Wolność

27 4 0
                                    

Corazon spojrzał na pełną powagi twarz swojego brata w oczekiwaniu na to, co powie.

- Na początek poszukaj ciała Lucciego. Chcę mieć stuprocentową pewność, że nie żyje. Później przyjdziesz do mnie, będę czekał w swoim pokoju. - Odparł i poszedł w stronę bazy podczas, gdy Corazon podszedł do całkiem głębokiej wyrwy w ziemi. Z tej odległości od razu stwierdził, że przywódca CP 9 musi być martwy, nikt normalny nie przeżyłby takiego uderzenia. Zaświecił latarką wgłąb czeluści, jednak po Luccim nie było nawet śladu. Cora wolał nie dopuszczać do siebie myśli, że jego ciało zostało rozerwane na kawałki i i znalazło się w najwęższych szczelinach na samym dnie. Jednak im dłużej się temu przyglądał, tym bardziej ten scenariusz stawał się prawdopodobny. Westchnął, wyłączył latarkę sądząc, że dalsze poszukiwania są zupełnie bez sensu i wrócił do bazy. Od razu poszedł spotkać się z bratem i gdy tylko otworzył drzwi jego pokoju, zupełnie zamarł. Zastał tam już przebranego Doflaminga ze starannie ułożonymi włosami, które nawet w połowie nie przypominały tych sprzed dziecięciu minut. Jednak wzrok Cory najbardziej przyciągnęło to, co miał w dłoni. Kajdanki? Tętno blondyna choć dopiero co zdążyło się unormować, teraz znowu wystrzeliło poza normę.

- Podejdź bliżej, Rosie. Przecież cię nie skrzywdzę.

Cora zawahał się wyraźnie wyczuwając, że rządza krwi brata jeszcze nie zdążyła opaść po zaciętej walce. Jednak zebrał w sobie siły i zrobił kilka kroków bliżej.

- Możesz już zdjąć przebranie.

Ten zsunął z ramion marynarkę i od razu po tym został złapany za nadgarstki, na których zacisnęły się żelazne obręcze.

- To tylko środki bezpieczeństwa na wypadek, gdybyś znowu wpadł na jakiś głupi pomysł.

Rosinante choć spodziewał się tego typu kary, to wciąż odczuwał strach, nad którym górowało poczucie winy za swoją własną bezsilność. Zrezygnowany spuścił głowę i dał się poprowadzić bratu, który pociągnął go na północ od bazy. Zdziwił się na widok mnóstwa ludzi w przestronnym hangarze, do którego weszli. Chociaż z zewnątrz wyglądał on na stary i opuszczony, w środku wiły się bogate zdobienia w postaci wielkich gobelinów zaczepionych na ścianach, szarf i innych dekoracji. Wszystkie osoby znajdujące się w nim, były elegancko ubrane w typowo wiktoriańskie stroje. Doflamingo zagadał do jednego z nich w stroju kamerdynera w języku, którego Corazon nie rozumiał. Kompletnie nie wiedział, co tu się dzieje. Hangar był stosunkowo blisko ich bazy, a więc miał wrażenie, że wszystko to mu się tylko śni.
Po krótkiej wymianie zdań, brat pociągnął go dalej schodami w dół, gdzie było już zdecydowanie mniej kolorowo, niż na górze. Zimną posadzkę czuł wręcz przez buty, a kamienne ściany korytarza, poszerzały się z każdym krokiem, aż doprowadziły do niewielkiej sali.

- Conajmniej najbliższy tydzień spędzisz tutaj. Będę miał teraz bardzo dużo na głowie i nie mogę nikomu innemu powierzyć nadzoru nad tobą, jak tylko dla jednego ze swoich partnerów handlowych. Od teraz twoim opiekunem będzie Gregory, bądź grzeczny. - Wyjaśnił krótko i szybko zebrał się do wyjścia, podczas, gdy osłupiały Cora zerknął na mężczyznę. Nie znał jego języka, więc równie dobrze mógł dalej grać niemego. Gdy tylko Doflamingo oddalił się, Gregory złapał swojego podopiecznego za kajdanki i przyczepił je do łańcucha zwisającego ze ściany. Cóż, warunki zapowiadały się conajmniej tragiczne i choć jakakolwiek inna osoba zaczęłaby pewnie w tej sytuacji histeryzować, tak blondyn przyjął to zupełnie spokojnie. Bywało, że zmagał się z o wiele gorszymi okolicznościami, więc zupełnie już przywykł do takiego traktowania. Na górze wciąż było słychać huczne przyjęcie i znając Doflaminga, pewnie poszedł tam się trochę zabawić. Zrezygnowany Cora położył się na lodowatej posadzce uznawszy, że najlepiej będzie większość spędzonego tu czasu po prostu przespać. Zamknął już oczy próbując nie zwracać uwagi na hałasy, lecz został natychmiast obudzony, przez Gregorego, który z niewiadomych przyczyn postanowił go kopnąć. Cora podniósł się do siadu marszcząc przy tym brwi i zobaczył przed sobą talerz z szklanką wody i niezbyt obfitym posiłkiem.

Najbliższy tydzień zapowiada się naprawdę męczący.

. -. -. -. -.

Doflamingo po kilku rundach pokera i osuszeniu butelki wina, już miał zbierać się do bazy, gdy usłyszał znajomy głos.

- Stawiam wszystko na czarną ósemkę! - Mężczyzna o bujnych, czarnych włosach szasnął banknotami rzucając je noszalancko na stół, gdzie toczyła się właśnie gra w ruletkę. Gdy wypadła szóstka, machnął tylko ręką, wyjął kolejny plik banknotów i przyciągnął bliżej siebie dwie młode dziewczyny o wątpliwej godności, które cały czas się do niego kleiły.

Doflamingo szybko go poznał i podszedł od tyłu do kanapy, na której siedział brunet. Położył na oparciu ręce, stojąc tuż za nim, na co inni gracze szybko się ulotnili.

- Co jest? Aż tak się boicie, że ze mną przegracie?! - Niczego nie świadomy mężczyzna zdziwił się, do póki nie poczuł na sobie gorącego oddechu. W jednej chwili się obrócił i kompletnie zamarł na widok blondyna.

- A więc to tak pracujesz nad moją bronią, Cezar? - Spojrzał na banknoty, które ten trzymał. - Nie płacę Ci aż tyle, aby było cię stać na taką rozpustę.

- Doffy! Ja wszystko mogę wyjaśnić! Przecież pracowałem bez najmniejszej przerwy przez ostatnie miesiące! Wyciskałem siódme poty, abyś mógł jak najszybciej wprowadzić tą broń na rynek! To tylko jeden dzień przerwy i obiecuję, że ostatni!

- Nie musisz się tak spinać, umówiliśmy się przecież, że broń ma być gotowa za 2 miesiące i reszta mnie nie interesuje. Nikt też nie śmie ci jakkolwiek przeszkodzić, bo zapewniłem Ci alibi. Jedyne co mnie ciekawi, to skąd masz te pieniądze.

- Zarobiłem w hazardzie! Może i dzisiaj nie mam dobrej passy, ale na codzień wymiatam. - Nogi Cezara całkiem sflaczały na te pytanie. Gdyby Doflamingo dowiedział się, że pracuje on też dla samej imperator, która wkłada miliony w jego projekt, to mógłby pożegnać się z życiem jako zdrajca.

- Wymiatasz? - Doflamingo uśmiechnął się szeroko i stanął naprzeciw niego. - A więc zagrajmy.

 - A więc zagrajmy

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Ptasia klatkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz