7

243 15 11
                                    

pov: Evan

Razem z Bartym weszliśmy do łazienki w dormitorium huncwtotów. Było tam nawet dużo miejsca. Tak że mogłoby się zmieścić nawet z 6 osób.

- Tooo... - zaczął Barty - co będziemy teraz robić? - rumienił się, widać było po nim że był trochę... zmieszany? Albo zestresowanego. Albo może było mu po prostu niezręcznie? Tak, chyba tak.

- A co chciałbyś robić? - zapytałem niewinnie podchodząc do Barty'ego bliżej. Chłopak oparł się o ścianę a ja położyłem rękę obok jego głowy i lekko się do niego pochyliłem.

Chłopak zarumienił się jeszcze bardziej. Wyglądał uroczo, jeśli można tak powiedzieć o czarnowłosym chłopaku z zielonymi pasemkami i tatuażami mającym problemy z chyba każdym nauczycielem oraz problemy ze złością. Jednym słowem słodziak.

- Nie wiem - szepnął cicho Barty. - Ale może... Oh - westchnął gdy pocałowałem delikatnie jego szyję.

Złożyłem jeszcze jeden pocałunek, tym razem na jego szczęce i trochę się odsunąłem od przyjaciela. Popatrzył na mnie swoimi pięknymi ciemnobrązowymi oczami. W tej chwili miał lekko przekrwione.

- Czemu przestałeś? - zapytał. - Nie przestawaj, proszę. - Chyba był trochę pijany.

- Jak sobie życzysz, piękny - Ja chyba też byłem trochę pijany.

I znowu pocałowałem jego szyję. Barty odchylił głowę do tyłu i przez kilka minut chyba zadawalał się tym. Po chwili jednak chwycił mnie za włosy i odciągnął moją twarz od swojej szyi. Spojrzał mi w oczy przesuwając ręce na policzki a następnie przyciągając moje usta do swoich. Pocałunek mnie rozpalał. Był cholernie gorący a jeszcze gorętszy był stojący właśnie między mną a ścianą chłopak. Mój kutas robił się sztywny a Barty wyczuwając to przywarł do tego miejsca biodrami i zaczął się ocierać. Mimowolnie jęknąłem odrywając się od Barty'ego. Ten odpowiedział na mój jęk pełnym samozadowolenia uśmieszkiem.

Cholerny Barty - pomyślałem - co on ze mną do kurwy robi?

Brunet przyciągnął moje usta do swoich. Następnie zjechał rękoma do moich ud. Przez chwilę podczas której musiałem zaczerpnąć powietrza on poruszał palcami zataczając kułeczka na materiale moich spodni. Gdy moje usta wróciły na swoje miejsce ręce chłopaka znalazły się trochę wyżej, na moich biodrach. Wsunął jedną z rąk pomiędzy nas układając ją na moim kroczu i dociskając ją lekko. Jęknąłem głośno w jego usta. Wtedy Barty odsunął się ode mnie. Trwało to naszczęscie tylko chwilę, chwilę podczas której tym razem on przywarł mnie do ściany. Wrócił swoją ręką do mojego krocza, kładąc ją na moim sztywnym penisie. Przejechał ręką trochę wyżej a jego ręka znalazła się na rozporku moich spodni. Brunet odpiął go uprzednio zajmując się guzikiem. Puścił spodnie a te zatrzymały się na wysokości moich ud.

- Nie podoba mi się że cały czas masz na sobie tyle ubrań - powiedziałem do Barty'ego.

Ten w odpowiedzi się uśmiechnął i zdjął butelkowo zieloną bluzę. Gdy to zrobił i rzucił ją na podłogę łazienki. Przyciągnąłęm chłopaka do siebie wkładając mu ręce pod koszulkę. On nie pozostawał mi dłużny, uprzednio zdejmując bluzę (mówiąc coś o tym że to niesprawiedliwe że on nie ma bluzy a ja mam chociaż sam mi rozpinał spodnie) włożył mi ręce przez koszulkę. Przez kilka chwil jeździliśmy rękami po naszych torsach. W końcu złapałem za krawędź jego koszulki ciągnąc ją w górę. Barty uniósł ręce do góry abym mógł szybciej poradzić sobie z przeszkodą jaką była jego koszulka. Gdy się jej pozbyłem rzucając ją gdzieś obok bluzy. Jeździłem powoli rękoma po jego klatce piersiowej oraz plecach (po których przestałem jeździć po tym jak syknął i przeprosił. Jego ojciec jebany skurwysyn kiedyś pożałuje za to że mu to zrobił, już ja tego dopilnuję). Wtedy brunet pocałował mnie drapieżnie w usta a potem zaczął składać mokre pocałunki na pojej szyi. Gdy doszedł do koszulki sprawnie ją zdjął aby móc zacząć dalej całować moje ciało. KIedy to robił ja cicho wzdychałem wplątując palce w jego ciemne włosy. Po chwili Barty klęczał przede mną dochodząc ustami do miejsca wciąż jeszcze zakrytego. Chłopak złapał za gumkę bokserek już je ściągał ale...

Wtedy rozległ się krzyk Dorcas:

- Zostały wam 3 minutki chłopcy!

Barty spojrzał na mnie a następnie puścił gumkę mojej bielizny i wstał. Sięgnął po ubrania rzucając mi moje. Zapiąłem spodnie i ubrałem koszulkę oraz bluzkę. Chłopak już to zrobił a teraz układał sobie włosy przed lustrem. Też do niego podszedłem. Moje włosy były trochę roztrzepane ale nie wglądały źle. Było okej.

- B? - zagadnąłem Barty'ego.

- Hm? - chłopak odwrócił głowę w moim kierunku.

- A czy ta... sytuacja nic pomiędzy nami nie zmienia? - zapytałem

Przez chwilę miałem wrażenie, że w jego spojrzeniu dostrzegłem rozczarowanie ale najwyraźniej mi się przewidziało bo powiedział:

- Nie, nie zmienia kompletnie nic.

Przez chwilę przyglądałem się jak Barty układa swoje ciemne włosy. W końcu zebrałem się na odwagę i zapytałem:

- Barty, a no chciałem cię zapytał o taki jeden tatuaż ten za prawym... - ostatnie 2 słowa zagłuszył krzyk Marlene "otwieram!" oraz jej głośne wejście do łazienki.

McKinnon westchnęła gdy zobaczyła że my tylko stoimy przy lustrze. Chyba miała nadzieję że się obściskujemy. Ja cieszyłem się że nie wlazła tu choćby te pieprzone 3 minuty wcześniej.

Wyszliśmy z łazieki a wszyscy gapili się to na mnie, to na Barty'ego. Na twarzy Regulusa chyba dostrzegłem nawet delikatny cień uśmiechu. Usiadłem koło mojej siostry i Rega a on usiadł po drugiej stronie naszego przyjaciela. Lily chyba zapytała Mary MacDonald o godzinę bo ta pokazała jej zegarek.

- Nie to że was wyganiamy, ale moim zdaniem najrozsądniej byłoby wyjść teraz bo tez korytarz patroluje moja znajoma Emmeline i ona was na pewno przepuści bezproblemowo i teraz Filtch jeszcze nie kręci się po naszej stronie szkoły - powiedziała Evans.

- Dobry pomysł - odpowiedział młodszy Black wstając.

Zrobiliśmy to samo a następnie pożegnaliśmy się z gryfonami. Razem z nami wyszły dziewczyny z domu lwa, które udały się do własnego dormitorium. Lily Evans poszłą z nami nas odprowadzić i w razie czego wyjaśnić Emmeline że jesteśmy jej znajomymi i możemy przejść. W korytarzu nie spotkaliśmy owej dziewczyny, a gryfonka się z nami pożegnała i poszła spowrotem w stronę wierzy gryfonów. Nam nie pozostało nic innego niż jak najciszej wrócić do lochów.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

976 słów

Witajcie moi drodzy!
Przepraszam, że rozdziału nie było jakiś miesiąc ale spieprzył mi się telefon a ja nie przepadam za pisaniem na komputerze więc nic nie wstawiłam. Postaram się częściej wstawiać rozdziały, jakoś raz na tydzień.
Pa pa!

to (nie) tylko przyjaciel;  rosekiller [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz