18

42 11 9
                                    

Hunter

Viktoria wybiegła z kuchni z płaczem. Miałem ochotę podbiec za nią, schować w swoich ramionach i powiedzieć, jak bardzo ją kocham, ale nie mogłem. Nie mogłem skazywać jej na jeszcze większe cierpienie, gdy miałem zamiar poślubić inną.
Ja swoje życie właśnie przegrałem i nie mogłem dopuścić do tego, by rujnować i ją.

Spojrzałem na Laurę, a w jej oczach zobaczyłem jedynie zawód i pogardę dla mnie. Zabolało, bo ta kobieta zawsze mnie wspierała, była przy mnie, kiedy tego potrzebowałem. I miałem już pewność, że tym razem nie otrzymam od niej wsparcia, a jedynie odrzucenie.
Może gdybym powiedział jej prawdę, to zrozumiałaby? Nie, nie mogę obarczać innych swoimi błędami. Konsekwencje poniosę ja i niestety Viktoria.

- Laura, przygotuj proszę pokój gościnny w drugim skrzydle domu i przenieś tam rzeczy Suzan.

Spojrzała na mnie zaskoczona moją prośbą, a w jej oczach dostrzegłem nieme pytanie o wyjaśnienia. Czułem, że teraz nie da mi spokoju, dopóki nie wyjawię jej prawdy.

- Ależ kochanie! - oburzyła się sama zainteresowana.

- W tym domu ja ustalam zasady i wszyscy mają się do nich dostosować. Zrozumiałaś Suzan? - rzuciła mi mordercze spojrzenie.

- Jeszcze zobaczymy.

- Nie! Laura - zwróciłem się do kobiety, która bacznie obserwowała naszą wymianę zdań. - Przekaż wszystkim, że zasady pozostają bez zmian. Zaraz po mnie decydujący głos ma Viktoria, której pozycja w tym domu nie podlega kwestionowaniu.

- Jeszcze tego pożałujesz! - wypluła z siebie moja pseudo narzeczona i wyszła wściekła z kuchni.

- Hunter. O co w tym wszystkim chodzi? - zapytała gosposia.

- Laura, nie zadawaj pytań i zrób to, o co poprosiłem. Jak wróci Viktoria, to przyślij ją do mnie. Będę w gabinecie. I nie patrz tak na mnie.

W gabinecie spędziłem dobre dwie godziny i zdziwiło mnie to, że jak dotąd nie było u mnie Samuela. Zawsze po przebudzeniu przybiegał się przywitać, ale nie dziś. W sumie, czego ja się spodziewałem po tym, jak wczoraj go zawiodłem.

Musiałem z nim porozmawiać i poprosić o wybaczenie. Byłem wściekły na siebie za to, że krzywdziłem i raniłem najważniejsze dla mnie osoby.

Syna znalazłem w kuchni. Chował się w ramionach Laury i głośno płakał.

- Samuel?! Co się stało?! Dlaczego płaczesz?!

Podniósł na mnie swoje zapłakane oczy, a mnie na ten widok zakłuło w sercu. Chciałem go przytulić, ale odsunął się ode mnie i bardziej wbił w kobietę.

- Dlaczego już mnie nie kochasz?! Zrobiłem coś złego? Byłem grzeczny, nawet upiekłem dla ciebie tort, a ty wolisz nowe dziecko!

- Boże! Samuel! - przyciągnąłem go do siebie i zamknąłem w swoich ramionach. - Skąd taki pomysł? Synku, kocham cię najbardziej na świecie i nigdy, ale to nigdy nikt nie zastąpi mi ciebie. Bardzo żałuję, że po raz kolejny ciebie zawiodłem, ale obiecuję, że zrobię wszystko, żeby ci to wynagrodzić.

- Ale będziesz miał nowe dziecko i ja będę ci już niepotrzebny. Wymienisz mnie tak samo, jak Viktorię. Ja nie chcę, żeby ciocia Suzan była moją mamą! Ona jest zła! Nie lubi mnie!

- Syneczku, nigdy cię nie wymienię na nikogo. Będziesz miał brata, albo siostrę, ale będę was kochał jednakowo.

- A Viktoria? Ona miała być moją mamą! Myślałem, że ją lubisz.

- Samuel, jesteś jeszcze mały i pewnych rzeczy nie zrozumiesz. Tak naprawdę to ja sam ich nie rozumiem. Musisz jednak zaakceptować moją decyzję. I nie bój się, nie pozwolę ciebie nikomu skrzywdzić. Kto ci powiedział o dziecku?

Dogonić Szczęście Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz