Rozdział 6

68 1 0
                                    

Ni z tąd ni z owąd moja kostka u nogi mnie tak zabolała, iż z cichym chukiem spadłam na ziemię, osadzoną trawą. Próbowałam się podnieść, jednak z marnym skutkiem. Zaczęłam płakać, ciągle próbując wstać. Ciągle się przewracałam, przez co kostka ciągle obrywała. Bolała mnie już na tyle, iż nie mogłam nawet wstać. Bolała niemiłosiernie. Nie chciałam wracać do moich oprawców, jednak nie miałam wyjścia. Jak się zagoi spróbuję znowu uciec, oby z lepszym skutkiem.

- Adrian! - krzyknęłam na tyle głośno na ile mogłam - Adrian! Adrian! Marko!

Po chwili pojawił się koło mnie Adrian ze zmartwieniem, jak i ze złością wymalowanymi na twarzy.

Mężczyzna wziął mnie na ręce, jak pannę młodą, a ja się w niego wtuliłam. Bardzo potrzebowałam bliskości, a Adrian był w tym momencie jedyną osobą, która była blisko mnie. Wniósł mnie do pokoju, w którym znajdowało się okno, przez które kilka minut wcześniej uciekłam. Położył mnie na łóżku, a sam usiadł na łóżku chwilę później w pomieszczeniu pojawił się nie znany mi mężczyzna. Miał na oko 50 lat, a sądząc po jego ubraniu i torbie, którą trzymał w dłoni był doktorem.

- Na co ci to było mała, co? - westchnął cicho Adrian.

Doktor podszedł do nas.

- Examine her (Zbadaj ją). - Adrian zwrócił się do doktora.

- Okey. - odpowiedział doktor.

Najpierw zobaczył, iż mam posiniaczoną kostkę u nogi, a kiedy jej dotknął stuknęłam i złapałam rękę Adriana.

- Be gentle (bądź delikatny). - powiedział Adrian w stronę mężczyzny, na co tamten pokiwał głową.

Doktor badał mnie około pół godziny, a następnie powiedział coś cicho w stronę Adriana i wyszedł.

- Skarbie, wiedz że czeka cię kara za to co zrobiłaś. - spojrzałam się na niego wystraszona. - Jednak mogę ci ją odpuścić, ale musisz coś dla mnie zrobić. - patrzyłam się na niego pytającym wzrokiem. - przytul mnie, ale nie fałszywo.

Nie wiedziałam co zrobić, jednak po chwili się namyśliłam. On jest nie przewidywalny i nie wiem do czego jest zdolny, dlatego od razu wybrałam opcję numer dwa. Usiadłam na łóżku, po czym przysunęłam się w stronę chłopaka. Lekko go objęłam, ponieważ czułam ogromny strach. Trzęsłam się niemiłosiernie. Chłopak objął mnie mocno, sadzając sobie na kolanach, dzięki czemu poczułam się bardziej spokojniej i również mocno go objęłam.

- I co? Nie jest tak źle, prawda? - zapytał, na co ja wtuliłam się w niego. Lekko się zaśmiał. Jego śmiech był bardzo uspokajający, jak i bardzo przyjemny. - Musisz odpocząć słodziaku. Połóż się, a ja ci przyniosę coś do jedzenia i do picia, bo nie obraź się, ale wyglądasz jak kościotrup. - wtuliłam się w niego jeszcze bardziej, oraz objęłam nogami w talii. - chcesz iść ze mną? - pokiwałam twierdząco głową.

Chłopak złapał mnie za pośladki, następnie lekko podciągnął bardziej do góry i zszedł z łóżka. Po chwili znajdowaliśmy się w kuchni, a on coś odgrzewał.

- Posadzę cię na krześle i zaraz dam jedzenie, dobrze? - poprawiłam ręce za jego karkiem, co widocznie uznał za zgodę, bo już po chwili siedziałam na krześle, mając przed sobą jedzenie oraz herbatę. Chłopak siedział na przeciwko mnie i patrzył się na mnie oczekująco.

- Wcinaj młoda. - ponaglił mnie.

Wzięłam widelec z jedzeniem do ust i dopiero w tedy zorientowałam się, jak bardzo głodna byłam.

Po zjedzeniu, chłopak wziął mnie spowrotem na ręce, po czym zaniósł do pokoju. Położył mnie na łóżku, a chwilę później usłyszeliśmy trzaskanie drzwi. Wyszedł szybko z pokoju, a ja za nim. W drzwiach wejściowych do domu stanął Marko, cały we krwi i siniakami, a mogę się założyć, iż ostatnio jak go widziałan wyglądał normalnie.

- Sprawa poszła pomyślnie, ale trochę mi się oberwało. - odezwał się słabym szatyn.

- Zadzwonię do Calum'a, a ty idź się ogarnij. - chłopak nic nie mówiąc poszedł w stronę, najprawdopodobniej łazienki.

- Skarbie, idź do pokoju. Muszę wykonać telefon. Zaraz do ciebie przyjadę. - kiwnęłam głową i skierowałam się w stronę pokoju utykając, ponieważ wciąż bolała mnie kostka, która była zawinięta w bandaż.

Weszłam do pomieszczenia i usiadłam na łóżku. Czy tak będzie już codziennie? Czy już codziennie będę jedynie jeść, pić, spać i leżeć?

Moje rozmyślenia przerwał krzyk, a raczej krzyki dobiegające z dołu. Były one jednak na tyle niezrozumiałe, iż słyszałam jedynie urywki zdań, z których nic nie umiałam wywnioskować.

Podniosłam się z łóżka i wyszłam z pokoju stając na schodach, aby usłyszeć, o co chodzi.

- Nie! Nie ma takiej opcji! Ale się przecież udało! - to był głos Adriana.

Nie mogłam jednak usłyszeć więcej, gdyż Marko wyszedł z łazienki i skierował się w stronę schodów. Natychmiast weszłam do pokoju, siadając na łóżku i myśląc o co mogło chodzić mężczyźnie. Czy jemu chodziło o mnie? Albo może o tą sprawę, przez którą Marko wylądował cały znokautowany?

Nie wiem czy wolałam to wiedzieć, czy wolałam jednak żyć w niewiedzy. Chociaż skoro mnie tu trzymają, to mam prawo wiedzieć o co chodzi.

Minęło kilka minut a w drzwiach stanął Adrian z pustym wyrazem twarzy.

- Emi, za cztery dni wyjeżdżam. Przyjedzie zamiast mnie Ethan. - spojrzałam na niego pytająco - mój szef chce tak. Nie mam innego wyboru. - wyszedł zamykając drzwi.

Masz być mojaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz