świece, a do pomieszczenia wpełzł cień w akompaniamencie ptasich skrzydeł.

- Jak zawsze punktualny - cierpko powiedziała zakapturzona postać odwracając się twarzą do istoty nocy. Ciemność, przypominająca kształtem ptaka, rozpadła się na drobne kawałki i formowała w człowieczy cień.

- Jestem, by przekazać Ci nowe rozkazy. Zawiodłeś człowieku - rozległ się skrzekliwy, przeszywający powietrze głos. Ciemne oczy bez powiek patrzyły nieruchomo na stojącą w rogu personę. - Pętla się zacieśnia, lecz nie wszystko zostało pochwycone. Dzisiejsza noc była jedynym niepowodzeniem, które Prastary może ci wybaczyć.

Palce w skórzanych rękawicach zacisnęły się mocniej na plecach człowieka.

- Przedwieczny wie, że jeden nieudany krok nie oznacza, że zawiodłem - bezbarwnym głosem odpowiedział stworowi człowiek. Jego myśli wybiegały już daleko w przyszłość, gdy Pogrążony w Mroku przemówił.

- Pan żąda krwi.

- Cliche - mruknął do siebie człowiek. - Dostanie ją - dodał głośniej odwracając się do stwora plecami. Pogrążony w Mroku zaskrzeczał przeciągle.

- Jutro na uczcie, inaczej Prastary wezwie twoją krew. Pętla się zacieśnia.

- Dostanie ją - powtórzył człowiek pogrążając się w myślach. - Przekaż Prastaremu, że... - zaczął, ale nie dokończył, gdyż cień wspiął się w ciszy po ścianach i znikł. Zamaskowana postać została sama. Cisza szczelnie otuliła pomieszczenie.

Człowiek jeszcze przez chwilę stał bez ruchu. Na wspomnienie o tym, że D'Arrow wyślizgnął się z zastawionej na niego pułapki, prychnął gniewnie, a w jego rękach pojawiły się dwa kamienie: jeden wielkości dojrzałej wiśni, drugi wielkością przypominającą kurze jajko. Mniejszy był tak czarny, że pochłaniał światło i ział bezdenną pustką, drugi zaś błyszczał głęboką zielenią przecinaną złotą nicią zastygłą w jego wnętrzu. Postać zaczęła szybko nimi obracać w palcach lewej dłoni. Wyglądało to jak wyuczony przez lata nawyk .

Myśl o tym, że to, czego pragnie jest tak blisko napawała go niezdrową ekscytacją. W końcu zetrze z oblicza ziemi wszelkie plugastwa, a zemsta będzie jego. W końcu uwolni kontynent od burdu elfów, krasnoludów, squamae i innych pozostałości po świecie, który przebrzmiał. Prastary żąda krwi? Dobrze się składa, on też jej potrzebuje - i to królewskiej. Wiedział, co robić, trzeba było dopracować jedynie parę szczegółów. Na szczęście wszystkie pionki na szachownicy były odpowiednio ustawione. Pozostawało pytanie: szach czy mat?

Obracające się w dłoni człowieka kamienie uniosły się nieznacznie w powietrze i zamarły. Postać wpatrywała się w nie przez chwilę po czym stanowczym ruchem pochwyciła je z powrotem i włożyła do kieszeni. Los przemówił. Uczta przesilenia wiosennego zapowiadała się wybornie. Człowiek odwrócił się na pięcie i opuścił karczmę kierując się w stronę zamku.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 01 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

MAOMEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz