Rozdzial 8

184 8 1
                                    

Z samego rana obudzil mnie telefon.

- Halo? - zapytalam zaspana.

- Faustynko... - uslyszalam zaplakany glos mojej mamy. - Faustynko...

- Mamo, co sie stalo? - zapytalam i usiadlam, od razu sie rozbudzając.

- Mozesz przyjechac w najblizszym czasie do Kielc? Tata mial wypadek i lezy w szpitalu. Jego stan jest krytyczny. - glos zalamal jej się na ostatnim slowie.

Zamarlam. Nie bylam nawet do konca pewna, kiedy przestalam oddychac a z moich oczu zaczely wyplywac lzy. Poczulam dziwne ukucie w okolicach serca. Jakby scisnelo mi sie na chwile i rozluznilo doslownie na sekunde aby zaraz zacisnac sie na nowo.

- Corciu? - zapytala mama.

- Tak pewnie. Juz jade. Przyjechac do szpitala czy do domu?  - zapytalam ledwo panujac na glosem.

- Przyjedz do domu, pojedziemy tam razem. - powiedziala mama.

- Postaram sie byc jak najszybciej.

- Nie. Poprostu na siebie uwazaj.

- Dobrze mamo. - odpowiedzialam po czym sie rozlaczylam.

Siedzialam jeszcze chwile na lozku i zaczelam szlochac. Dlaczego wszystko zle sie uklada? Co jest ze mna nie tak? Najpier Kuba, potem Bartek a teraz jeszcze tata.

Nie trac nadzieji. Nie trac nadzieji. Nie trac nadzieji. Powtarzalam w glowie jak mantrę.

Wstalam i zaczelam sie ogarniac, nawet sie nie pomalowalam. Ubralam sie i wlosy doprowadzilam do przystepnego wygladu. Szybko zaczelam schodzic po schodach, jednak moje szczecie dopisuje mi na tyle bym z nich zleciala. Zamknelam oczy szykujac sie zimne zderzenie z podlogą, jednakze nic sie nie stalo.

- Hej, Fausti wszystko okej? - zapytal mnie chlopak trzymajac mnie.

- Tak. - odparalm odruchowo, jednak kiedy dojrzalam kto to, od raz zmienilam zdanie. - Nie, nic nie jest wporzadku. - moje oczy zaszly sie lzami.

- Co sie dzieje Fausti? - zapytal patrzac na mnie jakby chcial wycxytac wszystko z mojej twarzy. - Mi mozesz zaufac.

- Moj tata trafil do szpitala i jest w krytycznym stanie, dodatkowo moja relacja z Barkiem sie zepsula i jeszcze rozstalam sie z Kubą. - powiedzialam na jednym wdechu, nir powstrzynujac lez.

- Twoj tata.. bartek.. kuba.. nie wiem o co zapytac. Mam pojechac z toba? - zapytal. - Watpie zebys w tym stanie mogla prowadzic. - powiedzial nadal przyglajac mi sie podejrzliwie.

- Jesli masz cos innego do zrobienia to nie musisz jechac. - powiedzialam.

- Wiesz.. jest troche spraw, ale moge je zalatwic pozniej. Chce pojechac z toba. - powiedzial.

- Dziekuje. - powiedzialam, usmiechnelam sie cieplo i przytulilam do niego.

***

Jeszcze tego samego dnia wieczorem otrzymalam wiadomosc, ktora zmiotla mnie z planszy. Moj tata odszedl z tego swiata. Te krotkie niefortumne zdanie wbudzilo we mnie tyle uczuc, ze siedzialam pod sala gdzie lezal moj tata i plakalam tak, ze zaczynalam dusic sie wlasnymi lzami. Patryk staral sie cos do mnie mowic, jednak nie slyszalam go. Bylam w paralizu i nie wiedzialam co sie dzieje. W glowie mialam tylko tą jedną wypowiedź, ktora powiedzial lekarz kiedy wyszedl z sali.

"Bardzo mi przykro, ale nie dalo sie juz nic z tym zrobic."

Bardzo im przykro. Na pewno. Nie wiedza jak to jest. Nie maja pojecia co czuje, a mowia ze im przykro. Udaja ze sa zasmuceni a w domu beda sie smiac jak gdyby nigdy nic sie nie stalo. Jakby moj tata wlasnie nie stracil zycia.

Moja mama nie byla w lepszym stanie odemnie. Starala się ukrywac emocje, jednak widzialam ze jest z nia jeszcze gorzej niz ze mna. Zapewne kiedy wrocimy do domu i bedzie myslala ze spie, zacznie plakac. Po cichu, w samotnosci. Tak zeby nikt jej nie ujrzal.

Patryk pomagal mi wstac kiedy, doktor chcial wreczyc mi tabletki na uspokojenie a ja zaczelam tarzac sie po podlodze.

Po wzieciu tabletek uspokoilam sie. Zaczelam robic sie spiaca i znudzona.

Opadłam na ramię Patryka i zasypiałam.

- No gdzie on jest? - powiedzial chlopak tak po cichu że ledwo go usłyszałam.

- Co? - zapytałam wpół śnie.

- Nic nic. Śpij. - powiedział.

Ponownie byłam bliska snu, kiedy usłyszałam, że ktoś wbiegł na sale. Podniosłam głowe ledwo przytomna i zaczęłam się rozglądać. Bartek. Ale.. co on tu robi? Nie miałam pojęcia co się dzieje. Patryk wstał i zaczął machać do przyjaciela. Chłopak odwrócił się do mnie i przyjaciela. Spojrzał najpierw na Patryka jednak jego wzrok zatrzymał się dłużej na mnie.

- Faustynka... - powiedział i zaczął iśc w moim kierunku szybkim krokiem. - Przepraszam, że nie było mnie przy tobie kiedy się to stało. Jestem naj... - nie pozwoliłam mu dokończyć i mocno się w niego wtuliłam. Chłopak po chwili dezorientacji również mocno mnie objął.

- Dziękuję że przyjechałeś. - powiedziałam po cichu.

- Już nigdy więcej cię nie zostawie. - powiedział przyciągając mnie jeszcze bliżej o ile w ogóle było to możliwe.

- Emm, gołąbeczki nie chce wam przeszkadzać ale ja już musze spadać.

- Oh, jasne. Dziękuje że ze mną tu przyjechałeś i znalazłeś czas. - powiedziałam również go przytulając.

- Nie ma sprawy. Siema stary. - powiedzial i przybił piątke przyjacielowi

- A ja dziękuję że zadzwoniłeś abym przyjechał. - powiedział Bartek.

- Trzymaj sie Fausti. - powiedzial i odszedl.

- Dlaczego przyjechales? - zapytalam kiedy Patryk odszedl.

- Patryk do mnie zadzwonil i powiedzial co sie stalo. Od razu kiedy uslyszalem wsiadlem w samochod i zaczalem jechac do ciebie.

- Nie musiales przyjezdzac. - powiedzialam, choc w glebi duszy wiedzialam jak bardzo go teraz potrzebowalam.

- O co ty sie teraz obrazasz? Bo przyjechalem zebys nie siedziala sama? Bo przyjechalem? O co ci chodzi Fausti?

- Mi? A o co tobie chodzi. W domu i na jebanych nagrywkach udajesz jakbysmy sie nie znali, a teraz jestes najlepszym przyjacielem? Daj spokoj.

- Jestes zazdrosna? - zapytal a ja niedowierzalam.

- Co?

- Pytam. Czy ty przypadkiem nie jestes zazdrosna?

- O co mialabym byc zazdrosna?

- O Julite. Ze z nia spedzam wiecej czasu niz z toba. Wybacz Fausti ale kocham ja i mamy prawo spedzac czas razem... - nie dalam mu dokonczyc. Nie chcialam go juz sluchac.

- Pierdol sie. - powiedzialam i wyszlam.

Fartek - Między NamiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz