Rozdział 5

33 6 0
                                    


Łucja

Mocno uderzałam pięściami w drzwi, ale czułam, się bezradna. Krzyczałam i błagałam Kamila, aby się opamiętał i nie zrobił nic głupiego. Z bezsilności zaczęłam płakać a właściwie wyć. Czułam, że zaczyna mnie boleć prawy policzek. Podeszłam do lustra i zobaczyłam, że zaczyna puchnąć. No nieźle mnie załatwił. Chyba przez kolejne tygodnie nie będę wychodzić z domu. Dopiero co zagoiło mi się prawe oko po ostatnim wybryku Kamila. Jak przywalił mi, bo nie było już pieniędzy, na koncie to aż straciłam przytomność. Kiedy się obudziłam, byłam sama w domu, ale nie było telewizora. Więc już wiedziałam, że mój szanowny mąż zabrał go do lombardu albo nie wiadomo gdzie. Po tym incydencie nie było go dwa dni w domu. Żałowałam wtedy, że nie miałam numeru do Piotra, bo chciałam z nim porozmawiać albo chociaż go usłyszeć i przeprosić za swoje zachowanie. A teraz był tutaj, przyjechał do mnie. Chciał mnie zobaczyć. Boże błagam, ratuj go. Nie wiedziałam, co mam robić, czy powinnam zadzwonić na policję, ale wtedy Piotr też będzie miał problemy. Byłam bezsilna, ale musiałam wziąć się w garść. Podeszłam do drzwi i zaczynałam nasłuchiwać. Przywarłam uchem do drzwi i słyszałam szarpaninę, ciosy i jęki, matko kochana co oni tam robią. Odchodziłam od zmysłów i kiedy brałam telefon, do ręki drzwi się otworzyły. Cofnęłam się, bo bałam się, że Kamil mnie zabije, ale w drzwiach pojawił się Piotr. Miał rozciętą wargę i potargane włosy, uśmiechnęłam się na jego widok i bez wahania podbiegłam do niego, wtuliłam się w jego ramiona. Przytulił mnie i całował, po głowie szepcząc.

- Już będzie wszystko dobrze.

Chciałam mu wierzyć, ale wiedziałam, że to nie będzie takie łatwe. Znowu się rozpłakałam, łzy same popłynęły, ale teraz z radości, że jednak nic mu się nie stało.

- Łucjo mam do ciebie prośbę. Zabierz torbę oraz co tam jeszcze potrzebujesz i zabieram cię do siebie. Tam na spokojnie porozmawiamy, o nic się nie martw. - Mówił do mnie łagodnym głosem, a ja patrzyłam jak zahipnotyzowana w te zielone oczy.

- Kwiatuszku jesteś tutaj ze mną? - dotknął mojego napuchniętego policzka i wtedy się otrząsnęłam i odsunęłam od niego. Patrzyłam chwilę na faceta, który bił się dla mnie. Walczył o kobietę, której nie znał, a mimo to chciał mi pomóc.

- Piotr, ale jak sobie to wyobrażasz, ja nie mogę tak wyjść i zostawić go tutaj. - powiedziałam ze smutkiem w głosie.

- Możesz kochana, on traktuje cię jak rzecz, więc dzisiaj ty zrobisz podobnie. Dostał mały wycisk, więc przez najbliższe dni będzie dochodził do siebie. Ma złamany nos i prawdopodobnie też żebra, ale mogę się mylić. - patrzyłam na niego, a on się szczerzy. Widać było, że był z siebie dumny. Też się uśmiechnęłam i postanowiłam zaryzykować.

- Poczekaj, zabiorę tylko najpotrzebniejsze rzeczy. - Wbiegłam szybko po schodach do sypialni. Słyszałam, jak Piotr się śmiał i krzyczał do mnie, abym się nie zabiła na tych schodach. Wyjęłam torbę i spakowałam bieliznę i kilka ciuchów. Z łazienki zabrałam kosmetyczkę wraz ze szczoteczką do zębów i zbiegłam na dół. Zabrałam torbę z laptopem i papierami z pracy i weszłam do przedpokoju.

- Gotowa? Daj mi tę torbę i chodź, dopóki Kamil jest nieprzytomny. - powiedział i wziął ode mnie torbę i wyprowadził mnie z domu. Zamknęłam drzwi na klucz, bo to jednak była nasz wspólność majątkowa więc nie chciałam, aby ktoś nas okradł.

Minęłam mojego męża, który leżał na trawie. Miał faktycznie złamany nos a dodatkowo rozcięty łuk brwiowy. Musieli się nieźle bić. Piotr chwycił mnie za rękę i pocałował małe rany. Uśmiechnęłam się i dałam mu do zrozumienia, że nic nie boli, bo widziałam w jego oczach, że się martwi. Poprowadził mnie do samochodu, otworzył drzwi pasażera i przytrzymał mi rękę, abym powoli wsiadła. Nachylił się w moją stronę, po czym zapiął pas. Pocałował mnie w czoło i zamknął drzwi. Do bagażnika schował torby i zająć miejsce kierowcy. Popatrzył na mnie i ponownie chwycił moja dłoń i ucałował. Odpalił samochód i ruszyliśmy w drogę. Jeszcze ostatni raz popatrzyłam na swój dom i zauważyłam, że Kamil zaczął się podnosić. Spojrzałam na Piotra, a on powiedział.

- Mówiłem ci, że nic mu nie będzie. Był pijany i naćpany więc jeszcze przez jakiś czas nic nie będzie czuł. Dopiero jutro poczuje moje pięści. - uśmiechnął się i przyspieszył.

Droga mijała nam szybko, a ja czułam się zmęczona. Oczy mi się kleiły, ale nie chciałam zasnąć.

- Kochana zdrzemnij się, jeszcze jakieś pół godzinki i będziemy na miejscu. Obudzę cię. - mówił łagodnie.

- Dobrze może na chwilę zamknę oczy. - nawet nie wiem, kiedy zasnęłam.

Obudził mnie dotyk na policzku. Poczułam lekki ból i skrzywiłam się. Otworzyłam oczy i widziałam zmartwiony wzrok Piotra. Uśmiechnęłam się i powiedziałam.

- Nic mi nie jest, więc proszę cię, nie martw się i uśmiechnij się, bo uwielbiam twoje dołeczki. - po tych słowach Piotr uśmiechnął się tak, abym zobaczyła te cudowne dołeczki w obu policzkach i pocałował mnie w czoło.

- Jesteśmy na miejscu. Chodź, znajdziemy zaraz jakiś lód w domu na twój policzek. - powiedział i wysiadł pierwszy z samochodu.

Nie zdążyłam chwycić klamki od drzwi, a on już był po mojej stronie i otworzył je dla mnie. Podał mi rękę i pomógł wysiąść. Zabrał torby z bagażnika, podał rękę i poprowadził do windy. Znajdowaliśmy się w podziemnym garażu, nawet nie wiedziałam, gdzie jestem. Pokiwałam głową sama do siebie, bo zaufałam obcemu mężczyźnie, który z wyglądu wygląda jak bandzior. Czułam, że Piotr był dobrym człowiekiem, bo przy mnie był delikatny i spokojny. Weszliśmy do windy i zauważyłam, że wcisnął przycisk z numerem dziesiątym. Pomyślałam, że musi mieć obłędny widok. Staliśmy w ciszy i czułam, że robi mi się gorąco. Normalnie ten facet mi się podobał, ale nie rozumiałam swojego zachowania. Zerkałam na jego postawę, był wysoki i dobrze wysportowany. Ciekawiło mnie czy ćwiczy jakieś sztuki walki. Patrzyłam na jego sylwetkę od góry po sam dół. W pewnym momencie aż musiałam oblizać usta, bo poczułam suchość w gardle. Zauważyłam, że Piotr popatrzył na mnie i powiedział.

- Chciałbym znać twoje myśli. Patrzysz na mnie, jakbyś chciała mnie zjeść. Jest to dla mnie komplement kwiatuszku, ale wszystko w swoim czasie. - powiedział i w tym samym momencie drzwi windy się otworzyły.

Ponownie chwycił moją dłoń i poprowadził w stronę drzwi do swojego mieszkania. Kiedy weszliśmy do środka, zapalił światło, a ja stanęłam jak zahipnotyzowana. Moim oczom ukazał się duży przestronny salon połączony z kuchnią w kolorze czarnym. Nie mogłam się napatrzeć. Podeszłam do blatów w kuchni i dotknęłam delikatnie jakbym, się bała, że coś zepsuje. Na środku stała wyspa kuchenna z wysokimi krzesłami. Aż wyobraziłam sobie, jak siedzimy razem i popijamy kawę albo ja kładę talerz z posiłkiem, a mój facet siedzi i przygląda mi się z miłością. Z moim rozmyślań a może bardziej marzeń wyrwa mnie głos Piotra.

- Podobają ci się? - podskoczyłam na jego głos.

- Masz bardzo piękne mieszkanie a kuchnia to marzenie każdej kobiety - mówiłam bardzo cicho, bo wstydziłam się swojego zachowania. Poczułam jego dłoń na moim sinym policzku.

- Łucjo spójrz na mnie. Nie masz czego się bać. Przy mnie nic ci nie grozi. Obiecuję, że nie zrobię niczego, czego sama nie będziesz chciała. - Stał blisko mnie, a ja zaczęłam szybciej oddychać. Podniosłam głowę do góry, aby spojrzeć na niego i widziałam, że jego zielone oczy aż płoną. Oblizałam usta, dając mu znak.

- Jeszcze nie dzisiaj kochana. Teraz opatrzymy twoje dłonie i przyłożymy lód do tego policzka. - dotknął go i delikatnie pogładził kciukiem. Wtulałam się w jego dłoń, bo czułam bijące od niego ciepło.

- Och kwiatuszku chyba jesteś zmęczona. Chodź, pokażę ci pokój gościnny, gdzie będziesz mogła odpocząć. - Chwycił mnie pod kolanami i wziął na ręce. Pisnęłam i chciałam się wyrwać.

- Piotr... Nie możesz, ja jestem za ciężka. - chciałam zejść, ale trzymał mnie bardzo mocno i nie chciał puścić.

- Co jesteś ? Nie bądź śmieszna. Kwiatuszku jesteś jak piórko, poza tym będę cię nosić na rękach już do końca swoich dni, ponieważ zasługujesz na to. - pocałował mnie w nos i ruszyliśmy do pokoju gościnnego.

NiezniszczalnaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz