2. Powrót do kryjówki

150 10 0
                                    

Minęło już sporo czasu odkąd przyjaźnie się z Jule.
Mamy już oboje po czternaście lat i nie wyobrażam sobie mojego życia bez niej.
Jest moją najlepszą przyjaciółką.
Niestety jej ojciec ostatnio zginął w wypadku samochodowym...
Zabrał ze sobą czteroosobową rodzinę z nadjeżdżającego za zakrętu pojazdu.
Od tamtego razu bardziej się ze sobą zbliżyliśmy.
Spędzamy więcej czasu razem niż samotnie.
Wracałem właśnie do domu po nocnej wędrówce pomagającej zebrać mi swoje myśli.
Księżyc odbijał się w kałużach na ulicy.
Pod skurzanymi butami słyszę harmonijny plusk pluskającej wody.
Nagle poczułem że staje się coraz szybszy, wtedy zdałem sobie sprawę że ktoś za mną biednie.
Ja również zacząłem bec.
Moja mama zawsze mi powtarzała że jest to niebezpieczna dzielnica.
W końcu skręciłem chowając się w wejściu do miejscowej rzeźni.
Stałem odwrócony do ściany liczyąc na szczęście.
Cały się trząsłem.
W końcu poczułem delikatny dotyk na moich plecach.
Oczywiście przestraszyłem się i krzyknąłem.

-Cicho bądź!- dostałem jako odpowiedź.

Wtedy zdałem sobie sprawę że to Julie.
Odwróciłem się i już miałem coś powiedzieć, gdy zasłoniła mi usta delikatną, drobną dłonią.
Wyraźnie dając mi znak abym zachował ciszę.
Za jej plecami zauważyłem przemykające dwa cienie szybko przemykające przez aleje.
Staliśmy tam w bezruchu przez dwie minuty.
Julie cały czas trzymała rękę na moich ustach. W końcu wychyliła za róg i dała mi znak do wyjścia.
W długiej ręce trzymałe dużą butelkę whisky.

-Ty pijesz?- Zapytałem zdziwiony.

-Jasne że nie.- odparła szybko.

Spojrzałem na nią dość pytająco, gdy ona patrzyła czy cienie nie wracją.

-W takimi razie skąd to masz?- pokazałem na jej dłoń w którym była butelka.

-Ukradłam-

Jej twarz pokazywała że byla bardzo dumna z tego.

- Słucham?!- krzyknąłem.
Nie poznawałem jej zachowania.

- Nie panikuj. Spokojnie.
Chodziło tylko o odrobinę adrenaliny. Jutro ją odniosę. Rozumiesz? Prawda?- powiedziała sarkastycznie jakoż iż wiedziała że nigdy nie byłem ryzykantem.

-Masz zamiar tak tu stać? Chodź pokaże ci coś- dodała i pobiegła w nieznanym mi kierunku.

Pobiegłem tuż za nią. Nie ukrywam że byłem coś podekscytowany.
Ta żywiołowa dziewczyna dodawała ogromnie wiele rozrywki i urozmaicenia w moim życiu.
Zawsze lubiłem jej tajemniczość.
Po trzydziestu minutach staliśmy pod budynkiem szkoły w której ją poznałem.
Za dziurawym płotem, schowne za starą rynną było wybite okno przez które mogliśmy się dostać prosto do kantorka woźnego.
Julie wskoczyła odważnie przez okno i wyciągnęła rękę w moją stronę z szerokim uśmiechem.
Wskoczyłem razem za nią.
Po chwili oboje staliśmy przed naszą kryjówką.
Julie złapała mnie za rękę ciągnąc do środka.
Usiedliśmy razem na ziemi.
Julie z małej torebki wyciągnęła świece zapalając ją by rozświetlić pomieszczenie.
Oparła delikatnie głowę o ścianę, jej oddech uspokoił się.

-Alasor...
Myślisz jak nas już nie będzie to ktokolwiek będzie za nami tęsknił?- spytała cichym ale poważnym głosem.

-Nie mam pojęcia moja droga. Ale mówiąc ci prawdę, mogę szczerzę żec że mnie to nie interesuje.- odparłem.

-Właściwie to mnie chyba też nie- jej zielone oczy zaszkliły się. Było w nich widać rozmyty blask świecy.

-Ale zawsze możemy liczyć na siebie prawda?- spytałem.

Momentalnie Julie uśmiechnęła się jak by spodziewała się moich słów.

Przez chwilę patrzyliśmy w ogień świecy w milczeniu.
Odwróciłem się na chwilę i gdy chciałem coś powiedzieć zobaczyłem że Julie zasnęła.
Przykryłem ją swoim płaszczem i zabrałem butelkę whisky.
Wyszedłem ze szkoły i udałem się stronę sklepu. Na miejscu przepraszałem sprzedawcę przyznając się do winy. Na szczęście mężczyzna okazała się bardzo miłą osobą i nie chciał robić mi żadnych problemów.
Wróciłem do szkoły i położyłem się obok Julie powoli zasypiając.

Jedyna Miłość | Alastor x Julie |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz