III

171 8 13
                                    

Wczoraj wieczorem napisała do mnie moja przyjaciółka Akita. Chciała się spotkać na kawe bo właśnie przeprowadziła się ze swojej krainy by móc studiować w stolicy Ninjago. W sumie spoko, chętnie sie z nią zobacze, bo czemu nie?

No więc ubrałem czarne Jeansy, jakąś losową koszulke też w czarnym kolorze i zieloną bluze ze suwakiem. Przełożyłem przez głowe jeszcze torbe i wyszedłem z pokoju. Powiadomiłem Jay'a bo akurat jego spotkałem o tym że wychodzę i prawdopodobnie będę wieczorem.

Poszedłem do garażu i wsiadłem do swojego auta no i wyjechałem.

Umówiliśmy się ze spotkamy się w kawiarni Mood. Usiadłem przy stoliku na fotelu i czekałem na przyjaciółkę.

Po krótkim czasie dziewczyna się zjawiła i dosiadła sie do mnie. Jako że chłop powinien być gentelmanem to ja zamówiłem nam po kawie i ciastku i zapłaciłem za to. Taki już jestem. Po zjedzeniu Akita stwierdziła że chciałaby abym mniej więcej pokazał jej miasto więc poszliśmy na spacer i dużo rozmawialiśmy.

- a jak się trzymasz po tej tragedii z Harumi?
- bez zmian, wszystko po staremu
- dalej? Kiedy się w końcu pozbierasz?
- wiesz.. To nie takie proste zapomnieć o kimś kogo się kocha
- nie mów że jesteś w niej zakochany
- może - nie podobała mi się ta rozmowa za bardzo, ale nie chciałem być nie miły.
- jakoś będzie dobrzeee zobaczysz hahah

Robiło się już późno, odprowadziłem przyjaciółkę do jej nowego mieszkania, pożegnaliśmy się i w razie czego jesteśmy w kontakcie. Zanim jednak udałem się do auta to poszedłem do jakiegoś pobliskiego kiosku przy parku, przy którym akurat byłem. Chcąc nie chcąc kupiłem paczke papierosów. Oby tylko ninja się nie dowiedzieli. Wypaliłem 2 papierosy. Wsiadłem do auta i ruszyłem do domu.

Szczero nie pomyślałem by kupić gumy, ale udało mi się wejść do kalsztoru i do pokoju. Napisałem tylko Jay'owi że jestem już w domu i poszedłem pod prysznic.

Wyszedłem chyba po godzinie. Jest aktualnie 23 a na zewnątrz się rozpadało. Usiadłem przy biurku i znowu zatraciłem się w złych myślach co będzie dalej.

Ciekawe jak by świat wyglądał gdyby mnie nie było lub gdybym się zabił.

Nie wiem czemu ale popłakałem się. Mam dość siebie. Żaden ze mnie lider czy ninja. Jestem pizdą w świecie. Nie chce już być tym całym "bohaterem" to mnie wyniszcza od środka. Jeszcze do tego ta sytuacja z Harumi. O czym mam z nią niby rozmawiać?

Odkleiłem żyletke która była przyklejona do blatu biurka od spodu by nikt nie znalazł jej i zrobiłem kilka kresek. Nie ważne. W łazience tylko obmyłem rany i ubrałem bluzę i poszedłem spać bo mnie to uśpiło.

Następnego dnia wstałem po 11. Ale nie miałem siły wstać wiec leżałem tak w łóżku nie wiem ile. Nie miałem ochoty wychodzić do ludzi, wolałbym zniknąć lub chociaż zapaść się pod ziemie.

Usłyszałem pukanie do drzwi. Spojrzałem na godzine w telefonie i było po trzeciej popołudniu. Powiedziałem ciche prosze a do środka wszedł Kai.

- hej, młody wszystko okey? Od rana nie wychodzisz z pokoju, nawet na śniadanie.
- nie mam ochoty po prostu
- co się dzieje?
- w sumie nic, po prostu gorszy dzień mam
- mhmm co Ty na to byśmy się gdzieś wybrali? Taki męski wypad?
- dziękuję za propozycje, ale naprawdę nie chcę dziś nigdzie wychodzić.

Pov Kai

Kurde chciałem go wyciągnąć, ale uparty jest. Spróbuję ciągnąć to dalej

- no weź, ze mną nie pójdziesz?
- Kai prosze Cię, nie mam dziś siły - dalej odmawia.

Okradkiem rozgladałem się po jego pokoju myśląc co mógłbym wymyślić aby go stąd wyciągnąć ale kątem oka coś na biurku zabłysło. Podszedłem bliżej i już wiedziałem czemu nie chce nigdzie wyjść.

- Lloyd?
- hm?
- ściągnij bluze - spiął się gdy to powiedziałem - proszę ściągnij tą bluzę. - musiałem troche ostrzej by się posłuchał.

Zaczął powoli ściągać bluze i po chwili ujrzałem coś czego tak szczerze wolałbym nie zobaczyć. Znów to zrobił.

- gdzie jest reszta? - pokazałem mu jego żyletke by zrozumiał o co mi chodzi, ale dalej ani słowem się nie odzywał. - gdzie jest reszta tego żelastwa?
-pod biurkiem - głos mu zadrzał ale gdybym nie był surowszy to nigdy by nic nie powiedział. Czasem niestety musze podnieść głos, ale moim zadaniem jest go chronić, a prywatnie jest moim najlepszym przyjacielem i młodszym bratem więc to oczywiste że chce dla niego dobrze.

Schyliłem się pod biurko i ujrzałem 4 przyklejone do blatu od spodu żyletki. Odkleilem wszystkie, i nie mam zamiaru mu oddawać.

- to wszystkie?
- tak... - siedział skulony na łóżku. Odłożyłem to gówno na biurku i podszedłem do niego i go przytuliłem, a Lloyd się niestety popłakał, ale nie wyszedłem. Zostałem z nim dopóki się nie uspokoił
- przepraszam Kai
- nie rób tego więcej prosze.
- przepraszam - mówił totalnie przez łzy.
- nie przepraszaj bracie. Rozumiem Twój ból
- ja nie chciałem, t-to było silniejsze ode m-mnie, wybacz mi Kai
- już jest w porządku, zaufaj mi. - naprawdę żal mi tego chłopaka. Każdy z nas wiele przeżył ale z nas wszystkich to on miał najgorzej, jest z nas najmłodszy, ma dopiero 17 lat, a nosi w sobie tyle bólu...

Wyszedłem od niego dopiero wieczorem. Oczywiście zabierając mu jego żyletki. Opadłem zmeczony na łóżko. Po chwili przyszła moja piękna kobieta i zapytała czemu taki jestem więc wszystko jej wyjaśniłem. Też jej było przykro z powodu Lloyda. Przytuliła mnie na pocieszenie. Potem się tylko ogarnąłem i wróciłem do Skylor i położyliśmy się spać

~~~~~~~~

Siła miłości || Llorumi || NinjagoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz