1. Znalazła mają kryjówkę

240 11 3
                                    

Nowy Orlean w Luizjanie 1910rok.

-Hej ty mały! - usłyszałem ciężki głos za moimi plecami.

Powoli odwróciłem się o sto osiemdziesiąt stopni i spojrzałem w górę.
Przede mną stały dzieciaki ze starszej klasy, a na samym środku on...
Tom Gall...
Dzieciak który prześladował mnie od początku roku...

-H.. H.. Hej Tom.- powiedziałem niepewnie.

-Co masz w dłoni młody?- spytał z kpiącym uśmiechem.

W ręce trzymałem cukierki z okazji moich ósmych urodzin które dostałem od swojej ukochanej mamy.
Momentalnie schowałem je za plecami.

-Nic.- odparłem szybko.

Tom przestał się uśmiechać i popchnął mnie mocno na ziemię.
Podczas upadku uderzyłem głową o kawałek szafki.
Poczułem ogromny ból a łzy same spływały po moich policzkach.
Tom wyrwał paczkę cukierków z mojej ręki.

-Spadaj- powiedział oschle, a ja patrzyłem na niego bez słowa nie potrafiąc się ruszyć ze strachu.

-Już!- wrzasnął.

Zerwałem się na równe nogi i pobiegłem do pokoju woźnego chowając się za kaflowym piecem.
Woźny wiedział o mojej sytuacji, więc pozwalał mi tu być.  Nie mógł mi pomóc ponieważ Tom to... syn dyrektora.
Oparłem głowę o moje kolana i cicho płakałem.
Nienawidziłem Toma. Chciałem żeby odszedł. Zmarł...

-Co się stało?- powiedział cichy głosik obok mnie.

Odskoczyłem.
Ujrzałem małą blond dziewczynkę z dużymi zielonymi oczami. Była mniej więcej w moim wieku.

 Była mniej więcej w moim wieku

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

-Nic.- odparłem oschle nie patrząc na dziewczynę.

Ona przybliżyła się bliżej mnie próbując patrzeć mi w oczy.

-Przecież widzę że płaczesz- powiedziała z małym uśmiechem.

-Nie prawda chłopcy nie płaczą.- odpowiedziałem twardo jak tylko umiełem.

Dziewczynka zaśmiała się.

-No tak racja.- powiedziała nadal się śmiejąc.

-Hej dlaczego się śmiejesz?! Poza tym to moja kryjówka! - dodałem twardo.

-Tak? A myślałam że twardzielą nie potrzebne są kryjówki- uśmiechnęła się do mnie mocno pokazując że wygrała naszą dyskusję.

Już miałem przerwać jej myśl zwyciestwa gdy usłyszałem głos Pana woźnego.

-Julie, skarbie idziemy do domu-

Dziewczynka wstała uśmiechając się wciąż w moją stronę.

- Miło było cie poznać- powiedziała i pobiegała w stronę Pana woźnego.

- Już idę tato!- krzyknęła.

Czyli to jego córka...
Zdziwiłem się.
Nigdy nie widziałem jej w naszej szkole, a wygląda że byliśmy rówieśnikami.
Po paru minutach wyszedłem ze swojej kryjówki chodź już nie mogę jej nazwać kryjówką skoro ktoś o niej już wie.
Opuściłem budynek szkoły zmierząc w stronę mojego domu który był około piętnaście budynków stąd.

-Mały masz coś jeszcze dla nas!- usłyszałem krzyk za sobą.

Tom....
Zacząłem biec tak szybko jak pozwalały moje nogi ale chłopak mnie dogonił i popchnął na ulice.

- Proszę Tom nie mam już nic- powiedziałam zmachany ucieczką.

-Tak? A kasa ? Mamusia nie dała ci na jedzenie czy coś? No już dawaj!- Wrzasnął przykładając mi pieść do twarzy.

- Zostaw go!- powiedział znajomy mi już głos.

Za Tomem stała Julia z wściekłą miną.
Tom spojrzał na nią i zaczął się śmiać.

-Twoja dziewczyna chce cie obronić? Haha to już się robi komiczne- śmiał się aż łzy napłynęły mu do oczu.

- Zostaw go albo zawołam tatę!- powiedziała twardo.

-I co mi zrobi maleńka? Mój ojciec to jego przełożony- powiedział pewny siebie.

- Ach tak? To ciekawe czy by był z ciebie dumny jak traktujesz młodsze dzieciaki.- Powiedziała również pewnie siebie Julie pokazując ręką na stojącego pięć metrów od nas ojca Toma dyrektora szkoły.

Tom momentalnie odskoczył ode mnie zmierzają powoli w stronę ojca.

-Już nie żyjecie- szepnął na odchodne.

Jule podała mi rękę by pomóc mi wstać.

-Wydaje mi się że się nie przedstawiłam.
Mam na imię Julie- uśmiechnęła się szeroko jak miała w zwyczaju.

Również lekko się uśmiechnąłem łapiąc za jej małą rączkę.

-Alastor-





Jedyna Miłość | Alastor x Julie |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz