Rozdział 1

266 26 11
                                    

Melanie

Jeśli myślałam, że posiedzę przynajmniej kilka dni w Rzymie, to się grubo pomyliłam. Prawdę mówiąc, stolica Włoch była dla mnie jedynie chwilowym postojem, ponieważ nie zdążyliśmy wyjść z samolotu, a na płycie lotniska czekało już na nas auto. Ciocia i Adelaide, gdy tylko dowiedziały się, że przez pewien czas mam się u nich zatrzymać i nieco poukładać w głowie pewne sprawy stwierdziły, że konieczny jest wyjazd do Montenero. Jest to mała miejscowość, niedaleko której ciocia Matilde ma swoją winnicę. Od śmierci wuja, ponoć spędza tam większość czasu.

Obie stwierdziły, że będzie to idealne miejsce na odpoczynek dlatego, aby nie marnować czasu, podjechały już po mnie samochodem na lotnisko. Marco dodatkowo wpadł na genialny w swojej prostocie pomysł, żeby towarzyszył nam jego zastępca, Alberto. Miało to stworzyć nam doskonałą okazję, aby delikatnie pchnąć Adelę w ramiona Guidiego. Ponoć w całą tę intrygę była wtajemniczona również ciocia i główna gospodyni winnicy.

- Moja Melanie- Matilde trzymała mnie w swoich ramionach, lekko kołysząc na boki- Jesteś już taka duża... Boże, kiedy to minęło.

- Mamo- Adelaide próbowała odciągnąć starszą kobietę ode mnie- Jeszcze ją udusisz, i co my wtedy zrobimy?- zaśmiała się, ale po chwili tuliła mnie równie mocno.

- Dobra drogie panie, ja was tu zostawiam. Macie Alberto, więc dacie sobie radę- Marco ucałował w policzek każdą z nas na pożegnanie i nie marnując więcej czasu, wsiadł do jednego ze swoich samochodów.

- To co- młodsza Rossi zatarła ręce- Babskie wakacje? Mamy sporo do nadrobienia.

- Oj tak- ciche westchnienie opuściło usta cioci.- Jak tylko dojedziemy na miejsce, opowiesz nam wszystko ze szczegółami.

- Nie sądzę, żeby wszystkie szczegóły były potrzebne- miałam niemałe opory przed wyznaniem im całej prawdy. Nie chciałam, by litowały się nade mną, co było możliwe, znając charakter zarówno Matilde jak i jej córki.

- Melanie, jesteś mi jak córka. To, że twój ojciec wybrał taką, a nie inną drogę osłabiło nasze kontakty. Jednak mimo wszystko nadal poczuwam się do opieki nad tobą. Zarówno ja jak i Marco zawsze chcieliśmy twojego dobra. Twoja matka jest zapatrzona w Vitale jak w obrazek, więc nie zdziwię się jeśli nie podejdzie racjonalnie do krzywdy, jaka cię spotkała. Dlatego chcę być dla ciebie wsparciem, takim, na jakie zasługujesz- spojrzała mi prosto w oczy, trzymając moje dłonie w swoim ciepłym uścisku.- Jesteś wspaniałą osobą, masz dobre serce i zasługujesz na wszystko, co najlepsze, a uwierz mi, gdy zrzucisz z siebie ciężar niedawnych zdarzeń, wszystko zacznie się układać.

- Dlatego...- Adelaide ścisnęła nas za ramiona- Wybieramy się do Montenero. Miejsca, które pomoże ci przenieść się w niezwykły świat, gdzie czas płynie wolniej, a słońce grzeje mocniej- entuzjazm słyszalny w jej głosie, wywołał delikatny uśmiech zarówno u mnie jak i u cioci. – Dodatkowo, smakowite trunki o różnym stopniu rażenia sprawią, że wszystkie złe chwile pójdą w niepamięć, a kac będzie nas męczył przez kolejne dwa dni.

- Adel!- ciocia chyba nie spodziewała się takiego zakończenia, dlatego niedowierzanie, jakie przeszło przez jej twarz było czymś przezabawnym.

- Chodź- Adela złapała mnie za dłoń i pociągnęła do samochodu- Mama jeszcze nie wie, ale mam dogadane nie tylko wino- zachichotała.

- Ty podstępna- szturchnęłam ją łokciem. Wesoły humor udzielił się również mi, może to i dobrze- Coś jeszcze dla nas zaplanowałaś?

- Oh, oczywiście- otworzyła przede mną drzwi do auta- Opalanie się, obijanie się, degustacja napoi wysokoprocentowych, jazda konna... No może w nieco innej kolejności- prychnęła.- Bo po winie mamy trudno się utrzymać w siodle.

- Dodając to, jaki z ciebie okropny jeździec- ciocia musiała wtrącić swoje trzy grosze z przedniego siedzenia.

- Oj przepraszam, nie moja wina, że bardziej znam się i lubuję w koniach mechanicznych niż żywych.

- No tak, córeczka tatusia- Matilde pokręciła głową, jednak każdy wiedział, ze nie ma nic przeciwko temu.

Wujek uwielbiał zarówno Marco jak i Adelę. Oboje zajmowali wysokie miejsca na liście jego priorytetów. Jednak to Adel była jego oczkiem w głowie. Nie każda dziewczynka wychowywana w tak szanującej tradycje rodzinie, miała tyle swobody. Giovanni przykładał wielką uwagę do wychowania swoich dzieci, ale również to tego, by nie ograniczać ich w żaden sposób, ale dać możliwości do rozwinięcia skrzydeł. Tak więc nasza kochana Adelaide jest ogromną fanką motoryzacji. I to do tego stopnia, że od małego jeździła na wyścigi, między innymi do Monako.

- Bardzo dobrze- wtrącił Alberto.- Każdy ma swoje zainteresowania- albo mi się przywidziało, albo Adele przewróciła oczami. Ciekawe...

- A jakie są twoje? Skoro twierdzisz, że każdy jakiś ma.

Czy chciałam go podpuścić? Możliwe. Możliwym jest również, że chciałam wybadać teren, na który mnie rzucono. Obiecałam Marco, że pomogę mu zeswatać Adelę z Alberto, jednak musiałam osobiście się upewnić, czy ten człowiek jest dla niej odpowiedni. Wątpię, żeby Marco dopuścił do swojej siostry kogoś, kto stanowiłby dla niej zagrożenie, jednak po ostatnich wydarzeniach moja czujność jest na trzykrotnie wyższym poziomie. Nic na to nie poradzę.

- Maluję- wzruszył ramionami, poprawiając zsuwające mu się z nosa okulary przeciwsłoneczne.

- O proszę, czyli dusza artysty- chciałam lekko rozluźnić atmosferę, ale potrzebowałam do tego pomocy. Dlatego lekko uszczypnęłam siedzącą przede mną ciotkę w łokieć, uważając, alby Adelaide nic nie widziała.

- Masz jakiś swój konkretny styl?

- W większości są to pejzaże, czasami jakaś martwa natura.

- A portrety?- wypaliłam bez zastanowienia.

- Kiedyś próbowałem, jednak chyba się do tego nie nadaję- zerknął przelotnie we wstecznym lusterku na Adelę.

Przeniosłam wzrok na kuzynkę, ale widząc jej powiększone w szoku oczy, wiedziałam, że będę musiała dopytać ja o szczegóły. Coś mi się zdaje, że wiem, kogo namalował, pytanie tylko co się stało z obrazem. 

Tadaaa...

Kto się spodziewał powrotu Melanie?

Serce Kobiety- Dodatek II do Serii Siła KobietOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz