10. Siostra Sebastiana

84 5 32
                                    

Październik zupełnie nieoczekiwanie postanowił zatrzeć pamięć o chłodnym i deszczowym wrześniu. Sobotni poranek powitał więc Sophię ciepłym, słonecznym blaskiem padającym wprost na jej błękitną poduszkę. Przez chwilę rozkoszowała się ciepłymi promieniami na swoim policzku, po czym nagle szeroko otworzyła oczy i gwałtownie zerwała się z wygodnego łóżka. Nie musiała patrzeć na zegarek, by wiedzieć, że jest już spóźniona.

Ubrała się naprędce, a mijając po drodze Wielką Salę, sprzątnęła dwa tosty z najbliższego stołu. Odprowadzana zaskoczonymi spojrzeniami Puchonów, wybiegła na zewnątrz.

Na niebie nie było ani jednej chmury – jakby wszystkie wylały swoje wody w poprzednim miesiącu. Naprędce wpakowała do ust tosta i z obawą, że Sebastian na nią nie zaczekał, zacisnęła palce na swojej nowej miotle i zaczęła biec.

Z ulgą dostrzegła, że Sebastian stał z założonymi rękoma przy bramie wyjściowej. Gdy ją zobaczył, zdusił chichot.

– Masz okruszki na szacie...

Sophia strzepała je pośpiesznie.

– Zaspałam – powiedziała jednocześnie tłumiąc ziewnięcie – Nie miałam czasu na śniadanie.

– Ojej, to trzeba wcześniej chodzić spać – Sebastian pokręcił głową z politowaniem.

Sophia uniosła brwi i obdarzyła go krytycznym spojrzeniem.

– Ciekawa jestem w jakim stanie ty byś był, z zaległościami po pobycie w skrzydle szpitalnym i dodatkowymi zadaniami od profesorów – przewróciła oczami. – Ledwo czasem się wyrabiam. No to jak, możemy lecieć?

– No nie wiem... – Sebastian przekrzywił głowę i posłał jej łobuzerski uśmiech – Żebyś mi teraz czasem nie zasnęła na miotle...

Sophia dała mu kuksańca w bok.

– Lepiej uważaj, żebyś za mną nadążył. – Sophia z dumą oparła swoją nową miotłę na ramieniu.

Oczy Sebastiana rozszerzyły się gdy na nią spojrzał, a Sophia westchnęła ostentacyjnie i mu ją podała.

– Kometa...? To one już weszły na rynek?

Sebastian marszcząc brwi, wziął miotłę i uważnie jej się przyjrzał.

– W sumie to się nie znam. Poprosiłam Everetta żeby mi jakąś kupił...

– "Jakąś"?! – Sebastian pokręcił głową z niedowierzaniem.

Sophia uśmiechnęła się przekornie.

– Jak będziesz grzeczny, to dam ci polatać.

– Lepiej uważaj, żebyś z niej też czasem nie spadła – Sebastian odparł i oddał jej miotłę.

Roześmiali się oboje. Sophia nie potrafiła stwierdzić po minie Sebastiana, co myślał o tym, że było ją stać na najnowszy model miotły. Miała jednak nadzieję, że mu to nie imponowało – lubiła gdy ją chwalił, ale za to czego sama potrafiła dokonać. Jej pieniądze nie były jej zasługą.

– Prowadź – rzekła, przekładając nogę przez miotłę.

Sebastian już nie zwlekając wzbił się w powietrze. Sophia pomknęła za nim, czując jak w jej twarz uderza oszałamiającą prędkość.

– Wolniej – syknęła po chwili – Wolniej! – rzuciła rozpaczliwie, gdy przemknęła obok Sebastiana.

Skręciła gwałtownie, prawie zderzając się z Sebastianem. Zakreśliła w powietrzu duży półokrąg, a spocone dłonie niebezpiecznie zaczęły zsuwać jej się z rączki. Dopiero po chwili miotła lekko zadrżała i zwolniła.

Tylko w ciemności widać gwiazdy | Sebastian SallowOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz