Epilog

45 5 0
                                    

Miles

— Mileeeessss!~

— Mills, nie wiem czy to dobry pomysł.

— Pójście na lodowisko wydaje ci się nie dobrym pomysłem?!

— Millie.

— ... Nie umiesz jeździć, tak?

— Nawet jeśli, to głupi pomysł.

— No weeeeź! Proszę...

Od dwudziestu minut, Olson prosi mnie o pójście na lodowisko, rzeczywiście, nie umiem jeździć.

— Proszę... To będzie takie romantyczne jak będziemy jechać za ręce!

— ...

— Oh no weź!

— Dobra.

— Naprawdę!?

— Nie ekscytuj się tak, bo zaraz zmienię zdanie.

— Oj nie zmienisz, to będzie najlepszy dzień w twoim życiu! Zobaczysz!


— I jak ci idzie z wiązaniem? – Spojrzała na mnie, męczyłem się jak nie wiem żeby zawiązać te walone łyżwy – Ooh, czekaj – Kucnęła i zaczęła mi je zawiazywać – Załatwione! Chodź, chodź! Póki nie ma tylu osób!

Gdy weszła na lód zaczęła od razu jechać, ja stałem przy barierce trzymając ją mocno. Millie odwróciła się w moją stronę i przez to "przypadkowo" wjechał w nią jakiś chłopak, złapał ją w talii co mi się nie spodobało, ale jej również, widziałem jej dyskomfort na twarzy, zdjęła jego dłonie i odeszła

— Palant.

— Ta, zjebus

— No nie ważne, daj rękę – Złapałem ją bez chwili zastanowienia, uwielbiałem jej delikate dłonie pachnące jak maliny, chociaż miała na nich rękawiczki z odsłoniętymi placami – Puść barierke.

— Nie.

— Miles, proszę. Przecież cię trzymam. – Po chwili odpuściłem – Super! A teraz musisz jedną nogą się odpychać i na przemian

Słuchałem jej dopóki nie przestała, uwielbiałem słuchać jej głosu, przez to się zapatrzałem i poleciałem w dół, a że mam więcej siły to ją pociągłem

Krzyknęła na niespodziewany ruch a potem wylądowała na mnie, chwile tak leżała dopóki nie zobaczyła, czy już wszystko gra

— Ty wiesz że nie musisz mnie ciągnąć żebym na ciebie poleciała co nie?

— O czym ty pieprzysz?

— Już dawno na ciebie poleciałam, a teraz wstawaj, bo godzina jeżdżenia to nie dużo.


— Wróciliśmy!

Millie krzyknęła wchodząc do domu, po chwili zjawiła się jej mama w przedpokoju

— A gdzie byliście?

— ... Na lodowisku, mówiłam ci to wczoraj z kilka razy przy kolacji – Uśmiechnęła się krzywo

— Oh no wiesz, zapracowana byłam

— Jasne, okej, rozumiem.

Poszliśmy w stronę jej pokoju, usiadłem na jej łóżku które zawsze było zasypane poduszkami, położyłem się w nich i spojrzałem na Millie która mi się przyglądała

— Coś chcesz?

— Co chcesz porobić?

— Hmm, te łyżwy były męczące. Oglądamy film?

— Jasne, tylko....

— Hm?

— Muszę... Ułożyć sobie poduszkę – Wzięła swoją ulubioną i po chwili położyła ją na moim brzuchu – Idealnie.

— Jaja se robisz?

— Jak chcesz mogę się położyć obok

— ... Możesz zostać.

Po chwili położyła się a ja bałem się ruszyć, lecz po kilku minutach rozluźniłem się i bawiłem się jej krótkimi włosami.

Po filmie chwilę wpatrywała się w napisy końcowe, gdy nagle wystrzeliła dłońmi w górę

— Co to miało być do chuja!

— Co?

— Dlacz- Dlaczego?

— Co dlaczego?

— To.. Wszystko zrobił dla niej?

— Jak widać

— Chyba nigdy nikt tak mi nie zrobił

— Ta, kto by chciał inwestować w takie coś? – Oczywiście, że ja. – Pff

— Bardziej mi chodziło o uczucia, o to, że nawet pomimo tego wszystkiego co zrobiła, on dalej ją kochał i na odwrót. Czyż to nie... urocze?

— ... Tak, być może.

Po chwili podniosła się i odwróciła w moją stronę. Intesywnie wpatrywała mi się w oczy, a ja jej.

Teraz albo nigdy.

Przysunąłem się bliżej niej, rumieniec nie schodził jej z twarzy a jej oddech czułem na sobie.

— Czy to.. dobry pomysł?

— Bardzo zły pomysł.

— W takim razie, wolę zło od dobra.

Przyciągnęła mnie bliżej i pocałowała. Byliśmy tak blisko, jej zapach czułem cały czas, jej delikatne, chude dłonie były na moim karku a nogi powoli owijała wokół mnie. W końcu gdy przestaliśmy, czułem się..

Głupio.

Zrobiłem tyle złych rzeczy

Nie zasługuję na nią.

Spojrzałem na sekundkę w jej oczy a potem wtuliłem się w jej ciało, by ukryć te wszystkie myśli.

— Miles? Czy coś jest nie tak?

— Ja- Po prostu, dalej nie wiem, dlaczego- Dlaczego to wszystko robisz.

— Bo cię kocham, Morales.

— Mimo tego wszystkiego? Tego zła? Tego, że skrzywdziłem tyle osób? Tego, że przyjąłem na ciebie zlecenie?

— Dokładnie. Mimo tego wszystkiego, dalej cię kocham. O to właśnie chodzi w miłości. Wybaczam ci wszystkie wady, bo każdy je ma, każdy popełnia błędy – Złapała mój podbródek – Przeszłości nie zmienisz, Miles. Przyszłości nie przewidzisz, a więc żyj terazniejszością. Tą chwilą, tym, że właśnie wyznałam ci miłość, a ty powinieneś zrobić dokładnie to samo i zapytać się, czy zostanę twoją Sally a ty moim Zygzakiem Mcqueen'em.

— Jesteś niemożliwa. – Zaczęła się śmiać – Naprawdę.

— No nie powiesz, że "auta" ci się nie podobały! – Prychnąłem na jej słowa i pokręciłem głową – Więc?

— Millie, czy zostaniesz moją Sally?

— Tak! W końcu marzenie z dzieciństwa się spełniło!

Zaczęła się cieszyć jak nie wiem co, mi również uśmiech nie schodził z twarzy a po chwili Millie zaczęła dawać mi krótkie buziaki po całej twarzy.

Mógłbym tak cały czas i dzień.





★★★

A więc to byłby koniec naszej dwójki! :)

|Bad Idea!||Prowler Miles|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz