Rozdział 9

766 40 10
                                    

INFO od Autorki!!!
Ostrzeżenie jest takie same, jak w poprzednim rozdziale. Akcja jest rozciągnięta na kilka dni, tygodni życia Harry'ego, Elizabeth i Severusa w zamku.

Rozdział 9

— I co mam teraz zrobić? — zapytała Elizabeth, patrząc na wszystkie składniki leżące na stole.

— Hmmm.

Harry również się rozejrzał, zastanawiając się jakie zadanie może przydzielić siedmiolatce. W jej wieku robił niemal wszystko, ale biorąc pod uwagę, że dziewczynka wychowywała się w czystokrwistej rodzinie czarodziejów, to mogła nie mieć do czynienia z żadnymi zadaniami domowymi. Z drugiej strony, była córką mistrza eliksirów i mieszkała z nim w zamku od kilku miesięcy.

— A co powiesz na pokrojenie tych warzyw? — Wskazał na przygotowane składniki. — Czy nie poranisz się? — zapytał ją, podając jej nóż.

Dziewczynka bez problemu chwyciła sprawnie nóż i skierowała się w stronę warzyw.

— Nie. Często pomagam tacie podczas warzenia eliksirów — powiedziała, krojąc w szybkim tempie składniki, niemal nie patrząc na nie.

Harry, widząc jej umiejętności, mógł łatwo stwierdzić, że jest to prawda. Mało który siedmioroczny potrafił z taką precyzją i szybkością kroić składniki do mikstur.

— Co robimy? — spytała Elizabeth, gdy kończyła swoją pracę. Harry w tym czasie przyszykował mięso i kociołek, który postawił na ogniu.

— Obiad przeprosinowy za to, że nie posłuchaliśmy twojego taty i poszliśmy latać. Już o tym rozmawialiśmy. Zgodziłaś się, że to dobry pomysł. — Wziął od niej pokrojone warzywa i wrzucił je do mieszanki.

— Tak. — Zmarszczyła brwi, gdy wpatrywała się w ogień buchający pod naczyniem. — Ale co to będzie?

— Gulasz. Widziałem, jak Snape często brał dokładkę, gdy był podawany na obiad. Chcę zobaczyć, jak zareaguje na zrobiony przez nas.

Harry uśmiechnął się i spojrzał na Eli, która wciąż marszczyła brwi, jakby była zaniepokojona. Nie rozumiał jej zachowania.

Kiedy wymyślali wspólnie co mogliby zrobić w ramach przeprosin, uznała, że przygotowanie wspólnego posiłku będzie dobrym pomysłem. Również była bardzo podekscytowana perspektywą wspólnego gotowania. Ale odkąd weszli do prywatnego laboratorium Snape'a wydawała się jakaś zaniepokojona. Sama wcześniej opowiadała, że tata jej pozwala korzystać z tego pomieszczenia, gdy chce uwarzyć jakiś prosty i bezpieczny eliksir.

— A czemu robimy go tutaj? — wciąż pytała, przygryzając dolną wargę.

— Cóż… — Harry obrócił się, by móc pomieszać w kociołku. — To nie tak, jakbyśmy mogli użyć zamkowej kuchni. Nawet nie chcę sobie wyobrażać reakcji skrzatów domowych, gdybyśmy powiedzieli im, że chcemy ugotować swój własny posiłek. — Wzdrygnął się gwałtownie na samą myśl o lamencie i płaczu tych stworzeń. — Oprócz niej nie mieliśmy żadnego pomieszczenia, gdzie moglibyśmy spokojnie ugotować.

Co prawda, istniał jeszcze pokój życzeń, ale ciężko byłoby przetransportować posiłek z tak oddalonego miejsca w zamku, nie wzbudzając podejrzeń innych uczniów.

— Ale…

Elizabeth rozejrzała się dookoła, patrząc się na składniki eliksirów na półkach, na noże i cały sprzęt do warzenia. Nie wiedziała jak sformułować swoje myśli, by nie obrazić Harry'ego.

— Elizabeth chce wiedzieć, czy posiłek będzie jadalny, biorąc pod uwagę, że w tym kociołku są ważone niebezpieczne eliksiry. Również chciałbym usłyszeć, czy zadbałeś o wszystkie środki bezpieczeństwa.

Po wojnie [SNARRY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz