2.

306 29 10
                                    

POV: Edgar.

Stałem w jednym miejscu przez kolejne 5 minut. Za co on dziękuje? Przecież ma tylu przyjaciół... W końcu ocknąłem się z moich myśli. Wzruszyłem ramionami i wszedłem do domu. Zdjąłem buty i poszedłem na górę w nadziei, że ta wariatka, moja siostra, Colette nic nie widziała. Wszedłem do mojego pokoju, zrzuciłem plecak na ziemię i wręcz rzuciłem się na łóżko. Założyłem słuchawki na uszy i standardowo zacząłem słuchać Alexa G. Niestety, moja izolacja od innych nie potrwała za długo, gdy tylko do pokoju weszła Colette ze swoim szyderczym uśmiechem. Japierdole...
- No więc, braciszku... Jak tam w szkole...? - zapytała uśmiechając się. Widziała mnie i Fanga, jestem tego pewien... Ja nawet typa nie znam, a ona znając życie zacznie mnie z nim shipować... Westchnąłem ciężko, patrząc na nią zawstydzonym wzrokiem.
- Colette... Nawet nie zaczynaj... - patrzyłem na nią błagająco. Na moje szczęście, gdy usłyszała, że ktoś do mnie dzwoni, poprostu wyszła z mojego pokoju zawiedziona. Gdy zobaczyłem kto dzwoni, trochę się... Zaskoczyłem...? Dzwonił do mnie Chester. Chodziłem z nim do 1 klasy liceum, nie powiedziałem mu nawet, że przechodzę do innego liceum... Może dzwoni zapytać się, czemu mnie tam nie było...? Odebrałem.
- Hm? Chester? Po co dzwonisz? - spytałem lekko zdziwiony.
- STARY, WIEM, ŻE PRZENIOSŁEŚ SIĘ Z TAMTEGO LICEUM. GDZIE TERAZ CHODZISZ?! - darł się do słuchawki. Aż mnie uszy rozbolały... Cały Chester...
- Uhh... A po co ci to do wiadomości?
- Kurwa, ja też się przeniosłem!
- Mhm, świetnie
- Dobra, słuchaj... Ja przeszedłem do 3, zgaduje, że ty też?
- Noo..- Czekaj, skąd ty to wiesz?
- To akurat mało ważne... Dobra, to tyle, dzięki - powiedział krótko, rozłączając się. To było dziwne... Nie będę wnikał. Wróciłem do wcześniej wykonywanej czynności, czyli poprostu bezczynnego leżenia i użalania się nad sobą.

POV: Fang.

Gdy wróciłem do domu, pierwszą rzeczą którą zrobiłem był oczywiście trening. Forma sama się nie zrobi. Musiałem robić treningi, żeby podtrzymać dobrą kondycję. W końcu trenuję kung-fu; dobra kondycja jest mi potrzebna, inaczej nie dałbym rady.
Po skończonym treningu umyłem się i położyłem się na kanapie. Przypomniało mi się, że miałem posłuchać tego całego Alexa G. Włączyłem słuchawki i włożyłem je do uszu. Włączyłem piosenkę, której słuchał dziś w szkole, z tego co pamiętam nazywała się chyba "Sarah". Mówił, że podczas słuchania piosenek skupia się głównie na ich tekście, więc też to zrobiłem. Piosenka sama w sobie ma spokojną melodię, ale tekst jest... Przygnębiający. Dosłownie słuchając tej piosenki czułem się okropnie. Nie dziwię się, że ciągle chodzi przybity skoro słucha takich piosenek. Po wysłuchaniu jej odechciało mi się wszystkiego. Po czasie jednak stwierdziłem, że muszę wziąć się w garść. Włączyłem se "diamondz n roses" i poszedłem wypić sobie białko, muszę z czegoś te mięśnie robić... Wróciłem na kanapę z gotowym do wypicia białkiem i zacząłem przeglądać coś na telefonie, aż zadzwonił do mnie Buster. Oczywiście odebrałem, bo gdybym tego nie zrobił, to rudzielec miałby focha na najbliższe 2 tygodnie.
- Halo, co ty chcesz? - spytałem.
- PRZYJDŹ TU, BO MI NIE UWIERZYSZ. CZEKAM NA CIEBIE Z LOLĄ, MASZ BYĆ U MNIE ZA 20 MINUT, NIE OBCHODZI MNIE TO - odpowiedział. Śmieli się z czegoś, ale było słychać, że są tym zażenowani.
- Czekaj... Co wy żeście znowu odjebali? I to w dodatku be ze mnie... - prychnąłem udając obrażonego.
- Nie my! To... Z resztą, jak przyjdziesz, to ci pokażę, chcę zobaczyć twoją reakcję.
- A nie możecie wy do mnie przyjść? Dopiero co skończyłem trening...
- Mam to w dupie! Przebiegniesz się, taki dodatkowy trening dla ciebie - w sumie, to miało sens. Westchnąłem patrząc na godzinę.
- Będę za pół godziny...
- 20 minut
- Nie wyrobię się w 20 minut, pół godziny albo wcale nie przyjdę
- No dobra, dobra... - po tych trzech słowach rozłączył się. Westchnąłem ciężko wypijając białko do końca i poszedłem się ubrać. Jako iż był wrzesień i pogoda była nie za ciepła, założyłem termę i jakieś luźne dresy. Poprawiłem jeszcze włosy i byłem tak naprawdę gotowy do wyjścia. Zajęło mi to szybciej niż się spodziewałem, miałem jeszcze 20 minut. Napisałem szybko Busterowi, że "jednak zaraz będę", wyszedłem z domu zamykając go i pobiegłem w stronę domu rudzielca. Ciekawe, o co mu może chodzić... Po nim można się wszystkiego spodziewać. Ostatnim razem, gdy zadzwonił do mnie "w nagłej, ważnej sprawie", okazało się, że poprostu Lola zmusiła go do założenia jakiegoś stroju. Nie powiem, wyglądał w nim śmiesznie, ale niepotrzebnie się martwiłem, bo miała być to WAŻNA sprawa... Gdy dobiegłem już pod dom Bustera, zapukałem do drzwi, a ten niemalże natychmiast mi je otworzył i wciągnął w głąb domu. Nie wiedziałem co się dzieje, bo obydwoje nadal śmieli się jak opętani. Zmieszany podrapałem się po karku patrząc na nich na przemian.
- Uhh... Chcecie mi coś powiedzieć?... Co żeście odjebali...? - powiedziałem.
- Nie my, tylko... Twój emos - gdy Buster to powiedział, zaśmiali się jeszcze bardziej. Huh? Jaki "mój"? Co niby mógł zrobić Edgar? O chuj im chodzi...
- Po pierwsze, nie mój, a po drugie, co niby mógł zrobić Edgar? - odpowiedziałem zmieszany.
- NIE TWÓJ? TO PATRZ TERAZ! - zaśmiał się głośno pokazując swoją konwersację z jakimś nieznanym mi numerem.
- Huh? Kto to niby jest?
- Nigdy ci o nim nie mówiłem; to Chester. Mój przyjaciel z podstawówki, chodził w poprzedniej klasie z 'Edgejem' do liceum. O dziwo, obydwoje przenieśli się do naszego, czyli oczywiście do 3.
- Skoro w poprzednim liceum chodził z nim do klasy, w tym też musi z nami chodzić... Nie widziałem go dziś w klasie - spojrzałem na niego podejrzliwie.
- Nie było go dziś. Powiedział, że musi coś załatwić... No dobra, nie istotne, PATRZ NA TO! - Buster znowu wybuchł śmiechem pokazując mi konwersację:

FangarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz