Początek

228 18 35
                                    



Kolejna książka kochani. Mam nadzieję, że się wam spodoba.

*Amy*

Szłam zdenerwowana przez miasto. Sonic po raz kolejny dał mi kosza. Nie mogłam zrozumieć, czemu on musi taki być. Jesteśmy do siebie dosłownie stworzeni, ale on ciągle wymyśla jakieś głupawe powody dla których nasz związek miałby się nie udać. Mój niebieski romeo niestety nie grzeszył rozsądkiem ani rozumem, ale i tak go kochałam i wiedziałam, że on też mnie kocha tylko boi się do tego przyznać.

Zaczęłam marzyć o tym jakby to było, gdyby Sonic wyznał mi miłość. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Powinnam przycisnąć go do muru, to zacząłby gadać. Albo pod wpływem silnych emocji, też mógłby powiedzieć coś romantycznego. Najlepiej gdyby był o mnie zazdrosny.

Zaczęłam wyobrażać sobie rozzłoszczonego Sonica, odpychającego jakiegoś gwałciciela. Krzyczałby, że jestem tylko jego. A potem... pocałunek w świetle księżyca.

A: AH!

Zamyśliłam się i wpadłam na kogoś. Pocierając głowę spojrzałam na osobę z którą się zderzyłam.

Sh: Mogłabyś uważać, jak leziesz landryno?

Skrzywiłam się. Przede mną stał bardzo podobny do mojego Sonica jeż. Niestety podobny był tylko z wyglądu. Shadow był znany z tego, że wszystko mu się nie podoba oraz jest wiecznie zdenerwowany.

A: Przepraszam - przewróciłam oczami.

Shadow warknął i odwrócił się. Za nim stała Rouge. Nietoperzyca uśmiechnęła się wrednie i powiedziała:

R: Shadow, może pomógłbyś damie wstać?

Sh: Tch - czarny jeż odwrócił się do mnie i z niechęcią wyciągnął do mnie dłoń.

Z lekką odrazą chwyciłam go za rękę i wstałam. Rouge zagwizdała i zachichotała. Shadow odwrócił się w jej stronę i podstawił jej pięść pod nos.

Sh: Ogarnij się głupi nietoperzu! - warknął.

R: Czy ja coś złego robię?

Sh: Dobrze wiesz co robisz...

Rouge spojrzała na mnie i powiedziała:

R: Amy, znasz się na manierach, może kiedyś wpadniesz do Shadowa i nauczysz go tego i owego?

Sh: ROUGE! - zdenerwował się.

A: Ymm, nie dzięki, m-muszę już iść! - wyjąkałam.

Szybko opuściłam to dziwne towarzystwo i uciekłam. Rouge zaczęła chichotać, a Shadow przewrócił tylko oczami.

Wróciłam do rozmyślań na temat mojego pysia. Zastanawiało mnie, jak wzbudzić zazdrość w moim ukochanym.

A: * To musi być ktoś, kogo Sonic nie lubi... Wtedy na pewno będzie zazdrosny.*

Problem polegał na tym, że Sonic wręcz kocha całą wioskę. Gdziekolwiek by nie był, potrafił sobie znaleźć przyjaciół. W grę nie wchodziło też wiązanie się z kimś takim jak Eggman lub Infinite. Tacy osobnicy mnie obrzydzali i na mnie nie zasługiwali.

Potem przypomniał mi się Shadow.

A: * A gdyby tak...*

Shadow był przystojny, umięśniony i był tak jakby bohaterem, oraz co najważniejsze: z wzajemnością nienawidził Sonica.

A: *Idealnie* - uśmiechnęłam się i w podskokach pobiegłam do domu.

*Sonic*

Wkur*iony siedziałem na łóżku i jadłem chillidoga. Amy znów przylazła do mnie i próbowała wymusić związek. Nie wiedziałem już jak jej wytłumaczyć, że nie jestem nią zainteresowany.

Zadzwonił telefon. Zerknąłem na ekran i westchnąłem. Dzwoniła Amy. Zdenerwowany odrzuciłem połączenie. Nie chciało mi się z nią gadać. Zeszłem z łóżka i udałem się po kolejnego chillidoga. Oczywiście chillidogi były od Amy.

Telefon znów zaczął dzwonić. Postanowiłem dalej ignorować dziewczynę. Niech wie, że jestem zły.

Po 12 nieodebranych połączeniach, się złamałem. Wziąłem telefon i ze złością odebrałem.

S: AMY NIE CHCĘ Z TOBĄ BYĆ, MOŻESZ TO ZROZUMIEĆ?!

A: Sonic, uspokój się. Nie po to dzwonię.

S: Co?

No tu mnie zaskoczyła.

A: Możemy się spotkać w parku o 16?- zapytała z nadzieją w głosie.

S: Um, no okej. - nie miałem za bardzo na to ochoty, ale mimo wszystko dziewczyna była moją przyjaciółką. Nie mogłem jej tak olewać.

A: Bajecznie, pa! - rozłączyła się.

Byłem ciekaw co tym razem ta wariatka wymyśliła.

Kiedy nadeszła 16 pobiegłem do parku. Amy siedziała na ławce i czekała na mnie. Na mój widok zarumieniła się. Skrzywiłem się lekko.

A: Hej, kocha- Sonic! - uśmiechnęła się i przesunęła się trochę, by dać mi do zrozumienia, że chce bym usiadł koło niej.

Westchnąłem i przysiadłem się do jeżycy.

S: Więc? Czemu ty jestem? - zapytałem lekko poirytowany.

A: Po pierwsze chciałam cię przeprosić za moje karygodne zachowanie.

S: * Co ku*wa?*

A: Przemyślałam sobie wszystko i chyba mi się jednak nie podobasz.

S: Co? - byłem zaskoczony. Jeszcze dzień temu dziewczyna proponowała mi związek, a dziś mówi, że jednak jej się nie podobam.

Niby spoko, ale coś mi tu nie grało. W końcu to była Amy. Dziewczyna szaleje za mną od lat. Nie mogłem uwierzyć, że nagle się odkochała. Zacząłem się zastanawiać, czy Eggman nie wymazał jej pamięci, czy coś w tym rodzaju.

A: Tak. Wiem, że pewnie ci przykro. Wczoraj jednak odnalazłam miłość życia, i nie jesteś nią ty. Proszę nie złość się.

Na mojej twarzy pojawił się wielki banan. Byłem przeszczęśliwy. W końcu będę miał spokój od tej napalonej dziewczyny.

S: Nic nie szkodzi Ames. Cieszę się twoim szczęściem. Mogę ci nawet pomóc zdobyć serce twojego nowego wybranka lub wybranki. - zaproponowałem.

Im szybciej Amy się ode mnie odczepi tym lepiej. Zamierzałem jej pomóc poderwać tą osobę, nawet jeśli miałbym zginąć.

A: To miło z twojej strony - uśmiechnęła się.

S: A powiesz kto to? - chciałem poznać imię mojego wybawcy.

A: Jasne. Znacie się ze sobą.

S: To Knuckles? - próbowałem zgadnąć.

A: Ble, no co ty. Każdy wie, że kręci z Rouge.

S: No w sumie racja. Więc kto to?

A: Shadow.

S: Co.

To nie miało tak wyglądać...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz