Rozdział 3 °Dlaczego moja rodzina?°

20 1 10
                                    

Od ostatniego incydentu minęło kilka dni i mogę powiedzieć, że Dabi i Tomura na prawdę starają się siebie tolerować, albo tylko udają gdy są w moim towarzystwie, ale mi to jak najbardziej wystarcza.
Od jakiegoś czasu nie widywałam się z Shirą a sama chodziłam przybita i wolałam spędzać czas w samotności. Udawałam przy innych szczęśliwą a gdy zostawałam "sama" to zamykałam się w łazience i płakałam bez powodu. Obawiałam się o moich bliskich. Zawsze się tak zachowywałam gdy coś miało się złego stać, plus fakt, że Shira mnie unika nie pomaga.

I tak jak zawsze moja intuicja mnie nie zawiodła.

Był to jeden z moich gorszych okresów. Nakarmiłam Miyę i gdy upewniłam się, że zasnęła położyłam się na łóżku wtulając w dużego dobermana i zaczęłam przeglądać Instagrama w całości odcinając się od otaczającego mnie świata. Patrzyłam się tępym wzrokiem na stronę główną nie zdając sobie sprawy, że od pięciu minut patrzę się na tą samą rzecz, uświadomiłam to sobie dopiero w tedy gdy usłyszałam otwieranie drzwi od sypialni. Poczułam znajomy zapach mojego mężczyzny więc nie pofatygowałam się by na niego spojrzeć, ponieważ nie czułam takiej potrzeby. Usłyszałam jedynie ciche westchnięcie i uginający się materac obok mnie. Już po chwili nie miałam telefonu w ręku a jako iż leżałam na boku wtulona w psa to Dabi objął mnie od tyłu przyciskając swoje ciepłe ciało do moich pleców.
Uczułam jego ciepłe palce na mojej szyi a po chwili mogłam usłyszeć jego cichy szept.
-Może zrobimy coś razem?-Spytał.-Widzę, że jesteś przybita, może pójdziemy na zakupy? Ostatnio tak narzekałaś, że nie masz ubrań.
Westchnęłam i odwróciłam się do niego twarzą przestając obejmować dobermana.
-Nie wiem, Toya-Popatrzyłam na niego tymi smutnymi oczami.-Mam złe przeczucie. Wolę nie opuszczać Miyi i reszty. Ostatnim razem gdy mnie nie było przy was, Shigaraki został ranny i był w śpiączce kilka miesięcy.
Dabi mruknął coś niezadowolony, ale pokiwał głową przyznając mi rację, chodziaż uparcie stał przy swoim.
-Ale to było dwa lata temu. Poza tym gdyby coś się działo to Toga nas o tym poinformuje a ty nas teleportujesz z powrotem do bazy.
Uśmiechnęłam się lekko na jego upartość.
-Taka okazja może się już nie powtórzyć. Dobrze wiesz, że nie lubię zakupów szczególnie z tobą.
-Aha?!-Zmarszczyłam brwi, lecz zaśmiałam się razem z nim wiedząc co mam ja myśli. Byłam okropną osobą jeśli chodzi o kupowanie ciuchów szczególnie gdy Dabi uznaje, że zapłaci za mnie. Nigdy nie lubiłam gdy ktoś za mnie płacił dla tego zazwyczaj jeździliśmy do centrum handlowego na próżno.
-Dobra, niech ci będzie-Przewróciłam oczami.-Ale ja kieruje.
Dabi zastanowił się na chwilę, niby nic, ale kierowcą też byłam fatalna. Zawsze jeździłam bardzo szybko i nie przepisowo, ale jeszcze nigdy nie doprowadziłam do żadnej stłuczki.
Patrzyłam na mężczyznę wyczekując odpowiedzi, uśmiechnęłam się szeroko gdy pokiwał głową na zgodę.
Podbiegłam szybko do szafy i wybrałam kilka ubrań na przebranie a we wszystkim towarzyszył mi cichy śmiech narzeczonego.
Dabi poszedł zanieść Miyę i Alexa do Shigarakiego, który był teraz wolny a później dołączyła do niego Toga. Gdy Dabi wrócił chwyciłam kluczyki od mojego samochodu. Czarny Mclaren 720S. Był to mój najcenniejszy samochód i dałabym pokroić Dabiego za drugi taki okaz. Nie żartuje, poświęciłabym jego życie, ale lepiej żeby on o tym nie wiedział.
Spojrzałam na niego śmiejąc się z jego przerażenia w oczach.
Chwyciłam go za rękę i już po chwili byliśmy w samochodzie. Gdy ja odpalałam silnik Dabi zapinał pas bezpieczeństwa. Zawsze to robił gdy ja kierowałam. Gdy on kierował to nie zapinał pasów i zgaduje, że za bardzo przecenia swoje możliwości. Sama zapiekamy pas po odpaleniu by czujki nie piszczały. Nienawidziłam gdy te czujki piszczały gdy się pasów nie zapnie.
-Zabijesz nas!-Usłyszałam gdy wyciągnęłam 150 km/h i niebezpieczne przejechałam przez pasy. Ale nikogo nie potrąciłam, żeby nie było.-To nie autostrada!
-Skarbie gdyby to była autostrada to bym wyciągnęła maksimum-Zaśmiałam się gdy on nadal na mnie krzyczał.
Zwolniłam do 70 km/h by go uspokoić. Skręciłam na parking i zaparkowałam gdzieś na uboczu. Oboje założyliśmy czarne maseczki higieniczne a Dabi jeszcze założył kaptur na głowę.
Wyszliśmy z samochodu i z uśmieszkiem patrzyłam na Dabiego, który jak zgaduje w duszy dziękował, że przeżył. Zamknęłam samochód i podeszłam do niego z zamiarem splocenia naszych palców razem.
-Myślisz, że ktoś nas rozpozna i zgłosi na psy?-Spytałam, gdy wchodziliśmy do środka przez ruchome drzwi.
Dabi zastanowił się przez chwilę ale odpowiedział z uśmieszkiem.
-Myślę, że tak.
-Czyli będzie śmiesznie-Zaśmiałam się na co jego złośliwy uśmieszek powiększył się.
Dabi pochylił się by złączyć nasze usta w namiętnym pocałunku na co od razu odpowiedziałam wkładając mój język do jego buzi a nasze języki spotkały się w gorącym tańcu, który tak na prawdę był walką o dominację. Jęknęłam cicho gdy przegryzł moją wargę na co on zachichotał. Odsunął się ode mnie na co ja burknęłam coś pod nosem nie zadowolona, ale przypomniałam sobie, że jesteśmy w miejscu publicznym.
---------------------------------------------------------
Po jakiś może dwóch godzinach chodzenia po eleganckich sklepach wyszliśmy z galerii z dwiema dużymi torbami, które trzymał Dabi w jednej dłoni a drugą obejmował mnie w talii. Poczułam dziwny niepokój wewnątrz siebie, którego nie mogłam uzasadnić w żaden sposób. Czułam, że coś niedobrego się stało a moje przeczucia miał zaraz potwierdzić telefon od Shigarakiego.
Obydwoje usłyszeliśmy dzwonek mojego telefonu. Spojrzałam przelotnie na Dabiego poczym sięgnęłam po telefon do tylnej kieszeni. Nacisnęłam zielony przycisk i przyłożyłam telefon do ucha by usłyszeć słowa mojego brata. Na pierwszy rzut oka jego ton głosu był zwyczajnie obojętny, ale ja wyczułam, że jest przerażony.
-Miya zniknęła.-Usłyszałam na co gwałtownie się zatrzymałam czym spowodowałam zakłopotane spojrzenie Dabiego wycelowane prosto na mnie.-Nie wiem jak to się stało.-Kontynuował.-Położyłem ją do kołyski na parę minut ale zaczęła płakać, zorientowałem się, że nie ma jej ulubionego kocyka to poszedłem do baru bo tam go zostawiłem a gdy wróciłem jej już nie było.-Wyjaśnił na jednym wydechu.-Myślałem, że ktoś inny ją wziął na przykład Toga, ale każdy był w salonie i nikt nie widział Miyi.
Spojrzałam przerażona na Dabiego. Miałam rację, jak zwykle moja intuicja mnie nie zawiodła. Wiedziałam, że stanie się coś złego i stało się.
-A nie wiem, nie zauważyłeś zmiany energii w otoczeniu?!-Niemal krzyknęłam.-Może ma trzeci quirk i może się gdzieś teleportowała?!-Podeszłam do samochodu i oparłam się o maskę bo czułam jak robi mi się słabo.
-Nie, nic nie zauważyłem.-Odpowiedział a moje oczy natychmiast zaszły łzami.-Sprawdziłem też okna, drzwi i kamery, ale nie ma żadnych śladów po włamywaczu.
-Ja pierdole.-Wyszeptałam do siebie gdy Dabi odłożył torby do samochodu i klęknął obok mnie delikatnie masując moje uda.-To co?! Rozpłynęła się w powietrzu?! Wiesz jak to brzmi?
-Wiem, Scarlett. Ale ja naprawdę nie wiem co się stało i jak to się stało.
Przetarłam twarz dłońmi zanim odpowiedziałam.
-Dobra, niech Kurogiri teleportuje tutaj Spinnera. Kluczki od samochodu zostawię w samochodzie.
Usłyszałam ciche westchnięcie i przerwanie połączenia.
Spojrzałam się na Dabiego i wtuliłam się w jego ciepłe ciało próbując się uspokoić.
-Miya zniknęła.-Wyszeptałam gdy on objął mnie ramionami. Mogłam poczuć jak momentalnie sztywnieje.
Spojrzałam się w jego oczy pełne przerażenia. Chciałam coś powiedzieć, ale zauważyłam czarno-fioletowy portal, z którego wyszedł Spinner. Przyjrzałam się jemu twarzy by wyczytać coś z niej, wierzyłam, że to tylko jakoś okrutny żart, ale zamiast rozbawienia zauważyłam tylko współczucie. Odwróciłam spojrzenie by się nie rozpłakać i weszłam do portalu a bliznowaty za mną.
Spojrzałam się na wszystkich tym razem z furią w oczach.
-Zostawiliśmy wam naszą córkę raptem na dwie godziny!-Wysyczałam pełna złości i nie dając nikomu odpowiedzieć na mój atak podeszłam do Kurogiriego.-Włącz mi nagranie z kamery w pokoju Miyi.-Tak mieliśmy kamerę w jej i naszym pokoju tak na wszelki wypadek. Kurogiri zkinął głową włączając nagranie a ja podeszłam do niego bliżej nachylając się nad laptopem. Poczułam ciepłe palce mojego narzeczonego na moich plecach, ale olałam to w pełni skupiając się na nagraniu.
Na pierwszy rzut oka nic podejrzanego tam nie było. Mój brat tak jak mówił ułożył dziewczynkę w kołysce, ale ta zaczęła płakać więc wyszedł z pokoju by po chwili wrócić z kocykiem w czaszki. Podszedł do kołyski a ja zauważyłam jak momentalnie wypada mu kocyk z dłoni, widziałam jego rozproszenie i jak szybko wychodzi z pokoju. Zmarszczyłam brwi w niedowierzaniu, ponieważ tutaj naprawdę niczego nie było widać. Nie było widać dla innej osoby, ale nie dla mnie.
-Odwóż jeszcze raz i przewiń do momentu gdy Shigaraki wychodzi z pokoju.-Rozkazałam a barman posłusznie wykonał to o co chciałam.
Moje czarne oczy zmieniły kolor na czerwony co pomagało mi w dostrzeżeniu rzeczy niewidocznych gołym okiem.
-Tu ktoś jest.-Powiedziałam.-A bardziej coś, ponieważ istoty ludzkiej to mi to nie przypomina. Chodziaż ciało ma takie niby ludzkie.-Spojrzałam się na Dabiego widząc jego zmieszanie na twarzy.-Shira, chodź tu!-Zawołałam na co dziewczyna od razu przyszła.-Wytłumacz mi to. Co lub kto to jest?-Nie patrząc na nią pokazałam na czarną postać stojącą przy łóżeczku moje córeczki.
Shira nie odpowiadała przez dłuższą chwilę więc w końcu przeniosłam na nią wzrok.
-No mów!-Krzyknęłam tracąc cierpliwość.
-To Lucyfer. Zazwyczaj przybiera ludzką postać, ale jak widzę tutaj pokusił się na jedną ze swoich naturalnych form.
-O czym ty pierdolisz?-Powiedziałam szczerze nie dowierzając.-I ty chcesz bym ja uwierzyła w te bujdy?
-Mów i myśl co chcesz, ale tym razem nie kłamę.-Odpowiedziała i niestety wyczułam, że mówiła to szczerze bez ani jednego kłamstwa.
-Niby czego władza podziemia chce od mojej córki?-Prychnęłam z pogardą.
-On chce ciebie, ale nie wiem dlaczego.-Westchnęła.-Przykro mi Scarlett, nie wiem jak ci pomóc. Musisz czekać, on się z tobą skontaktuje.
-A ty niby skąd o tym wiesz?-Spytał Dabi również nie dowierzając.
-To jest ten dzień, w którym wszystkie potwory spod łóżka, o których opowiadali wam rodzice okazują się prawdziwe. A demony to tylko jedne z nielicznych grup, w których każdy myśli, że to tylko biblijna bujda.-Odpowiedziała z tajemniczym wyrazem twarzy poczym zniknęła.
Moje oczy wróciły do dawnego czarnego odcienia. Nie wiedziałam co o tym myśleć.
Poczułam jak kręci mi się w głowie od natłoku myśli. Gdzie jest moja córka? Dlaczego ona? Czy Lucyfer naprawdę istnieje? Jak tak to czego on może ode mnie chcieć?
-Scarlett, wszystko dobrze?-Poczułam ciepłą dłoń na moim ramieniu, ale wszystkie dotyki i słowa wydawały się jak przez mgłę. Niewyraźne i z każdą chwilą słabły. Przymknęłam oczy upadając na ziemię i tracąc kontakt z rzeczywistością. Miałam otwarte oczy, ale nic do mnie nie docierało. Żadne krzyki, żaden dotyk. Wszystko wydawało się tak jakbym była tylko w połowie w rzeczywistym świecie.
Zamknęłam oczy a myśli przetworzył się tylko w jedno pytanie.
Dlaczego moja rodzina?
---------------------------------------------------------
Hej hej, dajcie znać czy odpowiada wam fanfik połączony z fantasy, ponieważ nie wiem czy następne rozdziały mogą być typowo oparte na fantastyce.
Przepraszam osobę, która musiała długo czekać na rozdział, ale miałam dużo nauki w ostatnim czasie postaram się częściej coś wrzucić.

1805 słów

°Finally complete family°ZAWIESZONAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz