5

47 5 4
                                    

Założyłem szybko krawat gdy usłyszałem pukanie do dźwi. Otworzyłem je widząc w nich nie kogo innego jak moją "opiekunke".

-chodź Yongbook'u zaraz macie kolację. - powiedziała kobieta ubrana w czarny fartuszek.

- dobrze już idę. - zabrałem ze sobą telefon I szybko zbiegłem za pokojówką na dół.

Gdy weszliśmy do sali zauważyłem wielki stół i siedzących na przeciwko siebie ojca z bratem. Przywitałem się i usiadłem na swoje "specjalne" miejsce.

-A więc? - zapytałem trochę zniecierpliwiony. - czemu chciałeś pogadać?

- po pierwsze nie pogadać tylko porozmawiać. A po za tym myślałem co zrobić żebyś nas nie uprzykrzył, i wpadłem na pomysł. Pamiętasz Changbina? Podwoził cię kiedyś do szkoły ale go zwolniłem gdy nie powiedział mi że cię puścił samego do miasta. - powiedział nie wzruszony król spoglądając na mnie i mojego brata.

- noo. I co z nim? - zapytałem chcąc dowiedzieć się konkretów.

- będzie twoim ochroniażem. Nie będziesz już nigdzie sam chodził. Zrozumiano? - powiedział a ja wytrzeszczyłem oczy.

- żartujesz sobie? Mam być prześladowany 24/4?! - powiedziałem z kpiną w głosie.

- posłuchaj o mało co nie przepaściłes naszej reputacji. - powiedział surowy tonem lekko poddenerwowany.

- nie chce.

-TO NIE JEST PYTANIE DO CHOLERY! - krzyknął uderzając pięścią w stół. - CHCESZ NAS ZNISZCZYĆ?!

- NAS? JAKICH NAS!? NIGDY NIE BYŁO "NAS" BYŁEŚ TYLKO TY! BO KRÓL NAJWAŻNIEJSZY I NAWET JEGO WŁASNY SYN JEST GORZEJ TRAKTOWANY OD INNYCH - powiedziałem gdy emocje mi puściły.

- słuchaj mnie gówniarzu. Nikt ciebie nie chciał. Jesteś wpadką. Jedną wielką wpadką. - powiedział z pogardą w głosie.

- mama nigdy by nie pozwoliła żebyś nas tak traktował. - powiedziałem z szklanymi oczami.

- JAK ŚMIESZ O NIEJ MÓWIC! - krzyknął zdenerwowany ojciec. - było by lepiej gdybyś ty zginął! To twoja wina że teraz cierpi! Nikt cię tu nie chce! Była głupia chcąc cię zaadoptować! - podszedł do mnie I uderzył mnie w twarz na co od razu moje oczy się załzawiły.

-Hej! Dość tego! - podbiegł do nas Chan zabierając ojca odemnie i go uspokajając.

Szybko to wykorzystałem I pobiegłem do swojego pokoju nawet nie wiedziałem kiedy ale z moich oczu zaczeły spływać łzy. Ciągle w głowie miałem jego słowa "to twoja wina że teraz cierpi!" Przymknąłem oczy i osunąłem się po ścianie na podłogę chowając twarz w nogach. Dawno się tak nie trząsłem. Chyba zacząłem mu wierzyć że to moja wina... nie powinna umierać... miał rację jestem tylko wpadką... wstałem I otworzyłem szufladę wyciągając z niej żyletkę. Podwinąłem rękaw i zamknąłem się w łazience. Dusiłem się własnymi łzami gdy jeździłem ostrzem po mojej skurze zostawiając czerwone od krwi kreski. Po chwili uświadomiłem sobie co ja zrobiłem... usłyszałem dźwięk dochodzącej wiadomości... super... spojrzałem na ekran i zobaczyłem wiadomość od Hana.
__________________

Wiewiórka:
Hej!
LEE
FELIX
FELEK
FELCIA
KSIĘCIUNIU
FELEK
KOMARZE
FEEEELIIIIXXXXX

Felek:
Jisung...
Zrobiłem coś głupiego...
Proszę przyjdź...

Wiewiórka:
Felix?
Wszystko okej?
Co sie stało?!
Będę za 15 minut, jestem w pobliżu.

Usiadłem biorąc nogi do siebie I patrzyłem na spływającą po moich rękach krew. Po chwili usłyszałem pukanie do dźwi, podszedłem i zapytałem kto tam.

《Hyunlix <3 》książęca MiłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz