Od samego rana Ludmiła słyszała podekscytowane szepty służby.
Zajechała do nich trupa aktorska.
Najpierw namówiła ojca, by ten dał chłopom jeden wolny dzień na uczestnictwo w zabawie, a następnie sama wyszykowała się na wyjście. Zabrała ze sobą rodziciela oraz Marię i, dowiedziawszy się, gdzie zatrzymali się przybysze, skierowała się w tamto miejsce. Miała przed sobą porośnięte niedużą zielenią pole, na którym wiosną i latem zatrzymywali się tatarscy, choć już spolonizowani, kupcy. Na środku porozstawiane były ławy, kilka obłożonych czerwonym atłasem krzeseł, a tuż przed widownią znajdował się drewniany, kolorowy wóz, na razie z zamkniętymi oknami, z którego i tak dobiegały stłumione krzyki i śmiechy. Niedaleko był mały las.
Widownia, stale powiększająca się, złożona była w większości z chłopów; rozmawiali ze sobą, śmiali się, błądzili, jakby nie wiedzieli, co mają ze sobą zrobić: czy pokłonić się Ludmile, czy zasiąść na ławach. Niedaleko wozu zebrała się grupka młodych dziewcząt – pracujących w gospodarstwie Frankowskiego – zakrywały dłońmi usta i gorączkowo szeptały. Ludmile na ich widok zrobiło się słabo. Ze zdwojoną siłą uderzyła w nią myśl, że one wszystkie mogły znaleźć się w alkowie Macieja albo chociażby bez wstydu z nim flirtowały.
Mimo że próbowała się tym nie przejmować, nie była w stanie wyprzeć z głowy myśli, że stała się głównym tematem plotek. Wstydziła się tego, że zaufała Maciejowi, że kochała go bezgranicznie, a nawet, że nie widziała poza nim świata. Najbardziej zaś żałowała jednej chwili, wieczoru, o którym nie potrafiła zapomnieć, a który wracał do niej w słodkiej nieświadomości podczas snów.
Odwróciła się, słysząc tętent koni. Rozchyliła delikatnie usta, dostrzegając wyprostowanego, siedzącego na grzbiecie wierzchowca Siergieja; szlachcic do bladości wbijał palce w szpicrutę, chwiał się na boki i odgarniał wpadające mu na twarz włosy. Pociągnął za lejce i zsunął się z siodła. Z jego ust wyrwało się zduszone westchnienie, a on omal się nie przewrócił. Ludmiła na początku myślała, że mężczyzna był odurzony alkoholem, lecz szybko zmieniła zdanie, widząc na jego policzkach kilka zadrapań i lekko fioletowych siniaków.
Krzyk zamarł jej na ustach.
– Siergiej? Siergiej, co się stało? – zapytał Jendrzejczak, podchodząc do szlachcica. – Jesteś cały blady. Znaczy... Bledszy niż zwykle! I ta twarz, Mater Dei!
– Nic – odparł mężczyzna, mijając rozmówcę. Starał się iść pewnie, lecz Ludmiła wyraźnie widziała zawahanie w jego ruchach.
Fiodorow w połowie drogi się zatrzymał, taksując nieprzyjemnym i lodowatym wzrokiem wpatrujące się w niego dziewczęta. Ludmiła na ten widok cofnęła się o krok; coś nią wstrząsnęło; coś zimnego, przenikającego jej kości aż do samej nasady. Oblała ją gęsta i ciężka fala goryczy. Nie rozumiała nagłego dystansu Siergieja: nie odezwał się do niej, nie ucałował jej dłoni, a nawet nie obdarzył jej krótkim spojrzeniem.
Nie potrzebowała wiele czasu, by wyjaśnić sobie jego – przecież tak niecodzienne – zachowanie. W jednej chwili zapragnęła schować się pod ziemię tak głęboko, aby nikt nie usłyszał nawet jej oddechu. Jaka ona była głupia! Naiwnie się łudziła, że Siergiej spojrzy na nią przychylnie, że uraczy ją choćby malutkim względem po tej nieszczęsnej sytuacji mającej miejsce dwa dni wcześniej.
Po tym, jak zostawił ją samą, nie uroniła ani jednej łzy, chociaż te nieubłagalnie cisnęły się do jej oczu. Po jej ciele przeszła wręcz istna burza; zabrała za sobą to, co najlepsze i najweselsze, a zostawiła tylko ponure, owiane mrokiem myśli. Mimo że promienie słońca wciąż świeciły, nagle dla Ludmiły wyblakły; zrobiło jej się zimno; ziemia, na której spoczywała, przestała już być tym wygodnym, naturalnym łożem, a stała się twardą, nie do zniesienia pryczą więzienną. Motyle nie były tonącymi w pięknych barwach owadami, a stały się szkodnikami, zabierającymi jej radość z tych ulotnych chwil. Kontury się rozmazały, szarość zdominowała kolory, a przepiękne zapachy kwiatów drażniły jej nozdrza.
CZYTASZ
Zagubione dusze
عاطفيةRzeczpospolita Obojga Narodów, wiek XVI Ludmiła ma wszystko. Ciepły dom, spokój, miłość narzeczonego. Okazuje się jednak, że poczucie szczęścia, w którym żyła, było złudne. Zdradzona i upokorzona pragnie odzyskać poczucie stabilizacji, lecz niespod...