Prolog

413 15 3
                                    


Kroki odbijały się echem po korytarzu: stuk, stuk.

Jego własne kroki i dźwięk odbijanej piłki były praktycznie wszystkim, co mógł usłyszeć, no może oprócz ziewania kobiety, która się nim opiekowała. Jego zwykłej pielęgniarki nie było i miał nową opiekunkę. Właściciel kroków podszedł bliżej; był to ktoś bardzo stary.

Jego opiekunka poderwała się na nogi, podchodząc do niego opiekuńczo. Odezwała się z szacunkiem do starca, ale ten zignorował ją i kontynuował chwiejnym krokiem, wyciągając rękę w stronę małego chłopca.
Jego białe włosy były rozczochrane, oczy zapadnięte, ale na jego dłoni było tylko kilka zmarszczek, co wskazywało na to, że w rzeczywistości był młodszy, niż się początkowo wydawało.

Do pokoju wkroczyła kobieta, być może wezwana przez głos opiekunki. To była jego matka. Przyspieszyła kroku i stanęła między nim a intruzem, przeszywając wzrokiem starego mężczyznę.

Mężczyzna wydał przeraźliwy krzyk. Wydawało się, że boi się matki chłopca.
Przerażony sposobem, w jaki ciało mężczyzny skręcało się, chłopiec odrzucił piłkę na bok i przylgnął do opiekunki.
Starzec wciąż próbował się zbliżyć; wydawało się, że chce coś pokazać. Jego wyciągnięta ręka była zaciśnięta w pięść; trzymał coś mocno.
Matka chłopca dzierżyła duży wachlarz, próbując odepchnąć mężczyznę.
Spojrzała na niego, bez łagodnego spokoju, który zwykle był w jej oczach, ale zamiast tego z płonącym ogniem.
Mężczyzna bał się płomienia jak dzika bestia; zamarł w miejscu.

Wkrótce z korytarza weszło kilku innych mężczyzn. Mieli tylko rzadkie brody; chłopiec wiedział, że są nazywani eunuchami. Na końcu pojawiła się stara kobieta, wyglądająca bardzo spokojnie. Miała na głowie ozdobną, wymyślną szpilkę do włosów, która dzwoniła jak dzwon, a na ten dźwięk opiekunowie ustawiali się w ładnym rzędzie.
Opiekunka chłopca i jego matka obie zaczęły klękać. Myślał, że to oznacza, że ​​też powinien uklęknąć.
Kobieta wydawała się być nawet starsza od tego mężczyzny, ale w jej oczach był jasny blask, a
jej spojrzenie było na tyle ostre, że przeszywało. Chłopiec poczuł dreszcz.
Myślał, że widział tę kobietę wcześniej kilka razy.
Była kimś bardzo ważnym, tyle pamiętał; młode damy dworu mówiły, że nikt nie odważyłby się jej sprzeciwić.

Stara kobieta dotknęła mężczyzny.
"-Chodź, teraz. Wróć do swojego pokoju."

Jej głos był łagodny, kojący, ale mężczyzna znów się przestraszył i skulił pod ścianą. Zwinął się w kłębek, a chłopiec słyszał szczękanie zębów i drżenie całego ciała.
Błyszczący przedmiot wypadł ze ściśniętej dłoni mężczyzny, przyciągając uwagę chłopca wbrew niemu samemu. Był to kolorowy kamień, którego odcień oscylował gdzieś pomiędzy cynobrem a kurkumą.

Zdawało mu się, że widział go gdzieś wcześniej. Co to było?  Żywy kolor uderzył w jakąś głęboką strunę, ale po prostu nie mógł sobie przypomnieć.

Stara kobieta zmarszczyła brwi i odwróciła się plecami do mężczyzny, całkowicie ignorując wszystkich innych w pomieszczeniu.
Eunuchowie wystąpili naprzód, nakłaniając go i namawiając, dopóki nie mogli wyprowadzić go z rezydencji.

Chłopiec obserwował każdą minutę, wciąż trzymając się blisko swojej opiekunki. Nie miał pojęcia, o co chodzi; jedynym, co czuł, był strach.

Obok niego klęczała jednak jego matka, która rzuciła palące spojrzenie na oddalającą się kobietę. Chłopiec zastanawiał się, kim muszą być ten starzec i ta dama, aby sprowokować tak pogardliwy wyraz u jego zwykle spokojnej matki?

Minie trochę czasu, zanim się dowie.

Po czasie powiedziano mu, że starzec był jego ojcem, a staruszka jego babką.
Okazało się, że mężczyzna, którego zawsze uważał za ojca, był jego starszym bratem.

Nie była to jeszcze pora, kiedy trudno było zasnąć, ale Jinshi obudził się z pościelą przesiąkniętą potem. Usiadł na łóżku, źle się czując chwycił dzbanek stojący na stole, szybko podnosząc go do ust. Woda w dzbanku była zmieszana z odrobiną soku owocowego i miodu, głęboko orzeźwiając jego odwodnione ciało.

Przez okno wpadało światło księżyca.
Mówili, że po koszmarze zawsze dzieje się coś złego. A może to tylko przesąd?
Jinshi odetchnął i odstawił wodę na stół.

Do świtu zostało jeszcze kilka godzin. Powinien wrócić do spania; jeśli tego nie zrobi, jego opiekun, Gaoshun, będzie niezadowolony.

Jednakże, gdy nie można spać,to nie można spać. Nie ma sensu się do tego zmuszać.
A kiedy nie można spać, rozwiązaniem jest praca nad ciałem, aż do zmęczenia.

Jinshi zdjął imitację miecza stojącego na jednej z półek. Był to sztuczny miecz treningowy o tępym ostrzu, zbudowany specjalnie jako krótki i ciężki. Wykonał szeroki zamach jedną ręką.
Żałował, że nie może tego zrobić na zewnątrz, ale to tylko przysporzyłoby mu bólu głowy, gdyby jego strażnicy zorientowali się, co robi. Nadal mogliby go zauważyć tutaj, w jego pokoju, ale przynajmniej gdyby został w środku, mogliby przymknąć na to oko.

Jego pokój nie był jednak szczególnie przystosowany do ćwiczeń z mieczem.
Znalazł rozwiązanie: postanowił wykonywać rutynę na jednej nodze.
Po jednokrotnym przejściu przez całą rutynę, zmieniał stopy i ręce i robił to ponownie. Zrobił to kilka razy, aż na zewnątrz zaczęło robić się jasno.

Jinshi położył się na ziemi, by ochłodzić rozgrzane ćwiczeniami ciało.
Może kazałby im przygotować dla niego kąpiel, pomyślał, ale wtedy przez jego umysł przemknęła twarz niezadowolonej pałacowej dziewczyny.
Jej wyraz twarzy zawsze zdradzał, co czuje, gdy on bierze kąpiel z samego rana, a następnie obficie się perfumuje. Ale nie mógł iść do pracy cuchnąc potem. Jeśli miał odgrywać rolę nieskazitelnego eunucha, Jinshi musiał przynajmniej przyzwoicie pachnieć.

Nie mógł jej tego po prostu powiedzieć, i to było właśnie tak irytujące.
Jednakże, pomyślał,- nie mógł pozostać w tej kwestii milczący na zawsze.
Była bystra, ta dziewczyna; na pewno już musiała podejrzewać coś w tej sprawie. Być może już dawno odkryła prawdę i udawała, że nic nie zauważyła.
Cóż, na pewno ułatwiłoby to rozmowę...

Jinshi wstał, odłożył miecz treningowy na swoje miejsce, a następnie opadł z powrotem na łóżko. Nie zawracał sobie głowy zmianą ubrania. Miał jeszcze kilka minut, zanim jego asystentka Suiren przyjdzie go obudzić.
Mógł jeszcze przynajmniej chwilę odpocząć.

Musiał tylko uważać, żeby nie ziewnąć w pracy, powiedział sobie.

Zapiski Zielarki - TŁUMACZENIE PL Księga 3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz