- Nie mam dzisiaj szczęścia.
- Nic nie szkodzi, zagramy w ósemkę, gdzie jedyne, czego będziesz potrzebował, to precyzja i strategia. Za każde trafienie bilą w dołek, będziemy odpalać sobie różne rzeczy, byle były coś warte. - Choć miał zwyczaj grywać w snookera, tym razem podszedł do stolika, spod którego wyjął zestaw kolorowych bil.
Cezar przełknął głośno ślinę, bo choć znał zasady gry, to bilard ze swoim pracodawcą może okazać się zgubny.
Gdy Doflamingo wszystko już przygotował, podał białą bilę brunetowi.- Zacznij pierwszy. - Nakazał, a Cezarowi nie pozostało już nic innego, jak tylko rozbić nią resztę bil. Ustawił więc kulę w wyznaczonym miejscu i uderzył ją kijem. Gdy żadna z bil nie wpadła do dołka, tym razem do stolika podszedł Doflamingo. Wcelował w bile tak, że ta odbiła się od innej, a ta inna w kolejne, powodując całą serię zdarzeń. Z tego zamieszania, tylko jedna czerwona całka potoczyła się do dziury. Cezar cieszył się, że tylko jedna, ale z drugiej strony musiał teraz odpalić coś dla blondyna. Niechętnie zsunął z dłoni złoty pierścień i podał go Doflamingowi, który skinął tylko głową, a następnie przymierzył się do kolejnego uderzenia. Właśnie wtedy zdał sobie sprawę, co tak na prawdę zrobił Doflamingo rozbijając wcześniej bile na wszystkie strony. Ustawił je tak, że kompletnie zablokował Cezarowi większość możliwych ruchów. Nie mógł on teraz trafić w swoje połówki, nie tykając przy tym całek swojego przeciwnika. Przeklął pod nosem i spróbował odbić bilę od ścianki mając nadzieję, że w ten sposób coś zdziała. Jakże wielkie było jego zdziwienie, gdy żółta połówka potoczyła się uderzając w całkę, która szybko znalazła się w dołku.
- Faktycznie dziś ci nie idzie. - Podsumował Doflamingo, który dostał kolejną złotą ozdobę. Przy swoim następnym rozbiciu nie zbił żadnej bili i spojrzał w stronę Cezara. Ten już nie cieszył się, że żadna z bil nie znalazła się w dołku, widząc swoją beznadziejną sytuację. Ponownie został pozbawiony jakiegokolwiek pola manewru. Widać było, że blondyna satysfakcjonował ten widok, gdzie to on miał nad wszystkim kontrolę. Po strzale czarnowłosego, kolejna kula Doflaminga, znalazła się w dołku i później sytuacja powtórzyła się jeszcze trzykrotnie.
- Co jest, Cezar? To już piąty samobój, odwalisz zaraz za mnie całą robotę. - Wyraźnie zadowolony z takiego obrotu spraw, uśmiechnął się szeroko. Cezar był pewnien, że kantuje. Nie wiedział, w jaki sposób, ale był tego pewien. Blondyn już cały był obwieszony najróżniejszymi świecidełkami i usiadł na kanapie czekając na ruch Cezara.
Cezarowi zakręciła się łezka w oku wciąż nie mogąc rozpracować strategii swojego rywala. Podszedł do stolika i wziął z niego kredę, którą przetarł czubek kija, gdy nagle usłyszał w pobliżu jakąś awanturę. Szybko ściągnęła ona gapiów i zainteresował się tym również Doflamingo. Rozepchnął na bok ludzi niczym nieożywione figurki i spojrzał na bruneta podduszającego właśnie osobę, którą pierwszy raz widział na oczy.
- Crocodile! - Blondyn uśmiechnięty od ucha do ucha pomachał mu, na co ten tak się zdziwił, że puścił mężczyznę i o mały włos nie wypadł mu z ust papieros.
CZYTASZ
Ptasia klatka
FanfictionWywołuje u czytelnika refleksje dotyczące poprawności wyborów, które nie są oczywiste. Ma na celu uświadomienie, jak wiele subiektowów kryją w sobie ludzie i jak bardzo ich postrzeganie świata ograniczane jest przez publiczne opinie. Okładka - cbxnt...