Rozdział 20

235 39 8
                                    


Obudził mnie nieznośny, ostry ból głowy. Chciałam unieść rękę, ale coś krępowało moje ruchy. Zamrugałam kilka razy, z trudem uchylając ciężkie powieki. Jęknęłam, gdy tępe dudnienie w głowie rozchodziło się po niej coraz mocniejszymi falami. Mrugałam, bezskutecznie próbując pozbyć się okropnej mgły, która zasnuła mi wzrok. Kurwa, co jest! Było mi niedobrze. Bolała mi głowa i miałam wrażenie, jakby na oczy ktoś założył mi półprzeźroczystą folię. Spróbowałam wstać, ale ciało nie chciało współpracować.

Coś poruszyło się niedaleko mnie.

– Obudziłaś się?

Zmarszczyłam brwi.

– Sophie?

– No proszę, czyli jednak twój mózg działa. Trochę się bałam, bo mocno oberwałaś – zachichotała.

– Co tu się dzieje? Co mi kurwa zrobiłaś?

– Ach, to tylko takie małe zabezpieczenie – cmoknęła. – Nie mogliśmy ryzykować, że odwalisz jakiś numer.

– My? – chyba nie do końca rozumiałam o czym bredziła.

– No wiesz ja, Ivar i nasi ludzie.

Zaraz... nasi? W sensie jej i jego? Jezu, może tylko śnię? To się wydawało niedorzeczne!

– Ty i on? Dlaczego? – zapytałam cicho.

Kuło mnie w środku na myśl, że odnaleziona po latach siostra zdradziła mnie bez mrugnięcia okiem.

– Och, nie bierz tego do siebie Kearo – pogłaskała mnie po głowie. – Obiecuję, że twoja sytuacja się poprawi i ten stan nie będzie trwać wiecznie, tak jak u mnie.

– Co ty bredzisz? Przecież ja ci nic nie zrobiłam! – podniosłam głos.

– Nie celowo, ale jednak byłaś gotowa sięgnąć po to, co należy się mnie. A gdybym ci zaproponowała, żeby zemścić się na Dhoirze i odebrać władzę Ardalowi, zgodziłabyś się? Poszłabyś za mną wiedząc, że jedyne czego pragnę to zemsta?

Zamilkłam, gdy dotarło do mnie jak bardzo pogrążona w swoim szaleństwie jest dziewczyna, którą każdy uważał za miłą i słodką.

– Widzisz? – jej głos wyraźnie się oddalił. – Musisz wszystko przemyśleć. Obiecuję, że gdy nadejdzie czas, staniesz u mojego boku jako moja prawa ręka. Będziemy rządzić siostrzyczko. Razem. McMillon i O'Grady – roześmiała się perliście.

– Co się stało z Dhoirem i Leithem? – zapytałam zdjęta nagłym strachem.

– Oni są jak karaluchy, nie tak prosto jest się ich pozbyć.

– Jak możesz mówić tak o Leithcie? Przecież on zawsze o ciebie dbał? – nie mogłam uwierzyć w to co słyszę.

– Tak, biedny kochany braciszek – westchnęła przeciągle. – Wojna wymaga ofiar siostrzyczko. Musiałam wybrać. On, albo my.

Trzasnęły drzwi.

Zostałam sama.

Chciało mi się płakać. Jak mogłam być taka ślepa. Jak mogłam nie przewidzieć, że jej gniew i wsparcie Novy właśnie tak mogą się skończyć! Kto wie, czy trucie lekami nie namieszało jej w głowie!? Byłam wściekła na sytuację w jakiej się znalazłam i na bezsilność, którą czułam.

Jednak najgorsze było to, że kompletnie nie miałam wpływu na bezwładne ciało. Pozostało mi czekać i liczyć, że podali mi to świństwo tylko jeden raz. Przymknęłam oczy, wyrównując oddech i uspokajając umysł. Powoli odpłynęłam.

Zapłacisz za wszystko - ZAKOŃCZONA! BĘDZIE WYDANA!!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz