Rozdział 3

707 31 4
                                    

Rozdział 3

— Eli.

Harry powiedział zdrobniale imię dziewczynki, chcąc zwrócić na siebie jej uwagę. Przez ostatnie pół godziny wędrowali pustymi korytarzami starając się omijać innych uczniów, mając nadzieję, że dziewczynka rozpozna okolice i zaprowadzi ich do miejsca, gdzie żyła wraz ze swoim ojcem. Niestety dla Elizabeth wszystko było nowe i ekscytujące. Wydawało się, że nigdy tak naprawdę nie opuściła swego pokoju. W pewnym momencie zapiszczała ze strachu, a później zaśmiała się rozbawiona, gdy schody, po których właśnie wchodzili zaczęły się poruszać. Każdy, kto wędrował po zamku wiedział, jak zdradliwe jest poruszanie się po nich, ale ona nie. Harry czuł żal i smutek w jej imieniu. Mała dziewczynka nigdy nie powinna być ograniczona do jednej przestrzeni, gdzie nie mogła mieć kontaktu z innymi.

— Tak? — spytała, spoglądając na niego.

— Czy wiesz, z jakiego domu jest twój tata? — zapytał ją.

— Domu? — zmarszczyła brwi.

— No wiesz, czy jest Gryfonem czy oślizgłym Ślizgonem? — wtrącił się Ron, który razem z nimi wędrował przez ostatni czas. Nie chciał zostawiać swojego przyjaciela samego z obcym dzieciakiem.

— Ron, nie mów tak! – krzyknął na niego. Elizabeth wzdrygnęła się na jego podniesiony głos. — Przepraszam, Eli. — Pogłaskał ją po głowie. Dziewczynka była przez chwilę spięta, ale po chwili się rozluźniła pod jego dotykiem. — Ron jest bardzo uprzedzony — stwierdził, piorunując przyjaciela wzrokiem. — Nie lubi niektórych osób z powodu tego, gdzie należą.

— Ty też będziesz mnie nie lubić? — Opuściła wzrok, będąc nagle markotna.

— Nie. — Uklęknął przed nią. — Kiedyś, jak byłem młodszy, mógłbym nie zwrócić na ciebie uwagi, ale po ostatnich wydarzeniach wiem, że nie wolno oceniać nikogo przez to, do którego domu należał, kim jest jego rodzina. Trzeba poznać tę osobę, by stwierdzić, czy się ją lubi, czy nie. A ciebie... — uśmiechnął się serdecznie —...już polubiłem. — Elizabeth również uśmiechnęła się nieśmiało. — A teraz wracając do poprzedniego pytania. Czy pamiętasz, jakie kolory miał na sobie twój tata, gdy wychodził? Spójrz. — Wskazał na swój czerwonozłoty symbol na szacie. — Czy miał taki sam, czy może w innych kolorach?

— Nie. — Elizabeth potrząsnęła głową. — Mój tata ma czarną szatę bez innych kolorów. Ma również fioletową koszulę! — zawołała dumna z siebie.

Ron prychnął z rozbawieniem na jej entuzjazm. Harry tylko się uśmiechnął się szerzej.

— To świetnie. — Pochwalił ją. — A pamiętasz coś jeszcze?

— Jak szłam do ciebie to wchodziłam po schodach. Po wieeeelu schodach.

Harry i Ron spojrzeli na siebie. Obaj pomyśleli o tym samym. Żeby dość na boisko musiała wejść po wielu schodach, co oznacza, że musiała znajdować się dużo pięter niżej, czyli lochy. A kto ma dormitorium w lochach? Ślizgoni.

— Świetnie się spisałaś, Eli. — Wstał, chwytając ją za rękę. — Dzięki temu o wiele łatwiej znajdziemy twojego tatę.

— Ron, idziesz? — spojrzał na chłopaka, który westchnął głęboko.

— Tak, tak, idę razem z tobą do kłębowiska węży. Merlinie, co ja się wpakowałem — jęknął, podążając za nimi.

OoO

— Harry, to bez sensu — jęknął po raz kolejny z rzędu Ron. — Nawet, jeśli spotkamy o tej porze jakiegoś Węża, to niby co powiesz? Hej, znalazłem podczas naszego treningu tę dziewczynkę. Wiesz, kto może jest jej ojcem? Oczywiście to, że w regulaminie zabronione jest przemycanie do zamku osób trzecich nie ma znaczenia.

Po wojnie [SNARRY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz