pov: Dorcas
Wchodziłam na siódme piętro, Na wieże gryfonów. Przyszłam po to aby zapytać moją sekretną dziewczynę Marlene czy może ma pomysł z jakim to gryfonem widuje się nasz przyjaciel Regulus. Stanęłam przed portretem Grubej Damy i wypowiedziałam hasło wejścia brzmiało on "Drzewo Rododendronu" serio nie wiem kto wymyśla tak skomplikowane hasła.
Weszłam tam jakby nigdy nic i skierowałam się do dormitorium Marls. Dzieliła je jeszcze z Lily Evans i Mary MacDonald. Zapukałam a po chwili otworzyła mi mulatka z mocno kręconymi włosami - Mary.
- Cześć - powiedziałam. - Czy jest może Marlene. W sensie czy się obudziła.
- Hej. Tak jest wejdź - odpowiedziała i przepuściła mnie w drzwiach.
McKinnon leżała na łóżku jedząc ciastka i paląc papierosa. Okno było otwarte dzięki czemu nie było tu sino od dymu. Miała na sobie czarny krótki top i szare dresy. Niektóre pasemka jej blond włosów pofarbowane były na różowy. Było jej z nimi do twarzy.
- Cześć Marlene - przywitałam się - Mam do ciebie sprawę.
- Jaką?- zapytała blondynka.
- Czy wiesz może z którym gryfonem może umawiać się Regulus? Regulus Black jakby co.
Dziewczyna przez chwilę pomyślała. Wyglądała cudownie. Po chwili pokazała mi gestem ręki abym podeszła bliżej. Tak też zrobiłam. Nachyliłam się lekko o ona przybliżyła usta do mojego ucha. Jej oddech połaskotał mnie po czym poszułam jej zęby na uchu. Krzyknęłam cicho a ona się odsunęła z uśmiechem pełnym samozadowolenia na twarzy. Ja rozglądnęłam po pokoju. Światło w łazience było zapalone a w dormitorium nie było nikogo oprócz nas. Mary musiała wyjść albo pójść do toalety. Na szczęście.
- McKinnon! Miałaś mi powiedzieć kto a nie gryźć mnie w ucho!
- Niestety nie przychodzi mi na razie na myśl żaden gryfon ale deklaruję że się tego dowiem!
Wiedziałam że się tego dowie. Marlene zawsze była zdeterminowana i ciekawska. Nie wątpiłam że będzie w stanie wypytać wszystkich gryfonów.
- Cas? - usłyszałam zdrobnienie w ustach blondynki - w co przychodzisz ubrana?
- Jeszcze nad tym nie myślałam szczerze mówiąc.
- To możesz ubrać tą fioletową bluzkę z długim rękawem? - zapytała.
Zastanowiłam się chwilę. Miałam wątpliwości, pewnie będzie mi gorąco - pomyślałam. Ale w głosie Marls było słychać coś jakby bardzo jej na tym zależało więc odpowiedziałam:
- Da się zrobić kochanie.
Marlene obdarowała mnie szerokim ciepłym uśmiechem na co mimowolnie odpowiedziałam tym samym tylko w trochę delikatniejszej wersji.
- Marls ja chyba powinnam iść.
- Dlaczego? Nie możesz zostać? - Marlene wyraźnie posmutniała.
- Muszę się ogarnąć na wieczór kochana - powiedziałam i pocałowałam ją na pożegnanie w policzek.
Wyszłam z dormitorium Marlene. W pokoju wspólnym gryfonów nie było praktycznie nikogo nie licząc kilku pierwszaków siedzących na kanapach. W przejściu na korytarz minęłam się z Jamesem Potterem. Miał zaczerwienione usta jakby chwilę temu się z kimś całował. Ciekawe...
Ruszyłam w dół po schodach. Po 2 piętrach miałam serdecznie dość. Kto wogule wymyślił żeby było to tyle pięter i schodów? Przynajmniej codzienna dawka ćwiczeń gwarantowana za darmo. Już miałam skręcić w korytarz aby skrócić sobie tą męczarnie ale usłyszałam odgłosy całowania i szeptów. Po korytarzach Hogwartu dźwięki niosły się okropnie co w wielu przypadkach było problemem ale akurat teraz dzięki nim nie napotkałam żadnej całującej się pary i nie było niezręcznie. Takie plusy.
⋆✩⋆
pov: Regulus
Wszedłem do dormitorium po spotkaniu z moim sekretnym chłopakiem. Była godzina 12. Poszedłem do dormitorium z zamiarem skończenia wypracowania na transmutację. Jakby McGonagall nie mogła nam dać trochę czasu na odpoczynek.
W dormitorium zastałem Evana i Barty'ego leżących na łóżku tego pierwszego. Barty czytał mugolską książkę a Evan szkicował coś w swoim notatniku. Gdy wszedłem popatrzyli na mnie i mrukneli ciche przywitanie a następnie wrócili do swoich zajęć.
- Evan, Barty - zagadnąłem ich - kiedy macie zamiar napisać wypracowanie na transmutację?
Rosier i Crouch spojrzeli na mnie jakbym był co najmniej mieszanką skrzata domowego, trolla górskiego i choinki bożonarodzeniowej.
- Jakie wypracowanie - zapytał po chwili Crouch.
- Te co nam McGonagall zadała na poniedziałek.
- Kurwa! - krzyknął Barty i zerwał się z łóżka Evana. - Totalnie zapomniałem!
Evan w przeciwieństwie do Barty'ego nie ruszył się ze swojego miejsca wracając do szkicowania czegoś w notatniku.
- A ty Ev nie robisz tego wypracowania? - zapytałem blondyna.
- Choćby mieliby mi dać 20 lat i tak zrobiłbym to wypracowanie dzień przed - odpowiedział i dalej kreślił ołówkiem po stronach notatnika.
Barty podszedł do mnie i zapytał o czym to wypracowanie miało być. Powiedziałem mu o czym a później wyszliśmy z dormitorium do pokoju wspólnego i zaczęliśmy pisać.
⋆✩⋆
Wróciłem z Barty'm do dormitorium. Było gdzieś koło 18:30. Wróciliśmy się trochę ogarnąć żeby nie wyglądać jak pieprzone strachy na wróble w polu kukurydzy i wyjść na kameralną imprezę u Huncwotów.
Evan stał przy szafie i wybierał jakieś ubrania. Na jego łóżku leżała ciemno szara bluza i szerokie dżinsowe spodnie. W chwili gdy weszliśmy rzucił na łóżko jeszcze białą luźną koszulkę.
Przywitaliśmy się szybko i zaczęliśmy przygotowania. Poszedłem do łazienki a tam uczesałem włosy i trochę je ułożyłem. Podkreśliłem linię wodną czarną kredką i wyszedłem z łazienki. Ubrałem w miarę luźną zieloną koszulkę na nią nałożyłem czarno szary sweter. Na nogi założyłem czarne nie za bardzo obcisłe dżinsy a na stopy ubrałem czarne Conversy w których zawsze chodziłem.
Barty ubrał się podobnie tylko jego spodnie były luźniejsze i miały dziury i zamiast swetra miał na sobie bluzę w odcieniu podobnym do mojej koszulki. Na nogach miał jego ulubione Conversy z naszymi podpisami.
Gdy już skończyliśmy się szykować i dopieszczać własny wygląd poszliśmy do dziewczyn. Otworzyła nam Dora ubrana w jasno zieloną bluzkę długim rękawem i jasno niebieskie trochę szersze od moich dżinsy. Zaprosiła nas do środka.
Dorcas jeszcze się trochę krzątała ubrana w białą bluzkę na ramiączkach, ciemno fioletową rozpinaną bluzę z kapturem i ciemne szerokie, w nogawkach a obcisłe na biodrach i wyżej, garniturowe spodnie. Gdy weszliśmy krzyknęła że za sekundę będzie gotowa co było prawie prawdą bo po chwili już stała przy nas.
- To co? Idziemy się nawalić do gryfonów? - zapytała Dorcas na co wszyscy entuzjastycznie kiwnęliśmy głowami.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
958 słów
Dobra miała być w tym rozdziale mini impreza u huncwotów ale w kolejnym na pewno będzie i mam pomysł na zajebistą akcję. Nie obiecuję kiedy będzie ale może uda mi się to w ciągu tygodnia wstawić.
A tak wgl to jak wam się żyje?
CZYTASZ
to (nie) tylko przyjaciel; rosekiller [ZAWIESZONE]
Fanficpoboczne shipy: pandalily, jegulus, wolfstar, dorlene mogą występować sceny 18+ ©wszelkie prawa zastrzeżone