1

206 31 13
                                    

Z impetem opadłam na drewnianą ławkę, co było złym pomysłem, bo teraz do mojej frustracji, wściekłości, niemocy i innych nagromadzonych w ostatnim czasie emocji mogłam dołożyć bolący i obity o twarde dechy tyłek. Nie dość, że życie kopie mnie w dupę od X czasu, to jeszcze na własne życzenie funduję sobie dodatkowe obrażenia. Bo oczywiście, jak coś robię, to raz, a dobrze i na maksa! Szkoda, że nie przekłada się to na sferę zawodową, czy uczucia, a jedynie na koncertowe partolenie wszystkiego, co mogłoby być dla mnie dobre. Siedziałam pochylona z łokciami opartymi na kolanach i nerwowo pocierałam twarz, zastanawiając się, jak w tej sytuacji mam wrócić do domu i uniknąć gniewu Collina.

Nazywam się Viktoria Rodriguez. Mam dwadzieścia dwa lata, a doświadczeń, jakie w tym czasie zdążyłam zebrać mogłabym podarować kilku osobom. Chociaż nie jestem pewna, czy większością z nich chciałabym dzielić się z kimkolwiek, bo nawet wrogowie zasługują na litość.

Dzisiejszy dzień należał do tych z serii "chcę zasnąć i obudzić się w lepszym świecie".
Od rana, gdy tylko wstałam, nic nie szło po mojej myśli. No w sumie, to nic nowego, ale zasypiając liczyłam na to, że będzie jednym z tych nielicznych i okaże się choć trochę pozytywny. Niestety wszyscy bogowie i wszechświat zmówili się przeciwko mnie, a mówią, że leżącego się nie kopie. Mnie nie tylko kopano, ale i katowano, bo po co taki pomiot ma zatruwać powietrze swoim jestestwem. Zbyt często słyszałam takie słowa, by z czasem nie zacząć w nie wierzyć.

Na dzień dobry zaspałam, co w miejscu, gdzie pracuję było niedopuszczalne. Do tego dziś miałam sama otworzyć kawiarnię, bo Cindy się rozchorowała.
Ciężko było mi znaleźć pracę, która dawałaby mi dzięki zarobkom w miarę poczucie stabilizacji finansowej. Niby zwykła kawiarnia, ale szef dość dobrze płacił, jednak miał też swoje wymagania. Nie był to szczyt moich marzeń, ale czego lepszego mogła oczekiwać córka emigrantki, która zakończyła swoją edukację na szkole średniej. Tę pracę dostałam tylko dlatego, że byłam ładną kobietą o egzotycznej urodzie i przyciągałam męskie spojrzenia, co przekładało się na zarobki dla szefa i spore napiwki dla mnie. Niestety tym razem nawet to nie uchroniło mnie przed gniewem pracodawcy.
Gdy z językiem na wierzchu dotarłam do swojego miejsca pracy było już za późno. Szef od godziny uwijał się z obowiązkami, które ja powinnam była wykonywać. Był tak wściekły, że od samego progu czuć było cholernie ciężką i gęstą atmosferę. Jedno spojrzenie w jego kierunku wystarczyło, żebym wiedziała, co zaraz nastąpi.

- Jesteś zwolniona! Zabieraj swoje manele i wynocha!

Próbowałam go przekonać, że to się więcej nie powtórzy, że przecież dobrze wykonuję swoją pracę, ale był nieugięty. Wypłacił mi pieniądze za ten miesiąc i wskazał drzwi.

Tak znalazłam się na ławce w parku na skraju załamania. Paniczny strach przed powrotem do domu sprawiał, że czułam niewidzialną dłoń zaciskającą się na moim gardle i wnętrznościach. Przymknęłam oczy i próbowałam kontrolować emocje, skupiając się na oddechu. Po dłuższej chwili postanowiłam wrócić do domu, bo i tak to, co nieuniknione nastąpi. Chciałam mieć to już za sobą.

Wstałam z ławki i nie patrząc pod nogi wpadłam na chłopca, który trząsł się, szarpany przez kolejne fale szlochu. Spojrzałam na niego i rozejrzałam się w poszukiwaniu jego opiekunów, ale w zasięgu kilkudziesięciu metrów nie było żywej duszy. Ukucnęłam przed nim, by znaleźć się na poziomie jego oczu i ostrożnie dotknęłam mokrego policzka, ścierając wciąż płynące łzy.

- Cześć. Ja jestem Viktoria, a ty jak masz na imię? - wpatrywał się we mnie swoimi dużymi czekoladowymi oczami i ewidentnie się bał, ale jeszcze nie wiedziałam czy mnie, czy tego, że się zgubił. - Nie bój się, chcę ci tylko pomóc.

Dogonić Szczęście Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz