Rozdział 2

17 1 0
                                    

Z czerwonego Lamborghini wysiadł wysoki młody chłopak. Nie widziałam jego twarzy, ponieważ na głowie miał kaptur. Ubrany był w czarne jeansy i również czarną bluzę. Chłopak nie zdążył zrobić kilku kroków, a z pojazdów, które mnie otoczyły wysiedli uzbrojeni ludzie. Ocho... Mafia albo jakiś śmieszny gang. Nieznajomy, jak mi się wydawało, podszedł do mojego samochodu dokładnie go oglądając. Podszedł do drzwi od strony kierowcy i zapukał w szybę. Nie widział mnie, bo mam specjalną folię przyklejoną do szyb, że od zewnątrz są czarne i matowe a od środka normalne. Delikatnie odsunęłam szybę, aby móc go usłyszeć, ale żeby on mnie nie widział.

-Dzień dobry. Możemy porozmawiać?- zapytał, a ja milczałam przez co powtórzył pytanie.

-Porozmawiamy jak odeślesz swoich ludzi- odpowiedziałam, chcąc zapewnić sobie większe bezpieczeństwo. Chłopak na moje słowa podniósł rękę do góry dając znak jego ludziom aby wrócili do samochodów.- Powiedziałam odeślesz, a nie schowasz.

-Nie odeślę ich jeśli nie mam pewności co do tego czy ty jesteś sama- powiedział. Okej czyli gang to nie jest skoro nie wykonał tego polecenia. Zdecydowałam, że muszę wysiąść z samochodu aby ta rozmowa miała sens. Upewniłam się, że mam broń przy pasku i noże, po czym wysiadłam z samochodu nie zamykając go.- Udowodnij, że nie masz przy sobie ludzi, Shadow.- powiedział, na co wyciągnęłam zza paska broń przeładowując ją.- Ta zasada obowiązuje tylko Donów mafii- mrukną.

-Tak się składa, że akurat jestem Donną mafii- odpowiedziałam, czym wyraźnie zszokowałam chłopaka. Nieznajomy odszedł ode mnie na kawałek podchodząc do jednego z samochodów. Dokładnie obserwowałam każdy jego ruch pilnując rozkazów, które im wydaje.  Z jednego samochodu wyszedł dobrze zbudowany uzbrojony mężczyzna i podał mu broń. Szef- jak już zdążyłam się domyślić- innej mafii położył broń na ziemi i stanął na nią jedną nogą. Powiedział coś do jednego z żołnierzy odsyłając ich. Po kilku minutach nie było przy nas innego samochodu niż naszych własnych.- Skąd mam mieć pewność, że twoi ludzie nie stoją kawałek dalej i nas nie obserwują?- zapytałam na co mężczyzna podniósł swoją broń i przeładował ją. - Okej. Rozładuj broń.

-Ty też- powiedział i oboje wystrzeliliśmy w drzewo aby broń nie była naładowana. Zastanawiacie się pewnie o co chodzi z tymi zabawami z broniami. A więc w mafii obowiązuje taka zasada, że donowie mafii nie mogą mieć przy sobie broni palnej jeśli  mają przy sobie swoich ludzi albo jeśli nic nie grozi ich życiu.- Zdejmij kaptur- powiedział zdejmując swój. Zdjęłam kaptur i podniosłam głowę spoglądając na chłopaka. Kojarzę go. O' Brain... Coś mi mówi to nazwisko.

-Beatrix Walker? Ty donną mafii? Przecież twój ojciec..- zdziwił się chłopak, kiedy mnie rozpoznał. Znaliśmy się przez mafię oraz ze szkoły. Teraz już wiem kto to jest.To ten Nicolas O'Brein.

-Henry i Adeline Walker nie żyją- przerwałam mu wyjaśniając szybko sytuację.- Zostali zamordowani przez wrogą mafię. Ale nie o tym teraz rozmawiamy. Po co mnie tu złapałeś? Po co ta cała akcja?

-Chciałem wiedzieć kto został przywitany z takim szacunkiem i podziwem na nielegalnych wyścigach i kto przede wszystkim wygrał ze mną.

-To już wiesz kto. I co zdziwiony, że "legendą" tego toru jest 19 letnia dziewczyna?- Zapytałam. Tak już mam 19 lat. Skończyłam je około 3 tygodnie temu- 29 grudnia. Nie świętowałam ich, ani świąt i sylwestra. Eliot też nie cieszył się z tych świąt. W końcu to nie jest już to samo co z rodzicami.

-Zdziwiony i to bardzo. Spodziewałem się jakiegoś wytatuowanego napakowanego chłopa po 30 a ty młoda 19-letnia dziewczyna i jak się okazuje donna mafii- odpowiedział po czym omiótł mnie spojrzeniem od dołu do góry.- Dobrze zabezpieczona. Broń, noże i nawet pierścionek z ostrzem, ładnie ładnie.

-Ty nie gorzej, noże też masz, broń również i naszyjnik z nożykiem.

-No tak, ale ja miałem przy sobie ludzi a ty nie. Dlaczego? Przecież jest wiele osób, które chciałyby cię zamordować. Na przykład jak już mówiłaś ta wroga mafia.

- Nie miałam ze sobą ludzi, bo nikt mnie tu nie znał puki nie zjawił się jakiś chłoptaś i nie zajął mojego miejsca, a później z ciekawości nie zaatakował mnie- tłumaczyłam zgodnie z prawdą.

-Wypraszam sobie, wcale cię nie zaatakowałem. Tylko ee.. zatrzymałem- odpowiedział próbując dobrać odpowiednie słowo określające to co zrobił. Kiedy chciałam się odezwać usłyszałam dobrze znany mi dźwięk. Strzał z pistoletu. A później odgłos rozbitego szkła. Rozejrzałam się i zobaczyłam, że szyba w samochodzie Nicolasa jest rozbita a na masce w lekkim wgnieceniu leży kula, którą to zrobiono. Nicolas jak tylko to zobaczył od razu chciał podejść do swojego samochodu, ale na szczęście szybko złapałam go na nadgarstek i warknęłam.

-Kucnij, za samochodem i wezwij swoich ludzi- zarządziłam i sama wykonałam to samo co chłopak. Wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do mojej prawej ręki- Prescova Ozorova. -Kurwa, Ozorov odbierz- warknęłam kiedy nie odbierał już 2 połączenia.

-Ozorov?- zapytał brunet zaciekawiony wypowiedzianym przeze mnie nazwiskiem.

-Znasz go?

-To brat szefa черные убийцы(chernyye ubiytsy)- powiedział, a na mojej twarzy namalowało się widoczne zdziwienie jak i złość.

- Japierdole, przecież to oni zabili mi rodziców...- westchnęłam- czyli szczur się znalazł. Jak ja go dopadnę!- powiedziałam trochę głośniej zapominając w jakich okolicznościach się znajduje.

-Beatrix uspokój się. Ktoś przed chwilą strzelał w naszym kierunku a ty się drzesz. A po drugie uważam, że przydam ci się w tym twoim dopadaniu go, bo tak się składa, że mi też zabił kogoś, matkę dokładnie mówiąc...- upomniał mnie. Na jego dalsze słowa bardzo się zdziwiłam.

- Gdzie są ci twoi ludzie- warknęłam do niego szybko zmieniając temat.

-Jadą, zaraz będą.

-Mogłam ich nie odsyłać- westchnęłam.

-Zrobiłaś to co było słuszne na tamtą chwilę- odpowiedział.- są już- powiedział kiedy obok nas pojawiły się te same co wcześniej samochody. Jeden z jego ludzi podszedł do niego.

-Jesteśmy szefie. Czy wszystko z szefem w porządku? Em i z panienką też?- zapytał napakowany koleś.

-Tak Alec wszystko w porządku, nic nam nie jest.

-Chodź do mnie do samochodu, odwiozę ci do domu czy gdziekolwiek. Twój samochód się póki co do niczego nie nadaje- zaproponowałam i powoli zaczęłam się podnosić z ziemi wyciągając zza paska pistolet. Chłopak uczynił to samo. Otworzyłam drzwi od strony kierowcy i wsiadłam za kółko. Po chwili chłopak otworzył drzwi od strony pasażera.

-Na pewno mogę?- zapytał.

-Właź i nie marudź zanim się rozmyśle- burknęłam w jego stronę.- Jedziemy spokojnie czy po mojemu?

-Uznajmy, że po twojemu.

-Okej, w taki razie musisz sztywno trzymać się kilku zasad- powiedziałam.- Po pierwsze musisz być oparty, po drugie pasy mają być zapięte, a po trzecie ogranicz gadanie do minimum i po czwarte najważniejsze NIC NIE GADASZ NA TEMAT TEGO JAK PROWADZĘ. Wszystko jasne?

-Jasne jak słońce- odpowiedział trochę zszokowany.

- Czyli nie do końca. Gdzie cie zawieść?



Live in the shadowsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz