rozdział 10

365 10 4
                                    

Następnego dnia po lekcję wraz z Leyla pojechałam do jej domu bo tam mało być spotkanie.

Jej rodzice pojechali do jakiegoś ciepłego kraju więc dom był pusty.

Usiadłam przy stole obok Viktora i uśmiechnęłam się do niego co odwzajemnił. Ten objął mnie ramieniem i przysunął do siebie. Oparł policzek o moje włosy i odetchnął.

- Okej to najpierw chcę wam coś powiedzieć.

- A mogę ja pierwszy? - Leo wstał od stołu i stanął blisko dziewczyny. - A więc chciałbym wam... - uśmiechnęłam się bo wiedziałam o co chodzi - przedstawić moją dziewczynę - złapał Clark za rękę przyciągnął i pocałował na co wszyscy zaczęli krzyczeć i gwizdać.

Ledwo co usłyszałam jak mój telefon dzwoni. Odeszłam na bok i nadal patrząc na nich wcisnęłam zielona słuchawkę.

- Halo mamo?

- Venus - po drugie stronie rozbrzmiał jej głos. - Kochanie to chyba koniec... - poczułam pod powiekami łzy. - Proszę cię przyjedź.

- Nie mamo nie to nie koniec - powiedziałam panikują.

- Venus...

- Nie! - krzyknęłam. - Nie mamo!

- Venus co się stało? - zapytał ktoś, ale ja byłam skupiona na innym głosie.

- Kochanie proszę cię przyjedź...

- Mamo! To nie może się tak skończyć!

- Proszę cię nie ma czasu...

- Mamo!

Usłyszałam głośny krzyk, ale po chwili zdałam sobie sprawę że to ja krzyczę bo właśnie bliska mi osoba umiera.

- Zawieść cię do domu? - pokiwałam głową ignorując pytania innych co się stało.

Chłopak przepchał się i złapał mnie za rękę ciągnąć do swojego samochodu pomógł mi usiąść na miejscu pasażera i zapiął pasy a potem sam wsiadł i odjechał.

Dusiłam się łzami nie mogąc załapać powietrza.

Moja mama umiera.

Szyba od mojej strony otworzyła się.

Wyskoczyłam z czarnego pojazdu i wbiegłam do domu skierowałam się do sypialni mamy i zamarłam.

Obok niej stało dwóch ratowników ktorzy jak tylko mnie zobaczyli odsunęli się na bok.

Kucnęłam koło jej łóżka i złapałam jej dłoń. Mama przytuliła mnie i pocałowała w czoło.

- Przepraszam, że byłam takim potworem tak bardzo tego żałuję gdybym tylko mogła cofnąć czas. Tak bardzo przepraszam...

- Mamo...

- Proszę wychowaj swoję dzieci z miłością. Kocham cię kochanie... - szepnęła a ja zaczęłam kręcić głową w lewo i prawo i mocnej płakać bo moja mama zamknęła powieki na wieki.

- MAMO NIE! Prosze! Nie zostawiaj mnie! Mamo! - załkałam.

Nie nadarzyłam nad ścieraniem łez bo było ich coraz więcej.

Moja mama nie żyje.

Już nigdy się nie obudzi już nigdy nie usłyszę jej głosu już nigdy jej nie dotknie już nigdy jej nie zobaczę. Bo choć jej ciało leżało przede mną jej dusza była gdzie indziej.

To był koniec.

Moje życie legło w gruzach, bo ona była moim życie.

Nie było jej. Co ja miałam zrobić?

Banda Nastolatków Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz