Poznanie

78 4 0
                                    

Poznałam Clausa- jednego z okularników, Franka- drugiego, który od Clasusa różnił się tylko tym, że miał aparat na zębach. Jak się dowiedziałam od Nory, wszyscy ją nazywają wiewiórą- czyli tej rudej, Claustus i Fran są braćmi.
Mała szatynka to Zofia.
No i jest jeszcze oczywiście mój piękny chłopak, który jest powodem mojego dołączenia do tej żałosnej grupki.

Luck jest brunetem o opalonej cerze i ciemnych, tajemniczych oczach. Cały czas zachowuje równowagę i jest dla wszystkich zimny. Na wszystko przewraca oczami i odnosi się do pozostałej czwórki z wyższością i jest dla nich wredny.
Zachowuje się jak pępek świata czy conajmniej jakiś bóg.
Jednak ja wierzę, że pod tą lodową pokrywą znajduje się chłopak o ciepłym sercu i ludzkich uczuciach, który po prostu wiele przeszedł.
Właśnie w to wierze i mam zamiar odkryć prawdziwego Lucka, podać mu pomocną dłoń i napełnić jego duszę szczęściem. Zamierzam odnaleźć w nim jego zabłąkane dobro.

Claus i Frank to amatorscy gracze "Destroy Dragon" i nowicjusze w "Extremal Life". Są rodzeństwem, którzy wychowywali się bez matki. Ich ojciec jest właścicielem znanej firmy wyrobów cukierniczych. Mają młodszą siostrę, którą sami się opiekują, bo ich ojciec nie ma na to czasu. Chodzą jeszcze do szkoły. Naprawdę szanuję ich za to, że potrafią poradzić sobię z wychowywaniem młodszej siostry.

Nora jest wesołą, rudowłosą plotkarą, pochodzi z przeciętnej, katolickej rodziny. Od najmłodszych lat uczęszcza do szkoły katolickej, a w domu zawsze panują rygorystyczne zasady.
Ma dwóch starszych braci, którzy nie popierają jej planów na przyszłość. Obaj są lektorami w kościele, za to Nora chce zostać testerką gier lub utrzymywać się z zwykłgo grania w profesjonalnych strzelankach na których można zarabiać. Teoretycznie ten plan jest bardzo nierealny i no powiedzmy szczerze ona jest początkującą.
Jednak wierzy, że ciężką pracą dojedzie do perfekcji i będzie mogła się utrzymywać ze swojego hobby. Podziwiam ją za jej wytrwałość do dążenia do celu.

Zofia jest małą, ale nie mniejszą odemnie szatynką o głębokich zielonych oczach i piskliwym głosie. Niewiem o niej zawiele, bo właściwie wcale nie rozmawiałyśmy. Jest bardzo nieśmiała, ale jeśli chodzi o gry to potrafi mówić tysiąc słów na minutę. Ma wyjątkowo denne poczucie humoru i szybko się denerwuje. A jeśli przegrywa bywa nawet agresywna. Jej planem na przyszłość jest tak jak u Nory utrzymywanie się z gier lub nagrywać piosenki. Jej głos może wydawać się dziwny i dziecinny jednak potrafi świetnie nim modulować tworząc niesamowitą barwę.

Napoczątku wszyscy powiedzieli mi o sobie, oprócz Lucka, bo miał to gdzieś.
Dowiedziałam się, że przyjaźnią się od powstawówki, a z Luckiem dopiero od liceum. Połączyła ich wspólna pasja do "Destroy Dragon". Postanowili stworzyć drużynę i małymi kroczkami wspinać się na sam szczyt.
Frank mówił o tym z pasją w głosie, więc irytowało mnie ciągłe przewracanie oczami Lucka.

- Tylko nie okaż się niewypałem.- spojrzał na mnie kpiąco, gdy popijałam shake z McDonalda. Zacisnełam palce na kubeczku i spojrzałam wyzywająco w czarne tęczówki chłopaka.

- Mam nadzieje, że grasz lepiej niż gadasz.- westchnełam.

Wstałam z krzesła z zamiarem wyrzucenia kubeczka po shaku, ale jak to ja potknełam się o własne nogi i wywaliłam prosto na stolik jakiejś pary. Usłyszałam za sobą ten irytujący śmiech Lucka.

- Odkryj jego bolącą duszę, odnajdę prawdziwego Lucka...Jeszcze czego...- warknełam sama do siebie. Niewiele myśląc chwyciłam kilka frytek ze stolika pary i rzuciłam prosto na piękną twarz Lucka.
Uśmiechnełam się zwycięsko patrząc jak jego twarz pokrywa się czerwienią.
Nie minełam chwila a poczułam coś lepkiego na ramieniu.
Ujarzałam pomidora spływającego mi po ręce.

Momentalnie wziełam do rąk kawałek kurczaka z sałatki kobiety i rzuciłam prosto w napewno drogą koszulę chłopaka.
Jego mina wykrzywiła się w grymasie. Nie mam siły opisywać co było potem, ale jednym słowem zaczeła się potworna bitwa na jedzenie.

- Może, mo-oże powinniście przestać...- powiedziała cichutkim głosem Zofia.-Prosze przestańcie...

Oczywiście zignorowaliśmy cichutkie prośby dziewczyny. Wiewióra tylko przyglądała się z rozbawieniem, a bracia o czymś dyskutowali.
Kolejne porcje lądowały na zmiane to na mnie to na Lucku. Wojna trwała by w najlepsze, gdyby nie wściekła Zofia.

-Ogarnijcie się upośledzone bachory!- wykrzykneła. Natychmiast przestaliśmy i potulnie poszliśmy za zdenerwowaną Zofią. Czułam jakby ta chwila trwała w nieskończoność. Posprzątaliśmy jedzenie i jak baranki szliśny za czerwoną ze złości Zofią.

- Czuję jakbym szedł za tykającą bombą.- szepnął mi do ucha Luck.
Zachichotałam cicho zwracając uwagę "tykającej bomby".
Wyszliśmy do parku, gdzie rozsiadliśmy się na dwóch ławkach.

- Co wam do jasnej cholery odwaliło?- spytała się Zofia.

- Sorry...- mrukneliśmy. Faktycznie, troche głupio się czułam, jednak Luck nie wykazywałam ani odrobiny skruchy.

- Nie mnie macie przepraszać tylko siebie nawzajem do jasnej cholery! Przytulcie się i grzecznie przeproście!

Spojrzaliśmy na siebie z niechęcią po czym objeliśmy się. Luck troche za bardzo natarczywie, bo zaczeło mi coś uciskać w żołądku. Odwdzięczyłam się tym samym i już po chwili przytulaliśmy się wbijając w siebie nawzajem pazury. Zabawne jak dobrze się rozumieliśny bez słów. 

Claus musiał siłą odciągnąć odemnie tego idiotę zanim zaczeliśmy wydrapywać sobie nawzajem oczu.

- W co ja się wpakowałam...- westchnełam kręcąc głową zrezygnowana, gdy znalazłam się w bezpiecznej odległości od Lucka.

Zbliżał się zachód słońca, a powietrze stawało się coraz chłodniejsze. Czerwone niebo ledwo oświetlało nasze twarze. Drzewa szumiały spokojnie, a kilka spacerowiczów odchodziło we własne strony. Siedzieliśmh w ciszy zajęci własnymi myślami.

- No więc co my właściwie będziemy robić?- zapytałam Franka przerywając spokojną atmosferę.

- A więc tak. Ty yyy wyglądasz mi na amatorkę w tych sprawach. Masz wogóle konto na Destroy?- spytał. Normalnie bym się wkurzyła, jednak brzmiało to jak zwykłe pytanie.

- Ona nawet kubka nie umie wyrzucić, czego ty oczekujesz.- w tym świetle ledwo mogłam dostrzec twarze moich nowych kolegów, ale jego uśmieszek widziałam z daleka.

Wstałam gwałtownie i zatrzymałam wzrok na opadających liściach walcząc z myślami. Rozum mówił nie jednak emocje zwyciężyły.

- Wiesz co ci powiem?- spojrzałam prosto w te czarne tęczówki.- To ja jestem Bezimiennia.

Cześć i czołem kluski z rosołem! A więc drugi rozdział za nami ^^ Mam nadzieję, że wam się podoba i zapraszam do gwiazkowania i komentowania.
Przepraszam za wszystkie błędy ortograficzne i stylistyczne :')

Destroy DragonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz