VII. 𝔄𝔡𝔡𝔦𝔠𝔱𝔢𝔡

377 53 8
                                    

Blondyn przekręcił się na bok, jednak dopadło go lekkie zdziwienie orientując się, że nie leżał na zimnych panelach, a czymś miękkim i przyjemnym. Nie otwierał oczu licząc głęboko, że wszystko co się wydarzyło było złym snem i znajduje się właśnie w swoim pokoju, bezpieczny, zdrowy i cały. Niestety wyobraźnia to jedno, rzeczywistość to drugie. Ociężale usiadł starając się zrozumieć co się wydarzyło. Cała szyja sprawiała mu taki dyskomfort, że praktycznie nie mógł nią poruszać. Dotykając pozostałości po zębach z niemal jej każdej strony zassał powietrze. Nie musiał ich widzieć, żeby czuć jak potwornie go oszpecają.

Westchnął przeciągając się na tyle, ile miał sił. Jego tęczówki skakały po najdrobniejszych detalach w pokoju, który w przeciwieństwie do wcześniejszego sprawiał wrażenie, jak wyciągnięty z filmu. Ściany były w odcieniu ciemnej szarości, a dodatki dookoła nie mniej zamykały się w kolorach czerni i bieli. Wszystko współgrało ze sobą perfekcyjnie. Dawało poczucie niezwykle przytulnego miejsca. Łoże, w którym spał było ogromne. Zdawało mu się, że wręcz zatapia się w miękkości materaca, a ciepła kołdra definitywnie nadrabiała ostatnie godziny chłodu i pustki.

Nie wiedząc co ze sobą zrobić rzucił się spowrotem na puszyste poduszki. Kolejną próbę zwiania stąd od razu uznał za porażkę. Był skazany na łaskę krwiopijcy oraz jego paczki. Nie miał pewności już nawet czym zatrzymać czarne scenariusze w swoim umyśle, kiedy nagle dotarła do niego bardzo przyjemny zapach. Powąchał poduszkę, ale na niech wyczuł jedynie metaliczność własnej krwi. Ta obok natomiast pachniała zupełnie inaczej. Skądś go kojarzył. Może jego ojciec miał takie perfumy. Nie posiadał wspomnienia, które pomogłoby mu to odkryć, dlatego jakby nigdy nic wtulił się mocno w materiał zaciągając się kojącym aromatem.

Być może zasnął ponownie, może trwał w półśnie, ale po uchyleniu oczu nie czuł nic poza piekącym z pragnienia gardłem. Przełykanie śliny szło mu opornie i jeżeli nie miał jak stąd uciec, a wampiry nie chciały jego natychmiastowej śmierci to liczył chociaż na szklankę wody. Na chwiejnych nogach wygramolił się spod pierzyny i podpierając się mebli ruszył ostrożnie do wyjścia. Na korytarzu nikogo nie było, ale gdy doszedł do przestronniejszej części spełniły się jego największe obawy. Był na piętrze. Nie wiedział czy da radę samodzielnie zejść do schodach, ale nie miał wyboru. Gardło miał tak zaschnięte, jakby ktoś wsypał do niego suchy, ciepły piach.

Nim jednak jego dłoń zetknęła się z barierką do pleców przyległo mu masywniejsze ciało. Zastygł w bezruchu. Wampir objął go delikatnie w talii oraz złapał na wysokości przedramienia. Odwrócił się powoli i złapał kontakt wzrokowy z drapieżnikiem. Dech zaparł mu w piersiach. Jego oczy były zimne i nie potrafił określić emocji stojących za nimi, ale były piękne. Hipnotyzujące na tyle, że nie umiał zmusić się do powrotu silnej woli. Albo mu się wydawało albo kolana zaczęły się pod nim uginać, a grunt osuwać spod nóg. W każdym razie mocny chwyt podtrzymujący go w pionie potwierdził przypuszczenia osiemnastolatka.

- Potrzebujesz czegoś? - po usłyszeniu jego głosu się opamiętał.

- Wody - powiedział cicho.

- Dobrze.

Nim się obejrzał był już niesiony na dół. Zdał się całkiem na łaskę swego oprawcy, doskonale wiedząc, że nie ma lepszego wyboru. Automaczynie przerzucił ramiona przez kark mężczyzny, który nawet nie zareagował. Następnie, grzecznie dał się usadzić na blacie i czekał aż brunet naleje mu płynu do szklanki. Zaraz po dostaniu jej łapczywie zaczął pochłaniać substancję, która wreszcie oswobodziła jego zaschnięty od wielu godzin przełyk.

- Dziękuję - szepnął lękliwie.

- Co jeszcze poza piciem?

- Umm...gdybym mógł skorzystać z łazie-

𝓑𝓵𝓸𝓸𝓭𝔂 𝓡𝓲𝓷𝓰 𝓐𝓷𝓭 𝓢𝓲𝓵𝓿𝓮𝓻 𝓟𝓻𝓸𝓶𝓲𝓼𝓮  ~Hyunlix~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz