Rozdział 5
Mijały powoli kolejne minuty. Wszyscy uczniowie byli bardzo zainteresowani pojawieniem się małej dziewczynki, która była najwyraźniej córką postrachu Hogwartu. Nie mogli w to jednak uwierzyć. Dziewczynka w ogóle nie wyglądała jak jej ojciec. Gdy mężczyzna był wysoki, chudy, z żółtawą cerą, z czarnymi niczym krucze skrzydła włosami i ciemnymi oczami oraz długim nosem, od którego biła nieprzyjemna aura, to Elizabeth była jego przeciwieństwem. Mała, lekko pulchna, jej czarne włosy, które miały w sobie przebłyski orzechowych pasm, wiły się w loki. Jej cera była porcelanowa i nawet jeśli miała trochę przydługi nos to i tak był w granicach normy. Na jej ustach gościł uśmiech, nawet jeśli był dość nieśmiały. Jednakże najbardziej widoczną różnicą między nią a mistrzem eliksirów było przywiązanie do Pottera.
Pomimo tego, że stosunki między profesorem a nastolatkiem poprawiły się w ciągu roku i nie można było ich już nazwać wrogimi, do najcieplejszych również nie należały. Elizabeth za to, wręcz wtulała się w bok starszego chłopca i przed spróbowaniem czegokolwiek zawsze spojrzała na niego, co nie uszło uwadze innych Gryfonów. Eli jednak zachowywała się idealnie podczas posiłku. Jej głos był cichy, wiedziała jakich sztućców użyć, mimo tego, że większość osób obok niej używała tylko jednej łyżki, widelca oraz noża, a i tego trzeciego to okazjonalnie.
Hermiona wpatrywała się w nią jak jastrząb, zastanawiając się, czy to wpływ wychowania profesora Snape'a, czy może jej matki. Próbowała delikatnie wybadać, kim może być dana lub była partnerka mistrza eliksirów, ale za każdym razem dziewczynka wtulała się w jej przyjaciela, odmawiając odpowiedzi i nawet na nią nie patrzyła. W takich chwilach Harry wpatrywał się w nią niczym smoczyca chroniąca swoje młode i gotowa do ataku na najmniejszą skargę swoich dzieci. Rzadko widziała go w takim stanie, ale nie miała zamiaru rozpoczynać kłótni, zwłaszcza przy dziewczynce, która według niej wyglądała dość niestabilnie emocjonalnie. Przez chwilę zastanawiała się, czy może być słownie lub fizycznie nadużywana znęcana przez jej ojca, ale szybko odrzuciła tę teorię.
Profesor Snape nie był taką osobą. Niezależnie od tego, czy był przez jakiś czas po stronie Voldemorta, a później był szpiegiem w jej szeregach, nie widziała go jako osoby, która może skrzywdzić dziecko. Mogła to potwierdzić przez sposób w jaki dziewczynka zareagowała, kiedy ujrzała go w Wielkiej Sali oraz to, jak mężczyzna obserwował ją przez cały posiłek. Na początku wyglądał, jakby miał natychmiast ją stąd zabrać, ale z czasem, gdy Eli zaczęła się coraz bardziej uspokajać, nie wyglądał już na tak zdenerwowanego. Jej dociekliwa natura domagała się jednak odpowiedzi, kim jest dziewczynka, co robi w zamku i dlaczego zachowywała się tak dziwnie? Zastanawiała się również, dlaczego nosi nazwisko matki, a nie ojca? Musiała przynajmniej w części to zrozumieć.
Patrząc na przyjaciela, który podsuwał siedmiolatce co rusz nowe przekąski i uśmiechał się szczerze, kiedy ta z przyjemnością je jadła, Hermiona wiedziała, że powinna znaleźć odpowiedzi na to szybciej niż później. Westchnęła. Może to z powodu braku uczucia, kiedy był dzieckiem, ale Harry bardzo łatwo przywiązywał się do rzeczy oraz osób i nie chciał ich opuścić. Gdy znalazł coś, co uznał za swoje, to nie chciał wypuścić tego z rąk i dbał o to jak nikt inny. Tak było z nimi, zawsze był po ich stronie, niezależnie ile go to kosztowało i jak mógł cierpieć przez ich kłótnie i nieporozumienia. Z rzeczami po rodzicach, które były co rusz wyjmowane z kufra i sprawdzane pod kątem uszkodzenia i wycierane z kurzu. Ze Zgredkiem, którego odwiedzał przynajmniej raz w miesiącu, aby ten nie czuł się zaniedbany, pomimo tego, że skrzat swoimi dobrymi chęciami mógł więcej naszkodzić niż pomóc. Odwiedzał również Hagrida raz na tydzień i za każdym razem próbował jego niejadalnych ciasteczek, ani razu się nie skarżąc. Tak było również z innymi rzeczami, do których się przywiązywał. Starym zegarkiem, który już nie chodził, a wciąż był noszony, Hedwigą, miotłą, lusterkiem... Miał niewiele rzeczy, ale pilnował ich z zaciekłością. Czasami myślała, że to dzięki jego chęci bronienia swoich najbliższych pokonał Voldemorta. Może Dumbledore miał rację i Voldemorta pokonała miłość. Ale nie taka romantyczna miłość, tylko taka do przyjaciół i rodziny, której Harry chciał bronić i dzięki czemu miał odwagę stanąć przeciwko najpotężniejszemu czarnoksiężnikowi, nawet jeśli pokonał go w dość dziwny sposób.
CZYTASZ
Po wojnie [SNARRY]
HumorHistoria odbywa się po wojnie. Voldemort już nie żyje, a jednak Hogwart nawiedziła jedna istota, jakże przesłodka istota ;D Autor: Lampira7 Beta: Hebi22 Ostrzeżenia: Raczej słodkie snarry, skupiające się na relacjach rodzinnych. Kanon już dawno ucie...