8.BRACIA?

445 9 6
                                    

Obudziłam się obok Damiana, a reszta przyjaciół spała wokół nas.

Nagle, jeszcze nie do końca zorientowani, usłyszeliśmy stukot przy drzwiach. Otwierając oczy, zobaczyliśmy dwóch mężczyzn w drzwiach. Jeden z nich, patrzył na nas oboje zimnym spojrzeniem, zupełnie bez emocji. Drugi,  wyglądał na przerażonego i nadopiekuńczego.

-Witajcie, Hailie.-Vincent przemawiał pierwszy, jego głos pełen był chłodu. -Dylan i ja przyjechaliśmy, by się z tobą spotkać.

Patrzyłam na nich z niedowierzaniem.
-Kim jesteście? Co tu robicie?

Dylan przerwał, jego głos był pełen emocji.
-Jesteśmy twoimi braćmi, Hailie. Jesteśmy tu, by cię odebrać.

W tej chwili serce mi zamarło. Braćmi? Nie miałam pojęcia, że mam rodzeństwo. Wspomnienie o nich zniknęło z mojej pamięci od dawna. Ale teraz tu stali, twierdząc, że są moimi braćmi.

-Nie wiem, o co wam chodzi.-Wzrok mój powędrował po twarzach moich przyjaciół, widząc zaniepokojenie malujące się na ich twarzach. -Co się dzieje?-

Vincent był niewzruszony.
-Twój ojciec był naszym ojcem. Jesteśmy rodzeństwem, Hailie.

To było dla mnie zbyt wiele, szczególnie po stracie matki i babci dzień wcześniej. Mój świat obracał się wokół , a ja nie wiedziałam, co mam myśleć.

Dodatkowo, gdy ujrzałam reakcję Vincenta i Dylana na widok Luke'a, mojego chłopaka, poczułam, że coś jest nie tak. Ich spojrzenia były pełne dezaprobaty, a atmosfera w pokoju stała się jeszcze bardziej napięta. Czułam, że muszę to wyjaśnić, ale najpierw musiałam zrozumieć, co się właściwie dzieje.
Zwolniłam oddech i spróbowałam zebrać myśli.
-Luke jest moim chłopakiem,- powiedziałam, próbując być stanowcza. -Co się dzieje? Skąd się tu wzięliście? Dlaczego nigdy o was nie słyszałam?

Dylan wyglądał na zaniepokojonego, ale Vincent zachował chłód.
-Twój ojciec, Hailie, miał wiele tajemnic. Jesteśmy twoimi braćmi z innego związku. Nasza matka, taka jak twoja, nie żyje już dłużej.  Nasz Ojciec zmarł w wypadku samochodowym,a wczoraj dostałem maila że straciłaś matkę i mam być twoim opiekunem prawnym.

To było jak uderzenie w twarz. Moje życie, które dotychczas wydawało się zrozumiałe, nagle stawało się skomplikowane i zagmatwane.
-Nie wiem, co mam powiedzieć- szepnęłam, czując, że to wszystko to zbyt wiele jak na jedną noc.

Luke, trzymając moją dłoń, spojrzał mi głęboko w oczy i uśmiechnął się. -Będzie w porządku, Księżniczko,- powiedział cicho, używając czułego przydomka, którego zwykle używał, kiedy chciał mnie pocieszyć lub dodatkowo mnie zmotywować.

Uśmiechnęłam się lekko, czując ciepło jego słów i wsparcie. -Dziękuję, Luke,- odpowiedziałam, czując się trochę lepiej, wiedząc, że mam go u swojego boku.

To właśnie w takich momentach doceniałam jego obecność - w tych drobnych gestach, które sprawiały, że czułam się jak prawdziwa księżniczka, nawet w najtrudniejszych chwilach

Po chwili namysłu zrozumiałam, że muszę zrozumieć sytuację z moimi "braćmi", Vincentem i Dylanem.   -Musimy porozmawiać. Muszę dowiedzieć się więcej o waszej historii i o tym, dlaczego nagle się pojawiliście.-

Vincent zachował swoje chłodne spojrzenie, ale Dylan wyglądał na coraz bardziej zaniepokojonego. -Hailie, to nie jest miejsce na rozmowę,- mruknął, spojrzawszy na moich przyjaciół i na Luke'a ze zniecierpliwieniem.
-Musimy cię zabrać.

Luke stanął obok mnie, gotowy wesprzeć mnie w każdej decyzji. -Hailie zdecyduje, co chce zrobić,- powiedział, jego głos był stanowczy i pełen wsparcia.

Patrzyłam na moich przyjaciół, widząc, że również są gotowi wesprzeć mnie w tej sytuacji.
-Nie wiem, co się dzieje, ale potrzebuję czasu, żeby to wszystko przetrawić,-powiedziałam pewnie.

Opuściliśmy mieszkanie i udaliśmy się na krótki spacer na świeżym powietrzu, potrzebując trochę czasu, żeby przemyśleć sytuację.

-Co myślisz o tym wszystkim, Hailie?- zapytał Damian, łamiąc milczenie. Jego głos brzmiał spokojnie, ale wiedziałam, że tak jak ja, również czuł się zaniepokojony całą sytuacją.

-Nie wiem,- westchnęłam, próbując uporządkować myśli. -To wszystko jest tak niespodziewane. Nie wiedziałam nawet, że mam braci. I ta cała historia z matką i ojcem...-

Luke ujął mnie delikatnie za rękę. -Jesteśmy tu dla ciebie, Hailie,- powiedział. -Nie musisz tego wszystkiego rozwiązywać sama. Wspólnie sobie poradzimy.-

Słowa Luke'a dodawały mi otuchy. Wiedziałam, że nie jestem sama i że mam przy sobie ludzi, na których mogę polegać. Zdecydowałam, że muszę się dowiedzieć więcej o mojej rodzinie i o tym, co tak naprawdę się wydarzyło.

Wróciliśmy do mieszkania.Bez względu na to, co okaże się prawdą, wiedziałam, że mam wsparcie swoich przyjaciół i Luke'a, co dawało mi siłę, by stawić czoła temu, co nadejdzie.

-Nie wiem, co mam teraz zrobić,- szepnęłam, czując, jakby wszystko wokół mnie się zawaliło. -To wszystko jest takie niespodziewane i trudne do pojęcia.-

Luke objął mnie ramieniem, dając mi znak wsparcia. -Jesteśmy tutaj dla ciebie, Hailie,- powiedział spokojnie. -Razem sobie poradzimy. Musisz tylko pamiętać, że nie jesteś sama.-

Spojrzałam na swoich przyjaciół, którzy siedzieli obok mnie, wyrażając swoje wsparcie za pomocą jednego spojrzenia. Wiedziałam, że mogę na nich polegać w każdej chwili.

Vincent i Dylan również wyglądali na zaniepokojonych i niepewnych. -Jesteśmy tutaj, aby ci pomóc, Hailie,-powiedział Vincent. -Chcemy, żebyś poznała swoją rodzinę i zbudowała z nami relację.

To było dla mnie zbyt wiele do przetrawienia w jednym dniu. Ale wiedziałam, że muszę podjąć decyzję. Muszę dowiedzieć się więcej o mojej rodzinie i o tym, co naprawdę się wydarzyło. W końcu postanowiłam, że dam sobie trochę czasu na przemyślenie całej sytuacji i podjęcie właściwej decyzji.

-Proszę was o chwilę spokoju,- powiedziałam, patrząc na wszystkich wokół. -Muszę to wszystko przetrawić. Ale obiecuję, że będę działać.-

Zdając sobie sprawę, że potrzebuję czasu na zrozumienie wszystkiego, przyjaciele i nowo poznani "bracia" zgodzili się dać mi trochę przestrzeni. Wiedziałam, że nawet w najtrudniejszych chwilach mam wsparcie tych, którzy są mi bliscy.

Po chwili ciszy każdy z nas zaczął stopniowo wstawać z miejsca, gotowy poruszyć temat innego, lżejszego rodzaju. Postanowiliśmy kontynuować nasz wieczór razem, z nadzieją na oderwanie się od tych trudnych rozmów na chwilę.

-Może wróćmy do naszego maratonu filmowego?- zaproponował Simon, stając przy stercie filmów na stoliku. -Może trochę rozrywki i odskoczni od tego wszystkiego dobrze nam zrobi.-

Zgodziliśmy się z uśmiechami, chcąc oderwać myśli od skomplikowanych wydarzeń poprzednich godzin. Włączyliśmy kolejny film i zanurzyliśmy się w świecie kina, starając się zapomnieć o problemach chociaż na chwilę.

Podczas oglądania filmu zacząłam czuć, jak napięcie w naszej grupie zaczęło powoli ustępować miejsca luzowi. Uśmiechy wróciły na nasze twarze, a rozmowy zaczęły być bardziej beztroskie.

W tym wszystkim wiedziałem, że muszę jeszcze dużo dowiedzieć się o mojej rodzinie i o nowo poznanych "braciach".
□♤•♤□•♡□○◇■●◇■●■◇○■◇○♡■○¿■▪︎♡■○♡■○■¿▪︎¿■▪︎♡■○♡■○□♡○♡■○■♡○◇♤●■¥¿■▪︎▪︎♡♡■☆¿■☆♡■☆♡■○♡■▪︎♡■☆▪︎
Dziś trochę dłuższy rozdział bo ma aż 1028 słów

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Mar 19 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Rodzina Monet bad HailieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz