Następnego dnia Corazona obudziłby hałasy dobiegające z zewnątrz. Narzucił tylko na siebie płaszcz i przecierając oczy zszedł po schodach na dół. Zauważył otwarte drzwi wejściowe, a gdy tylko do nich podszedł, dostrzegł za nimi kilka osób. Był to Trebol, Baby five, Diamante oraz... Doflamingo mierzący rewolwerem prosto w Marinę. Adrenalina od razu wypełniła żyły Cory i zacisnął on dłonie na poręczy będąc w kompletnym szoku.
- Zapowiadałaś się bardzo obiecująco. Co za strata, że będziesz musiała zginąć. - Doflamingo docisnął kurek rewolwera.
- Jedyne, czego żałuję, to to, że zginę akurat z twoich rąk. - Dziewczyna stała nieruchomo, bez choćby cienia strachu.
Rosinante chciał już biec i go powstrzymać, lecz zanim zrobił choćby krok, usłyszał kilka szybko następujących po sobie strzałów. Jego brat wpakował właśnie cały magazynek w osobę, z którą ledwo co zaczął trening. Będąc w szoku, nogi odmówiły mu posłuszeństwa i tylko osunął się na kolana ściskając w dłoniach poręcz. Ledwo łapiąc oddech pokręcił szybko głową zupełnie, jakby chciał zaprzeczyć tej okrutnej rzeczywistości.
- Niech jej los będzie ostrzeżeniem dla każdego, kto jeszcze kiedykolwiek pomyśli o zdradzie. - Doflamingo schował broń do wewnętrznej kieszeni marynarki. - Zabierzcie stąd te truchło.
Słysząc jego słowa, Rosinante zebrał w sobie resztkę sił, szybko nabazgrał na kartce napis: "Ja się tym zajmę" i pokazał ją reszcie. Ci tylko skinęli głową i odeszli by znów zająć się swoimi sprawami. Blondyn podbiegł do dziewczyny i uklękł w kałuży krwi tuż obok. Zdziwił się, gdy ta uchyliła lekko powieki i spojrzała w jego stronę. Najwyraźniej kule musiały ominąć ważne organy i dzięki temu zdołała zachować przytomność na dłużej.
- Rosinante? - Usłyszał jej niewyraźny głos. Rozejrzał się jeszcze i gdy upewnił się, że nikogo nie ma w pobliżu, ujął jej dłoń.
- Tak, to ja. - Odpowiedział łamliwym głosem.
- Ty mówisz? - Spytała z wyraźnym zdziwieniem. Rosinante spuścił nieco głowę.
- Jestem szpiegiem marynarki. - Wyjawił, chociaż w głębi duszy już dawno wahał się, czy tego nie zrobić.
- W takim razie cieszę się, że to właśnie ciebie uczyłam strzelać. - Zakaszlała kilkukrotnie, a z kącika jej ust wypłynął czerwony strumień.
- Dlaczego tak łatwo dałaś się postrzelić?
- Doflamingo użył broni dla skrytobójców, o której Ci wspominałam. Tylko jej strzałów nie jestem w stanie uniknąć, ponieważ są dla mnie zupełnie niesłyszalne. Ale nie przejmuj się, wiedziałam, że pewnego dnia to ona wpędzi mnie do grobu.
- A więc dlaczego pracowałaś nad tą bronią, skoro wiedziałaś, że przez nią zginiesz?
- Wynalezienie jej było spełnieniem moich marzeń i właśnie dla nich postawiłam na szali swoje życie. - Uśmiechnęła się. - Nie żałuję tego.
- Powinienem był nigdy nie pozwolić na to, aby Doflamingo ją dostał. - Łzy zaczęły spływać potokiem po jego twarzy, gdy zdał sobie sprawę z tego, że jest współwinny takiemu obrotowi zdarzeń. Gdy tylko podniósł lekko głowę, by spojrzeć w oczy Mariny, te były już zupełnie pozbawione życia. Rosinante zacisnął zęby i z trudem wykrzesał z siebie choć trochę siły, by zanieść jej ciało w bardziej ustronne miejsce, gdzie będzie mogła być pochowana. Po wszystkim wrócił do bazy by jakoś pozbierać myśli, lecz już w progu natknął się na swojego brata.
- Gdzie byłeś tyle czasu? Szukałem cię. Chcę wreszcie załatwić sprawy z marynarką, więc będę potrzebował kilku informacji.
Ostatnie czego teraz chciałby Cora, to pomaganie mordercy. Zacisnął pięści i już z trudem się powstrzymywał przed rzuceniem się na Doflaminga i powyrywaniu mu wszystkich piór. Dał mu tylko znak ręką, aby szedł za nim, aż oboje znaleźli się w pokoju młodszego z braci, gdzie będzie mógł swobodnie rozmawiać.
CZYTASZ
Ptasia klatka
FanfictionWywołuje u czytelnika refleksje dotyczące poprawności wyborów, które nie są oczywiste. Ma na celu uświadomienie, jak wiele subiektowów kryją w sobie ludzie i jak bardzo ich postrzeganie świata ograniczane jest przez publiczne opinie. Okładka - cbxnt...