VIII. 𝔑𝔬 ℭ𝔥𝔬𝔦𝔠𝔢

366 51 5
                                    

Odprowadzony na skraj lasu chłopak szybkim krokiem udał się w stronę swojego domu. Widział na sobie spojrzenia wielu ludzi przechodzących obok, ale nie dziwił się, że pewnie mało kto go rozpoznał patrząc na jego stan. Od jednego z wampirów, który przedstawił mu się jako Seungmin wiedział, że rodzice zrobili akcję poszukiwawczą i próbują zawzięcie go znaleźć, bo nikt nie zlokalizował ciała. Cóż, nic nadzwyczajnego. Dopiero na swoim osiedlu zaczął biec, przynajmniej na tyle ile miał sił. Musiał udawać, że ucieka i dosłownie wpaść zmachany do środka. Jego plan powiódł się, gdy po intensywnym waleniu w drzwi stanęła w nich jego zapłakana i wyraźnie zmęczona matka, która nawiązując z nim kontakt wzrokowy od razu się rozbudziła.

- Yongbok? - spytała roztrzęsiona, po czym ostrożnie dotknęła jego policzka. - O Boże, moje dziecko! Mój synek! DOYOUNG CHODŹ TU SZYBKO! - krzyczała.

Blondyn nie zarejestrował nawet, kiedy rodzicielka przyciągnęła go do szczelnego uścisku. Syknął cicho przez obrażenia, których dotknięcie sprawiało mu ból dosłownie wszędzie. Poczuł, jak kobieta całuje rozdygotana jego policzek. Objął ją, na tyle ile mógł, bojąc się, że to tylko sen. Kolejne ramiona, które ich otuliły jednak dały mu jasno do zrozumienia, że nie śnił, a jego rodzice są przy nim. Był w domu. Nawet zobligowany do ukrywania prawdy o swoim powrocie i tym co dokładnie działo się między nim, a domem pełnym wampirów, wreszcie przymknął oczy wiedząc, że jest u siebie, bezpieczny. Przynajmniej w pewnym stopniu. Żałował, że nie może przyznać się do warunków wypuszczenia go, gdyż teraz szczególnie ciężko będzie mu przekonywać rodziców o niewracanie po szkole od razu do domu. Wiedział natomiast, że jeśli zawiedzie cała ich trójka skończy martwa w ciągu tygodnia. Obiecał sobie w duszy, że nie dopuści, by to się wydarzyło.

- Minęło tak dużo czasu...powoli i my traciliśmy nadzieję - mamrotała zapłakana rodzicielka.

- Uwierz mi, ja też - odparł szczerze.

- Pokaż no mi się - odsunęli się od syna oglądając go.

- Mijin... - zaczął zszokowany czterdziestolatek.

- Widzę - wydukała. - Nie zabił cię od razu?

- Zabrał do siebie i kiedy się obudziłem powiedział, że moja krew smakuje inaczej, lepiej, twierdził, że nigdy nie wariował tak na czyjś zapach. Wolał zostawić mnie sobie na dłużej i żywić się regularnie, miałem zostać zakładnikiem, ale zdarzyła się okazja, więc uciekłem. Schowałem się w lesie na nawet nie wiem ile i potem po cichu doszedłem na skraj miasta - wyjaśnił, zmieniając ostatnie zdania.

Małżeństwo spojrzało po sobie przerażone. Chłopak początkowo sądził, że wizja, którą przedstawił wywołała u nich takie reakcje, choć kiedy pobiegli do salonu i wyciągnęli dokumenty z danymi osobowymi domyślił się co się kroi. Planowali wyjechać, czyli zrobić rzecz, od której miał ich powstrzymać. Zaczął panikować w środku. Jak bardzo musieli się przestraszyć, że zamiast zająć się jego obrażeniami i wycieńczeniem oraz śladami po ugryzieniach, jakie goiły się w nieprawidłowy sposób wybrali wzięcie się za wyjazd natychmiastowy. Pozwolenie im na to byłoby największym błędem.

Starał się coś powiedzieć, lecz byli tak w swoim świecie, że nikt mu nie odpowiadał. Nieco zdenerwowany postanowił podjąć się głupiego i prawdopodobnie niestety jedynego skutecznego wyboru. Podparł się ściany, drugą ręką łapiąc za głowę. Nie odbierając żadnej odpowiedzi ze strony starszych przewrócił oczami, po czym padł bezwładnie na ziemię. Może i udawanie takiego stanu nie zatrzyma ich w domu na długo, jednak nic lepszego nie wpadło mu na myśl. Musiał jakoś zwrócić ich uwagę i odciągnąć od nagłego pakowania. Później będzie miał chwilę na zastanowienie się co dalej.

- Yongbokie, kochanie - usłyszał głos nad sobą. - Doyoung, może zabierzmy go najpierw do szpitala?

- Nie. Opatrzymy go tutaj. Dopóki ludzie nie wiedzą, że wrócił mamy czas.

𝓑𝓵𝓸𝓸𝓭𝔂 𝓡𝓲𝓷𝓰 𝓐𝓷𝓭 𝓢𝓲𝓵𝓿𝓮𝓻 𝓟𝓻𝓸𝓶𝓲𝓼𝓮  ~Hyunlix~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz