Szłam chodnikiem z plecakiem pełnym książek patrząc na zachodzące słońce.
Chmury pięknie zmieniły kolor nabierając różnych odcieni . Były takie piękne. Od dziecka marzyłam o poleceniu w kosmos i zobaczenia tego z bliska. Kochałam gwiazdy. Zawsze mnie uspokajały tak samo jak wschody i zachody słońca. To było coś niezwykłego.
Coś niezwykle co ratowało mi życie.
Stanęłam przed niewielkim domem niczym odróżniającym się od innych w okolicy. Powoli skierowałam kroki w jego stronę czując coraz większy stres. Zanim otworzyłam drzwi wzięłam porządny wdech i dopiero potem weszłam do środka. Ściągnęłam buty później kurtkę i poszłam w głąb domu. Stanęłam na przeciwko wejścia do kuchni. Czując, że moje dłonie są całe mokre.- Część mamo.- przywitałam się starając aby głos mi nie zadrżał.
- Choć tu! Kazałam ci wysprzątać dom wczoraj, ale widzę, że nawet tego nie potrafisz zrobić dobrze! Przecież kurwa nie tak cię wychowałam! Choć tu do cholery!- podeszłam do mamy coraz ciężej oddychając.- Co to tu robi!- wskazała na szklankę w zlewie.- Pytam się to odpowiedź!
- Nie wiem.- szepnęłam.
- To się dowiedz! Masz to posprzątać! I następnym razem jak coś kurwa mówię to ma być to zrobione!- krzyknęła a następnie wyjęła szklankę z zlewu i rzuciła tuż pod moje nogi a ja tylko patrzyłam jak szkło się rozbija i jego odłamki spadają na moje stopy. Popatrzyłam na mamę która podeszła do mnie i walnęła mnie w policzek. Moja głowa momentalnie przekręcił się na bok. Potem patrzyłam na plecy matki wiedząc, że sięgnie po alkohol. A raczej po jego kolejną dawkę.
Ignorując pieczacy policzek chwyciłam zmiatke i łopatkę żeby posprzątać odłamki szkła. Przy okazji jeden kawałek wbił mi się w dłoń sprawiając, że krew zaczęła lecieć z tego miejsca. Gdy pozbyłam się bałaganu poszłam do pokoju odrobić lekcję na poniedziałek aby zająć czymś głowę. Nie trwało to za długo bo było mało nauki lecz mimo to zdążyłam już ochłonąć. Przebrałam się w komplet szarych dresów włosy związałam w kucyka i zeszłam na dół.
- Venus choć na chwilę.- znieruchomiałam słysząc moje imię.
- Tak mamo?
- W twojej szkole zapalił się pożar wezwali straż która zaraz tam przyjedzie dyrektor powiedział, że ogień jest strasznie duży. Zadzwoni później i powie jak się ma sytuacja w najgorszym razie będziecie się uczyć w szkole dla tych bogatych dzieciaków.
- Dobrze mamo. Wychodzę wrócę koło dwudziestej.
- Mam taka nadzieję.
Wyszłam z domu zawdzięczając kaptur czarnej kurtki na głowę. Zaczęłam iść gdy coś w mojej kieszeni zawirowało. Nie przejmując się tym szłam dalej w dobrze znanym mi kierunku. Nie zatrzymałam się ani na chwilę. Musiałam wiedzieć czy to on to zrobił. Debil. Zrobiłby wszystko żebym poszła do tej szkoły dla bogatych rozmieszczonych nastolatków co od kasy przewraca im się w dupie bo zasłania im oczy. Miałam nadzieję, że aż tak daleko się nie posunął. Szłam nadal słysząc, że ktoś próbuje się do mnie dodzwonić. Niechętnie wyjęłam telefon z kieszeni kurtki. Miałam co innego na głowie. Popatrzyłam na widniejący na ekranie komórki napis Melanie. Dalej idąc przed siebie nacisnęłam zieloną słuchawkę.
- Kochana co się stało, że nie dobierasz?- usłyszałam głos przyjaciółki.
- Hm... Może jestem zajęta?
- Dobra nieważne słyszałaś co się stało z szkoła porostu marzenia się spełniają - zapiszczała uradowana na co zmarszczyłam brwi - I... Będziemy się uczyć w tej szkole dla bogaczy co z jednej strony jest niefajne bo ze sobą rywalizujemy, ale z drugiej tam chodzą najładniejsi chłopcy.
- Najładniejsi chłopcy ta? To wymień mi chociaż jednego.- prychnęłam.
- No to... Alex Jones i Viktor Wilson o i Apollo Foster wszystkie dziewczyny na niego lecą. Stara... Jakbyś go tylko widziała taka hotowka.
- Nie ważne muszkę kończyć pa.- nie czekając na odpowiedź rozłączyłam się. W końcu skręciłam na posesję luksusowego domu. Zadzwoniłam dzwonkiem czekając aż ktoś raczy mi odtworzyć.
Patrzyłam jak czarne drzwi powoli się otwierają a w ich rogu staje pięćdziesiątek z fartuszkiem zawiązanym wokół tali. Momentalnie na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech, który był strasznie zaraźliwy.
- Część Albercie.- uśmiechnęłam się ściskając mężczyznę .
- Witaj Venus dawno ciebie nie było upiekłem babeczki chcesz?
- Przepraszam, ale nie tym razem.
Po krótkiej wymianie zdań między mną a kucharzem skierowałam się w stronę schodów czując coraz większą złość.
Oby to nie była jego wina.
Z każdym kolejnym krokiem czułam coraz więcej gniewu który się we mnie zbierał. Zapukałam w drzwi aby następnie je odtworzyć i wejść do gabinetu. Na samym środku stało biurko za którym siedziała osoba do której przyszłam. Powędrowałam wzorkiem po półkach pełnych książek zatrzymując się na jego oczach.- To twoja sprawka?- warknęłam.
- Nie wiem o co ci chodzi, ale ja nic nie zrobiłem.- uniósł ręce tak jakby się podawał.- Cukiereczku jeśli chodzi tobie o szkołę ja nic nie zrobiłem.
- Nie kłam tato. Chciałeś żebym tam poszła.
- To wiadome, że chciałem żebyś poszła do dobrej szkoły, ale nie podpaliłbym twojej starej szkoły cukiereczku.
- I ja mam ci w to uwierzyć?- prychnęłam przejeżdżając językiem po zębach.
- Jestem twoim tatą wiem co zrobiłem źle, chcę dla ciebie jak najlepiej lecz nie podpaliłbym szkoły .
Odwróciłam się chcąc wyjść gdy zatrzymał mnie jego głos.
- Jutro jest przyjęcie na którym na pewno będą dzieciaki z tej szkoły chcesz iść na nie ze mna?
Nie odpowiedziałam letko pokiwalam głowa w bok i wyszłam. Ignorując pozostałe osoby których sylwetki minęły mi gdzieś przed oczami wyszłam na świeże powietrze. Wyciągnęłam telefon z kieszeni i zaczęłam przeglądać Instagrama. Gdy byłam już na miejscu schowałam telefon i otworzyłam bramkę po czym z powrotem za sobą ja zamknęłam. Szłam po kostce w dobrze znanym mi miejscu mogłam dojść tak nawet na ślepo. Przycupnełam na ławce tuż przed nagrobkiem z napisem Faustyna Jones. Dokładnie pamiętałam tamten dzień gdy wpadłam do szpitala żeby odwiedzić moją przyjaciółkę. Było to parę dni po rozwodzie rodziców. Weszłam do jej sali i zaczęłam opowiadać jak się czuję jak bardzo mnie to boli. Potem ona mówiła jak się czuję, była słaba i nie miała siły, lecz mimo to nadal potrafiła śmiać się z moich żartów. Później mówiła żebym za nią nie płakała i opowiadała co by chciała żebym zrobiła chciała żebym była szczęśliwa. Problem w tym, że ja nigdy nie chciałam bez niej żyć. Następnego dnia gdy przyszłam do sali nie była w stanie nic powiedzieć, jej rodzice, a szczególnie mama płakali. Dopiero wtedy zrozumiałam, że to koniec. Koniec którego nie chciałam. Podeszłam do jej łóżka i chwyciła drobną dłoń dziewczyny. " Żyj dla mnie tak jak ja żyłam dla ciebie" szepnęła po czym jej powieki opadły już na wieki.
- Tęsknię - szepnęłam ocierając łzy.
Po dwóch godzinach wróciłam do domu. Ściągnęłam ubrania, wykąpałam się i położyłam do spania. Nie musiałam długo zasypiać bo nocny spacer zrobił swoje.
-------------------
Siema.
Dajcie znać jak podobał wam się rozdział.
CZYTASZ
Banda Nastolatków
Novela JuvenilPewnego dnia w szkole wybucha pożar. Nastolatkowie z dwóch szkół mają się uczyć w jednej. W wikend Venus Rodriguez wraz z tatą udają się na zakupy gdzie spotykają kolegę jej taty i jego syna. Okazuję się, że nastolatkowie mają uczyć się w tej samej...