Rozdzial 4

192 6 0
                                    

Dziś rano zadzwonił do mnie Kuba. Poprosił abym do niego przyjechała i porozmawiała.

- Hej Kubuś. - powiedziałam kiedy otworzył mi drzwi.

- Cześć. - chciałam go przytulić ale się odsunął.

- Coś się stało? - zapytałam rozbierając się.

- Jest jedną sprawa, o której chciałem z tobą porozmawiać.

- Zamieniam się w słuch. - powiedziałam I spojrzałam w jego oczy.

Jego zielenice były nienaturalnie powiększone.

Kurwa.

Znowu wziął prochy. Obiecal że już nigdy ich nie weźmie. Stwierdziłam że poczekam i nie będę go atakować. Może o tym chciał właśnie porozmawiać.

- O co chodzi pomiędzy tobą a Bartkiem? - no tego to ja się nie spodziewałam.

- Co?

- Nie udawaj głupiej. Oglądam każdy film na kanale i widzę co się między wami dzieje.

- Jak to, coś się dzieje. Nic się nie dzieje. Jesteśmy przyjaciółmi.

- Przyjaciółmi? "Bartus, jestes taki pomocny" - zacytował moje słowa.

- Nie no, nie wierze. - powiedziałam - Czy ty serio poprosiłeś mnie żebym przyjechała z Krakowa do Warszawy bo tobie coś się wydaje? - zapytałam.

- Mi się wydaje? - krzyknął na mnie. - Mi? A kto podrywa swojego przyjaciela?! - podniósł głos ponownie.

- Kuba, uspokój się. Boję się ciebie. - powiedziałam. Wiedziałam że był pod wpływem, co jeszcze bardziej mnie niepokoiło.

- Boisz się mnie?! "Faustynka"? - powiedział z kpiną.

- Przestań.

- Nigdy nie będziesz mi rozkazywać! - krzyknął. Nie zorientowałam się, kiedy wziął zamach i jego ręką spoczęła na moim policzku.

Spojrzałam na niego z przerazeniem I złością. Po moim policzku zaczela płynąć jedną łza.

- I co? Teraz będziesz ryczeć? - zapytał.

- Jesteś naćpany. Pogadamy kiedy wytrzeźwiejesz. - powiedziałam I zamierzałam wyjść jedną on mi to uniemożliwił lapiac za łokieć.

- Gdzie się wybierasz? Do Bartusia? Może się z nim jeszcze przeliz.

- Kuba uspokój się! Nie poznają cie!

- Być może wcale mnie nie znasz! - wykrzyknął.

- Pogadamy jak wytrzeźwiejesz. - powiedziałam I wyszarpalam się.

Wyszłam z jego mieszkania nie hamujac już lez. Płakałam bezdzwiecznie. Wyciagnelam telefon i zadzwoniłam do osoby, która jako jedyna dala rade mi w tym momencie pomóc.

- Halo?

- Przyjedziesz po mnie? Potrzebuje cie. - powiedziałam błagalnie. - Nie mam siły jechać pociągiem... - nie dokończyłam.

- Będę jak najszybciej się da - odezwał się głos po drugiej stronie słuchawki. - Nie rozłączaj się, mów do mnie.

- Dziękuję. - wyszeptałam. - Niezmiernie dziękuję. - powiedziałam I kucnęłam przy jakimś budynku.

- Gdzie jesteś? - zapytał.

- Przed blokiem Kuby. - powiedziałam - Proszę Bartek. Szybko.

- Postaram się być jak najszybciej Faustynka. Jestem przy tobie, nie rozłączaj się.

- Potrzebuję się do kogoś przytulić. - powiedziałam.

- Wytrzymaj jeszcze chwilę, za 30 minut będę.

- Bartek, ale to jest niemożliwe.

- Dla nas wszystko jest możliwe.

- Uważaj na siebie. - powiedziałam.

- Co się stało? - zapytał mnie Bartek, usłyszałam że już jest w aucie i zaczyna jechać.

- Nie teraz Bartek. Nie teraz.. - powiedziałam I znowu z moich oczu poleciały łzy.

- Na płacz Faustynka. Postaram się być jak najszybciej. Wytrzymaj jeszcze chwilę.

***

Bartek przyjechała tak jak zapowiadał. 30 minut później juz był przy mnie i przytulał mnie głaszcząc po głowie.

- Cii, Faustynka. Wszystko będzie dobrze. - powiedział a ja tylko przytuliłam go mocniej wdychając jego perfumy. Chciałam zniknąć. - Fausti. - powiedział a ja na niego spojrzałam.

- Hm? - spytałam. Jego wzrok powędrowałam na mój policzek. Musiał zauważyć ślad. - Nie teraz Bartek.

- Jasne. Jestem tu dla ciebie. - powiedział I spowrotem mnie przytulił. Przytulał mnie tyle ile tego potrzebowałam. Albo raczej aż ktoś nam przerwał.

- I co? Niby przyjaciele? - dobiegł nas głos z góry. Wiedziałam do kogo należał.

- Bartek. Proszę idźmy stad. - wyszeptałam.

- Oczywiście, już idziemy. - powiedział I przełożył rękę przez mój kark, po czym zaczęliśmy iść w stronę zaparkowanego auta.

Byłam świadoma, że czeka mnie bardzo trudna rozmowa.

Fartek - Między NamiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz