13. Zawsze lekceważony

77 5 42
                                    

– Pójdę po klucz – szepnęła Sophia, kiedy ostrożnie przekroczyli próg pustej biblioteki.

– Nie trzeba – w blasku różdżki, na twarzy Sebastiana zaigrał cwany uśmiech.

Sophia zrobiła zaskoczoną minę, co go jeszcze bardziej rozbawiło.

– Chodźmy, już ci wyjaśniam – dodał i machnął ręką, ruszając w głąb biblioteki.

Sprawa była bardzo prosta – Sebastian wcześniej już dwa razy wyciągał klucz z biurka Madame Scribner i wiedział, że nie można było stworzyć jego kopii. Gdy więc był tu ostatnio z Sophią i pobiegł powstrzymać Irytka, nie mógł zamknąć jej w Dziale Ksiąg Zakazanych. Przykleił klucz pod blatem, a drzwi do Działu pozostały otwarte.

Alohomora – Sebastian skierował różdżkę na zamek drzwi prowadzących do Działu Ksiąg Zakazanych – Wróciłem tu rano i zamknąłem je po prostu zaklęciem...

Gdy usłyszeli ciche kliknięcie otwieranego zamka, Sebastian prychnął pod nosem, zadowolony że znowu przechytrzył Scribner.

Sophia skinęła krótko głową na znak że zrozumiała, a Sebastian poczuł się tym lekko rozczarowany – liczył na to, że Sophia bardziej doceni jego mały podstęp.

W ciszy przeszli przez kratowane drzwi i Sebastian zaprowadził ją do tak dobrze mu już znanego regału z tabliczką: „KLĄTWY".

– Które to były... – Sebastian mruknął cicho, lustrując wyblakłe tytuły na grzbietach.

Następnie zaczął ściągać książki, w których widział wcześniej receptury eliksirów. Część przełożył do rąk Sophi. Ściągnął z półki jeszcze dwie książki, po czym powędrowali do okrągłego stołu.

Z okna pod którym stół był ustawiony, dobiegał teraz intensywny blask księżyca, sprawiając że ich twarze rzucały teraz ostre cienie. W bladym świetle, wnętrze biblioteki wydawało się chłodniejsze i mniej przyjazne. Odrobinę jakby też nierealne.

– No dobrze – Sebastian chrząknął i zerknął na Sophię. – tych receptur wiele nie było, szybko powinniśmy się obrobić...

Sięgnął by zapalić świecę wetkniętą do lichtarza ustawionego na stole. Nikły, złocisty blask podkreślił aurę tajemniczości w pomieszczeniu. Zaczęli wertować księgi.

Na starych, pożółkłych kartkach gdzieniegdzie atrament już wyblakł, lecz Sebastian tak już się przyzwyczaił do tych ksiąg, że nie zwracał na to uwagi. W otaczającej ich ciszy, słychać było tylko dźwięk przewracanych stron oraz ich ciche oddechy.

– To może być dobre!

Sebastian lekko się wzdrygnął, gdy Sophia niespodziewanie się odezwała. Popatrzył jak przesunęła bladym palcem po fragmencie tekstu.

– „Eliksir pochłaniający" – Sophia mruknęła i zmarszczyła brwi – W sensie... niby to wygląda tak, że może pochłonąć resztki czarnomagicznego zaklęcia... wykorzystując do tego energię witalną...

Sebastian westchnął cicho.

– No tak, czyli jak to mówi Ominis: „Za czarną magię trzeba płacić cenę". – wzruszył ramionami – Brzmi logicznie.

– W tym wypadku, raczej coś zrekompensować – Sophia powiedziała cicho, zaciskając na chwilę usta w skupieniu – „Energię witalną"... – zamyśliła się na chwilę – Podejrzewam, że Anne będzie musiała najpierw się dobrze wyspać i zjeść coś pożywnego, zanim zażyje ten eliksir...

W jej głosie, Sebastian dosłyszał niepokój.

– Myślę, że to nic strasznego. – stwierdził lekkim tonem – Może po prostu wykorzystamy ten eliksir, który zażyłaś po załatwieniu tamtego trolla w Hogsmeade?

Tylko w ciemności widać gwiazdy | Sebastian SallowOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz