Rozdział 11: Smok

8 0 0
                                    

Xera: i co teraz?

Shaley: boję się!

Zack: spokojnie, spróbujemy go albo wykiwać, albo go przeczekać!

Xera: TO?! TO JEST TWÓJ PLAN!?

Zack: nie potrafię myśleć pod presją!

Nagle, zaraz obok nich, trafia laser z paszczy maszyny.

Zack: DOBRA! ŻADNEGO CZEKANIA! wy biegnijcie na południe, ja lecę na północ!

Shaley: ty znowu solo?

Zack: Słuchajcie mnie uważnie, to coś chce mnie, musimy się spie- A UWAGA! *używa Chackry aby uniknąć nagłego strzału* kurka... w każdym razie, rozumiecie plan?

Xera: tak, do dzieła!

Zack: dobra... raz... dwa...

kolejny pocisk trafia niedaleko nich

Zack: TRZY!

Zack zaczyna biec na północ a Xera wraz z Shaley uciekają na południe kiedy wielka, robalowata maszyna leci za Zackiem.

Zack: miałem rację! *przyspiesza*.

Zack biegnie dalej próbując nie uciec maszynie aby móc natrafić na szansę na dostanie się na głowę, po chwili, zobaczył wysoką wierzę, więc skręcił w jej stronę.

Zack: lecimy! *wbiega na wierzę a jak maszyna się ustawiła, wskoczył jej na głowę* NO TO JEAZDA!!!

Zack trzymał się najlepiej jak mógł, ale nie wiele mu to dawało, maszyna zaczęła się wywijać na wszystkie strony, w końcu, Zacka wyrzuciło wgórę, a maszyna użyłą ogona do walnięcia w niego i wyrzucenie go w ziemię, gdzie przy lądowaniu mocno oberwał.

Zack: ech... cholera...

Maszyna nagle zniknęła.

Zack: niech tego giganta szlag trafi... *wstaje i kulejąc idzie ślepo przed siebie mając nadzieję że natrafi na Xerę i Shaley* eh... XERA! SHALEY! szlag... gdzie one są?

Po chwili chodzenia po pustynnych pustkowiach, udało mu się dojść do oazy w której miał z Xerą i Shaley siedzibę, gdzie usiadłaby zbadać swoją kostkę, kiedy nagle...

Xera: ZACK! *podbiega do niego z Shaley* Zack, Bogom dzięki że cię znalazłyśmy! Bałam się że już po tobie!

Shaley: jesteś cały? 

Zack: chyba... tylko stłuczenie, zagoi się...

Xera: będę z tobą szczera Zack, zadziwiasz mnie, widziałam jak mocno oberwałeś przy lądowaniu, ale kiedy Shaley i ja poszłyśmy cię znaleźć, nie było cię w kraterze który powstał po tym jak wylądowałeś.

Zack: heh... najszybszy lis jaki żył *śmieje się ale zostaje to zatrzymane przez ból* ah...

Shaley: lepiej żebyś odpoczął, nie jesteś w najlepszym stanie...

Zack: to to wiem... *jego ręka delikatnie podświetla się na czerwono* agh... i do tego to coś...

Xera: fakt... uważam że rozsądnie będzie zostać w obozie na resztę dnia i jutro zobaczyć czy uda nam się kontynuować naszą misję.

Shaley: nie chcę tchórzyć, ale Xera ma rację, nie mamy innego wyboru.

Zack: ech, więc ustalone... *wstaje i z trudem dochodzi do swojego śpiwora* za niedługo zachód...

Xera: *przytakuje Zackowi* Shaley, lepiej ty też idź spać, ja będę trzymałą wartę.

Shaley: okej...

Nagle słychać pipczenie.

Zack: chwila, rękawica coś nadaje *sprawdza o co chodzi i podnosi brwi* dziwczyny, mamy trop!

Xera: o co chodzi?

Zack: patrzcie na to! *czyta co jest napisane na holo-ekranie* "Smok" hmm... ciekawa nazwa dla tamtego giganta, i z tego co widać, jest znacznie bardziej agresywny niż Tytan, czarno to widzę...

Shaley: ja też... ale nie czas na to.

Zack: fakt, jutro rano czeka nas ciężki dzień, dobranoc.

Xera: śpijcie dobrze...

Zack i Shaley poszli spać a Xera trzymała wartę.

Furry Warriors: #8 Zakazane lądyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz