Rozdział 8

231 21 7
                                    

Kolejnego dnia odliczałam tylko godziny do wieczora. Chciałam zadzwonić do Pierra i porozmawiać z nim tak szczerze. Wczorajsze słowa zarówno cioci jak i Marco dały mi wiele do myślenia. Nie mogłam za bardzo spać, więc zrobiłam sobie nawet mentalną listę za i przeciw. Co teraz, wydaje mi się śmieszne, choć jeszcze kilkanaście godzin temu takie nie było.

Ponownie świeżo po kąpieli usiadłam w fotelu, ściskając w prawej dłoni słuchawkę telefonu, a w lewej karteczkę z numerem mężczyzny. Wzięłam głęboki oddech i czym prędzej wykręciłam numer. Znając mnie, jeszcze bym się kilka razy rozmyśliła, aż nie byłoby już sensu dzwonić o tej porze.

– Melanie? – odebrał po trzecim sygnale.

– Tak, cześć. Masz chwilę? – poziom stresu powoli rósł z każdym uderzeniem serca.

– Oczywiście – chrząknął, po czym usłyszałam cichy szmer i dźwięk zamykanych drzwi, jakby wychodził z pomieszczenia. – Jak mogę ci pomóc?

– Powiem prosto z mostu. Rozmawiałam o tobie z Marco – wiedziałam, że kopię sobie tymi słowami grób, jednak nie mogłam się oprzeć od wkopania kuzyna.

– Mhm – mruknął, chyba nieco rozbawiony. – Dowiedziałaś się czegoś konkretnego?

– Posłuchaj. Nie chcę marnować życia na użalanie się nad sobą, jednak nie jestem w stanie zapomnieć, co mnie spotkało. Mam swoje obawy, de facto uzasadnione, mimo to nie mam zamiaru rezygnować ze szczęścia – przez cały dzień układałam sobie wszystko, co chciałam powiedzieć, a i tak koniec końców mówiłam, co mi ślina na język przyniosła.

– Miło mi to słyszeć.

– Czy mógłbyś przestać?

– Nie wiem, o co ci chodzi? – zmieszał się.

– Rozmawiasz ze mną w bardzo formalny sposób. Doceniam wysoki poziom kultury osobistej, ale jest mi strasznie ciężko z tobą w ten sposób rozmawiać – prawda była taka, że dekoncentrował mnie tym.

– Przepraszam, kontynuuj.

– Jak więc wspominałam, doszłam do wniosku, że nie chcę marnować życia i nerwów na roztrząsanie przeszłości. Chciałabym cię lepiej poznać – dodałam.

– Bardzo mnie to cieszy. Mogę cię zapewnić, że z mojej strony nic ci nie zagraża. Jest jednak pewien problem, który wymagałby wyjaśnienia już na tym etapie. Z racji moich zobowiązań w firmie, którą prowadzę, nie jestem zbyt elastyczny w terminach. Aktualnie prowadzę dość duży projekt, więc nie mogę sobie pozwolić na podróż do Europy. Bo zakładam, że tobie nie spieszy się w moje strony.

– Wolałabym pozostać na razie w Montenero.

– Tak myślałem.

– Możemy dalej rozmawiać przez telefon. Niestety nie posiadam obecnie komórki, więc facetime odpada – zaśmiałam się. – Pozostaje jedynie to starsze ode mnie urządzenie o niesamowicie krótkim kablu.

– Nie może być aż tak źle – nie dowierzał.

– A jednak – westchnęłam. – Mam wrażenie, że przeszkodziłam ci w czymś ważnym. Która jest u ciebie godzina?

– Południe – odparł bez zastanowienia. – Miałem spotkanie, ale poradzą sobie beze mnie przez jakiś czas.

– Nie pomyślałam o tym – nie chciałam go odciągać od pracy, mimo wszystko każdy z nas ma własne życie. – Powiedz mi, o której mogłabym zadzwonić, może rano? Zanim wyjdziesz do pracy? Albo wieczorem, jak już wrócisz?

– Do domu wracam późno i o nieregularnych godzinach, chociaż... Może umówimy się, że będę dzwonił codziennie o ósmej twojego czasu...

Szybko przeliczyłam w głowie, jaka mogła być różnica godzin między Rzymem a Vancouver. Wychodziło mi pi razy drzwi dziewięć godzin. Czyli gdyby dzwonił do mnie o ósmej, mojego czasu, to u niego byłaby...

– Nie byłbyś zmęczony? – w odpowiedzi na moje pytanie usłyszałam jedynie jego parsknięcie.

– Uwierz mi, wytrzymam. Najwyżej twój głos ukołysze mnie do snu.

Tak więc rozmawialiśmy ze sobą codziennie. Ja opowiadałam, jak minął mi dzień, a on słuchał. Tylko raz zdarzyło mu się zasnąć, wrócił wtedy wyjątkowo zmęczony po pracy. Któregoś dnia dzwonił nawet z samochodu, ponieważ ważne spotkanie przeciągnęło się i o umówionej godzinie był dopiero w drodze. Z każdym kolejnym telefonem otwierałam się przed nim coraz bardziej. Opowiadałam o podchodach między Alberto a Adelą, o tym co słychać u Marco i Aurelii. Chociaż na temat mojego kuzyna pewnie również miał informacje z pierwszej ręki i wiedział nawet więcej niż ja. Pierre za to mówił mi o swoim dzieciństwie, rodzicach, relacji z młodszym bratem... Najczęściej jednak wspominał o pracy. Była dla niego czymś więcej niż źródłem dochodu. Mogłam z łatwością wywnioskować nawet po samym sposobie, w jaki mi o tym opowiadał, że bardzo kocha robić to, co robi. I jest w tym naprawdę dobry.

Pewnego dnia zebrałam się w sobie i opowiedziałam o swojej rodzinie. O tym, jak żyło mi się w Bostonie, aż nawet sama nie wiem kiedy powiedziałam wszystko o wydarzeniach z San Diego. Liczyłam się z tym, że Pierre może się zniechęcić do mnie, słysząc o gwałcie, jednak mile zaskoczyłam się jego reakcją. Nie przyjął tych informacji ze spokojem, co było dla mnie już oczywiste po tych prawie trzech tygodniach codziennych rozmów.

W zamian za tak ogromne i dość bolesne dla mnie wyznanie, Pierre stwierdził, że również podzieli się ze mną swoim sekretem. Opowiedział więcej o swoim dzieciństwie, a dokładnej o pewnej tragedii, do której nieumyślnie doprowadził. Dowiedziałam się, że miał młodszą siostrę, Clarę. Dziewczynka była zapatrzona w braci jak w swoich największych bohaterów i to do tego stopnia, że nie zwracając uwagi na niebezpieczeństwo poszła za Pierrem do lasu. Przebywali wtedy na wakacjach w swoim domu w górach, do którego teraz jeździ wyłącznie Pierre. Clara zginęła zagryziona przez niedźwiedzie. Przez ponad tydzień w stan gotowości była postawiona cała miejscowa policja, a akcja poszukiwawcza trwała nawet nocą. Dopiero po dziewięciu dniach znaleźli części jej nogi w pobliżu terenów znanych z obecności niedźwiedzi. Pierre twierdzi, że nigdy sobie tego nie wybaczy, a rodzina również mu tego nie ułatwia. 

Nie jestem zadowolona z dzisiejszego rozdziału, jednak jest on mi potrzebny do połącznia wątków.  

A! I proszę mi się nie nastawiać, że ta część będzie długa... Na to mam zaplanowane kolejne tomy, a nie dodatki ;)

Serce Kobiety- Dodatek II do Serii Siła KobietOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz